
25. Viva MoniCa (część pierwsza)
Postaci:
Monica
Dziennikarz
Kawiarnia teatralna. Dziennikarz przeprowadza wywiad z MoniCą.
– To najważniejszy czas w twoim życiu. Wygrałaś konkurs. Moje gratulacje.
– Teraz najważniejsza jest Ukraina, ale za gratulacje dziękuję. Tak, to ważny okres w moim życiu.
– Wojna kiedyś się skończy, a ty będziesz dyrektorką…
– Teraz najważniejsza jest Ukraina, i gdybym mogła wybierać, wybrałabym pokój na świecie od bycia dyrektorką. Ale masz rację – wojna się skończy, a my wrócimy do swoich zajęć.
– Czy ty też masz zamiar zacząć wszystko od nowa?
– Teraz najważniejsza jest Ukraina, a ja długo zastanawiałam się, jak to będzie potem, po wojnie. Dlatego może być ważniejsze nowe życie od starego. I tak przyszedł mi do głowy pseudonim.
– MoniCa.
– Teraz najważniejsza jest Ukraina, ale proszę tego nie wymawiać jako „Monika” i pisać z dużym C.
– C jak…
– Teraz najważniejsza jest Ukraina, ale może potem będzie ważne Ciało, i to przez duże C. Jednym z najważniejszych odkryć, jakich ostatnio dokonałam, jest odkrycie własnego ciała.
– Paweł chodzi na terapię i leczy duszę, a ty odkrywasz ciało…
– Teraz najważniejsza jest Ukraina, dlatego Paweł nie chodzi już na terapię. Uznał, że to bez sensu. Powiedział, że czuje się jakby leczył mały palec u nogi, a tu nagle Putin oderwał mu całą nogę.
– Wojna okalecza nie tylko ciało, ale i duszę.
– Teraz najważniejsza jest Ukraina, dlatego uważnie obserwuję, co się dzieje i być może zmienię swój program.
– No właśnie program… Wszyscy chcielibyśmy go poznać.
– Teraz najważniejsza jest Ukraina, dlatego porozmawiajmy za tydzień. Może wojna skończy się już?
– Oby.
Kurtyna opada.
26.Viva Monika! (część druga)
Postaci:
Monika
Dziennikarz
Ta sama sceneria. Tydzień później
– Spotykamy się po tygodniu, a wojna trwa nadal.
– No, niestety…
Monika krzyczy w kierunku sufitu.
– Putin, ty złamasie! Idziemy po ciebie!
– Wierzysz, że teatr może zmienić świat?
– Gdybym nie wierzyła, nie byłabym już tutaj.
– Na razie zmieniłaś imię…
– Nie! Nie jestem już MoniCą! Po rozmowie z tobą poczułam się jak głupia cipa. Trwa wojna, ludzie giną, a ja myślę o jakichś pseudonimach!
– Czyli jesteś znowu Moniką?
– Jak najbardziej.
– A program?
– W sensie repertuar? Nie ma go. Po rozmowie z tobą poszłam do teatru, który obejmuję, i obejrzałam kilka spektakli. Tak zwyczajnie, jako widz.
– Wcześniej nic nie widziałaś?
– Nie, bo wtedy do tego teatru chodzić nie wypadało. A teraz obejrzałam kilka przedstawień i ogarnęła mnie zgroza! Ja nie chcę rozmawiać z widzami takim językiem, taką techniką! Dlatego jeśli pytasz mnie o przyszły repertuar, o tytuły sztuk, to nie wiem jeszcze dokładnie, co zagramy. Po prostu nie wiem. Nie chcę, żeby to było tak, że dostajemy jako teatr dotację w postaci dwunastu milionów i ja muszę za to wyprodukować tyle i tyle premier. Nie chcę w ogóle słowa „produkcja” w kontekście sztuki. Nie chcę kombinować w ten sposób: zostało mi pół miliona to muszę przygotować premierę. I biorę na przykład Moralność pani Dulskiej, każę aktorów ubrać w ciuchy ze Złotych Tarasów i udaję, że sztuka Zapolskiej jest strasznie aktualna i muszę ją grać.
– Czyli najpierw pomysł, a potem pieniądze?
– Dokładnie tak. Chociaż pieniądze też są ważne. W końcu musimy wszyscy mieć z czegoś żyć.
– W takim razie zapytam cię o pomysły…
– Miałam ich mnóstwo, ale wojna zmieniła moją perspektywę. Nie chcę udawać, że nic się nie stało. Udawałam przez tyle lat zanim odkryłam swoje ciało. Teraz mam dosyć udawania.
– Moi czytelnicy chcieliby jednak poznać konkrety…
– Daj mi jeszcze trochę czasu. Jeszcze tydzień!
– Dobrze.
Kurtyna opada.
27. Viva Monika! (część trzecia)
Postaci:
Monika
Dziennikarz
Ta sama sceneria. Tydzień później.
Monika i Dziennikarz długo myślą przygnębieni. Po pewnym czasie spoglądają po sobie.
– Czy myślisz o tym samym co ja?
Dziennikarz rozgląda się po sali.
– Mam duży problem z tym miejscem.
– Ja też… W końcu to prezent od narodu radzieckiego dla Warszawy, dla Polski.
– No właśnie. Mamy tutaj nawet lożę Stalina… Brr!
– Wszystko tutaj właściwie przypomina tamte czasy…
– Od tygodnia chodzę nieprzytomna. Putin – morderca posyła na tamten świat cywilów, ale my nic nie robimy, żeby się temu przeciwstawić.
– Bo chyba tak naprawdę niewiele możemy. Pomoc matkom z dziećmi i staruszkom to nie wszystko.
– Dlatego zaczęłam się zastanawiać nad bardziej radykalnymi krokami…
Dziennikarz patrzy na Monikę pytająco. Monika ożywia się.
– A gdyby wysadzić w powietrze to wszystko? Wyrzucić do kosza ten cały „prezent”.
– Myślisz serio?
– Jak najbardziej. Zorganizowałam już nieformalne zebranie z zespołem teatru oraz innych podmiotów zajmujących pomieszczenia Pałacu. Wszyscy są za. Jutro ogłosimy oficjalny komunikat.
Dziennikarz podekscytowany.
– Mógłbym napisać o tym pierwszy, jeszcze dzisiaj?
Monika zastanawia się.
– Jutro ma być specjalna konferencja prasowa, na którą cię serdecznie zapraszam.
Dziennikarz lekko obrażony.
– To tak mi się odwdzięczasz za to, że już po próbie generalnej napisałem, że twoja premiera Lady Makbet w Moskwie była arcydziełem?
Monice jest głupio.
– No dobrze, napisz, ale że zaznacz, że dowiedziałeś się o tym od dyrekcji Lalki, nie ode mnie.
– Dobrze. Siadam do pisania.
Wyjmuje laptop. W tej samej chwili słychać dźwięk olbrzymiej eksplozji. Kawiarnia eksploduje, Monika i Dziennikarz patrzą na siebie przerażeni.
– Spóźni…
Nie kończy, razem z Dziennikarzem zostaje przysypana gruzami.
Kurtyna opada.