Zuzanna Liszewska-Soloch /KONCERT NA SZEŚĆ (EX) ŻON HENRYKA VIII

SIX Toby’ego Marlowa i Lucy Moss, reżyseria Ewelina Adamczyk-Porczyk, Teatr Syrena w Warszawie.

W debiucie reżyserskim aktorki musicalowej i choreografki Eweliny Adamskiej-Porczyk, Henryk VIII, postać, która na dobre zagościła w popkulturze i masowej wyobraźni, nie tylko nie ma prawa do obrony, ale w ogóle jest nieobecny, nie ma głosu. Jego bezlitosny portret przez półtorej godziny spektaklu kreślą za to, głównie poprzez songi, małżonki, z którymi obchodził się okrutnie i które zmieniał jak rękawiczki. To one – na wskroś współczesne, przypominające największe muzyczne diwy, jak np. Adele czy Miley Cyrus (nie noszą kostiumów z epoki, ale odrobinę nawiązuje do niej „pałacowa” scenografia), mają swoje pięć minut.

Uczestniczymy niemal w konkursie o złote jabłko – która z nich była najważniejsza? Którą Henryk kochał naprawdę? Która zostanie liderką zespołu? Wreszcie która była najbardziej pokrzywdzona? Jest to więc także koncert traum i upokorzeń, łez, zdrad i poronień, z których królowe (choć wskrzeszone po latach i opowiedziane z całkowicie współczesnej perspektywy), wychodzą jednak solidarnie i zwycięsko. Czasy Tudorów bezpowrotnie minęły, ale cierpienie, a także pewne mechanizmy, choćby konkurencji, rywalizacji, przeglądania się w męskich oczach przez kobiety, czy wreszcie przemocy – pozostały te same.

Podkreślenia wymaga fakt, że przedstawienie jest przygotowane niemal wyłącznie przez kobiecą ekipę, na scenie na żywo na instrumentach także grają fenomenalnie wyłącznie kobiety

i nie wahają się przepisywać historię na „herstorię”: Katarzyny Aragońskiej, Anny Boleyn, Jane Seymour, Anny z Kleve, Katarzyny Howard i Katarzyny Parr. Czy to one przeszły do historii dzięki Henrykowi? Czy to on dzięki nim utrwalił się w zbiorowej wyobraźni? Czemu nie pamiętamy imion innych królowych czy partnerek ważnych mężczyzn, którym oni zawdzięczają właśnie sukces czy popularność? – pytają twórczynie. Wszystko w lekkiej, chwilami nawet stand-upowej konwencji i w rytm wpadających w ucho piosenek, które na dłużej zostają z zachęcaną do interakcji publicznością i w których pobrzmiewają echa znanych hitów, zaśpiewanych na bardzo wysokim poziomie. Z tekstami gorzej, ich potoczność czasem wbija w fotel.

Już na samym początku dowiadujemy się, że sekstet składa się z „rozwiedzionej”, „straconej” (dwie), zmarłej i ocalałej wdowy. Inscenizacja warszawska nie jest wierną kopią broadwayowskiej. Musical, który powstał jako zabawa studentów Cambridge, został zaprezentowany w ramach przeglądu Fringe towarzyszącego festiwalowi w Edynburgu i stamtąd trafił na londyński West End, a następnie na Broadway. W Syrenie jest grana autorska wersja Adamskiej-Porczyk. Aktorki są na scenie niemal cały czas. Królowe kłócą się, dopingują się wzajemnie, wreszcie sobie współczują. Wszystko według precyzyjnej, reżyserskiej partytury. Choć każda z nich stworzyła zupełnie inną postać, kobiety, które mają różne osobowości, temperamenty, charaktery, urodę – trudno powiedzieć, która z nich wyróżnia się czy to wokalnie, czy aktorsko – wszystkie zdają trudny egzamin.

Widziałam przebieg z następującą obsadą premierową: Katarzyna Aragońska – Olga Szomańska, Anna Boleyn – Izabela Pawletko, Jane Seymour – Marta Burdynowicz, Anna z Kleve – Małgorzata Chruściel, Katarzyna Howard – Anna Terpiłowska, Katarzyna Parr – Natalia Kujawa. Mocną stroną SIX są też sceny zbiorowe, ukazujące zgranie wszystkich aktorek. Jest to gorzki, rysowany niekiedy grubą kreską, parodystyczny spektakl o kobiecej sile, na którym można świetnie się bawić, jednak niczym specjalnie nie zaskakuje.

SIX Muzyka, teksty piosenek i libretto: Toby Marlow i Lucy Moss; reżyseria i choreografia: Ewelina Adamska-Porczyk; tłumaczenie: Jacek Mikołajczyk; kierownictwo muzyczne: Tomasz Filipczak; scenografia: Anna Adamek; kostiumy: Krystian Szymczak; reżyseria świateł: Katarzyna Łuszczyk; asystent reżyserki i choreografki: Krzysztof Tyszko. Teatr Syrena w Warszawie, polska prapremiera 9 września 2023.