Antoni Winch / „BARABASZ NA GOLGOCIE”

fot. z archiwum autora

Osoby:

Barabasz – zbrodniarz, około pięćdziesięciu lat

Salome – CórKoryntu-Mama, około czterdziestu lat

Judasz – zdrajca, około trzydziestu trzech lat

Poncjusz Piłat – prefekt Judei z Pontu, około czterdziestu lat

Pasterz – pasterz, około kilku eonów lat (jeśli nie więcej), ale nie wygląda

To człowiek się rodzi, by jęczeć”
Hi 5, 7

Scena 1

/Golgota; kroki Barabasza, który wolno idzie po żwirze; Barabasz zatrzymuje się; cisza/

Barabasz Barabasz na Golgocie. Na Golgocie, ale nie na krzyżu. Ostatni twój cud, rabbi /z daleka słychać dźwięki wesołej melodii wykonywanej przez zbliżających się grajków/ Słyszysz? Grajkowie idą. Niewolnicy niosą stół, krzesła, wino, jedzenie. Wszystko to na pierwszą wieczerzę mojego nowego życia. Będzie jeszcze gorsze niż poprzednie. Chyba nie liczysz, że się nawrócę? Na co? Na krzyż? On czeka tu na ciebie, nie na mnie. Gdybyś był mniej niewinny, to kto wie, może ludzie by ci wybaczyli. Ale tak? Byłeś nie do przyjęcia. Taki ja jestem dla nich – pewnie wstręty, obmierzły, boją się mnie, potępiają. Lecz to ciebie nienawidzą. Szczerze, serdecznie, całym sercem. Łudziłeś się, że możesz je zdobyć. Też mi pomysł. Człowiekowi trzeba serce wyrwać z piersi, rabbi, i rzucić szakalom na pożarcie. A jego majątek zabrać i żyć z niego za wszelką cenę. Dziwne… Rozmawiam z tobą, chociaż ciebie tu nie ma. Nie, rabbi, ja się nie modlę. Ja zabijam. Zabijam czas. O, zdaje się, że wreszcie zdechł. /grajkowie doszli już na Golgotę/ Jesteście, panowie-artyści! Rozstawcie się pomiędzy krzyżami! Przygotujcie się i czekajcie na mój znak! /muzyka milknie; grajkowie zajmują swoje miejsca/ Niewolnicy! Stół i krzesła przynieście tutaj, do mnie. /niewolnicy podchodzą do Barabasza, ustawiają stół i krzesła/ Nie tak, ścierwa! Krzesła przodem do krzyży! Chcę widzieć, jak na żadnym z nich nie wiszę! /niewolnicy przestawiają krzesła; słychać kroki na żwirze/

Salome /podchodząc do Barabasza/ Trudno dziś o dobrą służbę, Barabaszu.

Barabasz Witaj Salome, CórKoryntu-Mamo. Przybywasz pierwsza. Jestem zaszczycony. /całuje Salome na przywitanie/

Salome Od kiedy ten rabbi, którego dziś ukrzyżują, ogłosił, że wszyscy jesteśmy równi wobec boga, nawet niewolnicy zaczęli być ludźmi. Coś okropnego!

Barabasz Jeszcze im się sprzykrzy, zobaczysz.

Salome Być człowiekiem to nic wesołego. A już być nim i nie móc bezkarnie pomiatać innymi, to zupełna ohyda.

Barabasz Twoich przodków Adam musiał spłodzić nie z Ewą, lecz z Lilith.

Salome Umiesz mówić do kobiety.

Barabasz No ba! /całuje się z Salome; przestają/ Możemy zaczynać! Orkiestra, grać! /grajkowie grają wesołą melodię/

Scena 2

/Golgota; orkiestra gra wesołą melodię w tle; Barabasz i Salome siedzą przy stole, kończą jeść/

Barabasz No dobrze, Sally… było całowane, było jedzone…

Salome /nalewając wina do kubków/ Ale nie było pite.

Barabasz Wino może poczekać.

Salome A gdzie się tak spieszy mój Barabaszek?

Barabasz Do twoich zacnych cór, Salomciu.

Salome /wesoły nastrój ją opuszcza/A… do nich. Nie ma. /wypija wino z kubka/

Barabasz Jak to – nie ma?

Salome /wypiwszy wino/ Zwyczajnie. /nalewając sobie wina/ Opuściły mnie. Ten rabbi od uczłowieczenia niewolników uratował niedawno jedną z nich przed ukamienowaniem. Poszła za nim. A razem z nią jej siostry.

Barabasz No ale chyba już wróciły?

Salome Nie, Barabaszu. I już nie wrócą. Postanowiły skończyć z grzesznym życiem.

Barabasz Przecież nie mamy innego.

Salome To samo im powiedziałam. Nie chciały słuchać. Zostałam sama. /wypija wino/

Barabasz Daj tego wina. /Salome podaje mu wino; Barabasz nalewa sobie wina do kubka i wypija cały duszkiem/

Salome Ty to jesteś stary dobry zwyrodnialec, Barabasiu. Poza klingą swojego miecza nie wierzysz w nic. Ani… /Barabasz wypił, odstawia kubek; Salome nalewa mu wina/ Masz jeszcze, Barabaszku, pij sobie, pij. /Barabasz pije duszkiem/ Ani w człowieka, ani w boga.

Barabasz /odstawiwszy kubek/ O nie, Salome. To znaczy tak. Z człowiekiem. W końcu nim jestem. Ale nie z bogiem. Wierzę w niego. My budujemy Sodomę i Gomorę, zostajemy ich honorowymi obywatelami, a bóg je pali. My stawiamy wieżę Babel, a bóg miesza nam języki. My pląsamy wokół złotego cielca, a bóg planuje zemstę. I tak dalej, i tak w kółko. Bo my to Kain, a bóg jest Abel. Z jego krwią na rękach jesteśmy tułaczami i zbiegami na ziemi. I nikt nie może nas zabić. Nawet on. Wina?

Salome Poproszę. /Barabasz nalewa wina Salome, a potem sobie/

Barabasz Mógłby więc sobie darować te swoje gniewy, plagi i potopy. Ani nas nimi wytępi, ani poprawi.

Salome Tym bardziej, że to my jesteśmy najsroższą karą, jaką kiedykolwiek na nas zesłano.

Barabasz Nasze zdrowie! /on i Salome piją wino; słychać kroki na żwirze, które się zatrzymują/

Salome/przestaje pić/ Judaszku, co tak stoisz jak przekupień pod świątynią?! Chodź do nas! /Judasz idzie do Barabasza i Salome/

Scena 3

/Golgota; orkiestra gra wesołą melodię w tle; Barabasz, Salome, Judasz/

Barabasz Klapnij sobie! /Judasz siada/ Tak między nami łachudrami powiem ci, że szalenie mi zaimponowałeś tymi trzydziestoma srebrnikami za głowę twojego mistrza. Mamona może i niewielka, ale za to jaka sława!

Judasz Pieniądze dostałem za to, że go wydałem. Lecz nie wydałem go po to, aby je dostać.

Salome Więc to prawda, co o tobie mówią? Że wstąpił w ciebie szatan?

Barabasz Oni się nami nie interesują, Salome. Szatan i bóg. Mają ważniejsze sprawy od doglądania tego gadowiska zwanego ludzkością. A Judasz sprzedał rabbiego, bo po prostu jest człowiekiem. Nie potrzebujemy niczego więcej, żeby być podli.

Salome A może dałbyś mu powiedzieć? W końcu po coś go zaprosiłeś. Masz tu wina. /nalewa Barabaszowi wina/ Żłop i siedź cicho. /Barabasz pije wino/ Mów, Judaszu.

Judasz To było w Betanii. Marta i Maria wyprawiły ucztę, aby podziękować mistrzowi za wskrzeszenie Łazarza. Zmartwychwstały osobiście poderżnął gardło najpiękniejszemu jagnięciu ze swojego stada. Dopilnował, żeby wykrwawiło się do ostatniej kropli. Przykrył je sobą jak całunem, gdy w ostatnich chwilach wierzgało, jakby chciało uciec przed śmiercią.

Barabasz Swoją drogą, jestem trochę jak ten Łazarz. Też poniekąd zmartwychwstałem, nie?

Salome Nie. Żłop. /Barabasz nalewa sobie wina, pije/ Kontynuuj, Judaszu.

Judasz Zwierzę konało bardzo długo. A ja, patrząc na jego męczarnie, zastanawiałem się – dlaczego on, dlaczego właśnie Łazarz? „Rabbi” – zagadnąłem mistrza, gdy w czasie uczty kawałek jagnięcia wpadł mu między zęby i próbował go sobie stamtąd wydłubać – „Rabbi” – powiadam – „tylu umiera. Tu, w Betanii, i wszędzie. Dziesiątki, setki, tysiące i miliony tysięcy Łazarzy”. Czekam chwilę, ale mistrz ciągle walczy z mięsem pomiędzy zębami, wcześniej językiem, teraz paznokciem. „Rabbi” – mówię – „czemu ulitowałeś się nad jednym Łazarzem, a nad milionem tysięcy pozostałych już nie?” /milknie, chwila ciszy/

Salome I co było dalej?

Judasz „Judaszu” – mistrz wreszcie przemówił – „zaprawdę powiadam ci, podaj mi wykałaczkę”. /Barabasz pluje winem i wybucha śmiechem/

Salome Barabaszu!

Judasz Jeżeli naprawdę jesteśmy dziećmi boga, to dlaczego w ogóle go nie rozumiemy?

Barabasz /jest już trochę pijany/ On nas też. Nie przejmuj się.

Judasz Jak mamy mu wierzyć, skoro nie potrafimy go pojąć?

Barabasz Posłuchaj, Judaszku. Jest tak: żyjemy sobie z bogiem w jednym wszechświecie. On na jednym jego końcu, my na drugim. I nic o sobie nie wiemy. Tyle. /słychać kroki na żwirze/

Salome Jego też zaprosiłeś?

Barabasz Powtarzam: on przebywa na drugim końcu wszechświata. Ma za daleko. Poza tym i tak by nie przyszedł.

Salome Już się upiłeś, baranie. O prokuratorze mówię. Idzie tutaj.

Barabasz /dopiero teraz dostrzega zbliżającego się Poncjusza Piłata/ Wina! Prefekt Judei przybył.

Scena 4

/Golgota; orkiestra gra wesołą melodię w tle; Barabasz, Salome, Judasz, Poncjusz Piłat, Pasterz/

Salome Witaj, Piłacie. Dawno się nie widzieliśmy. Czemu już mnie nie odwiedzasz?

Poncjusz Piłat Straciłem ochotę.

Salome Rzymianin bez ochoty? Nie rozśmieszaj mnie, Ponti.

Poncjusz Piłat Czego Rzym mógłby jeszcze chcieć, Salome? Świata? Ma go. Bogactw? Nasze skarbce są pełne. A ciężkie od monet sakwy obijają nam jaja.

Barabasz Faktycznie, może się odechcieć. /nalewa sobie wino/

Poncjusz Piłat Czego możemy pragnąć? Wiedzy? Odkryć? Dzieł kultury? Wiemy tyle, że odkryć już nie ma czego. A nasza kultura beznamiętnie przegląda się w lustrze swojej przeszłości i widzi tylko, jak bardzo jest stara, jak zeszpetniała i jak mało w niej życia.

Barabasz Ale jakąś rzeź moglibyście urządzić. Nic tak nie odświeża cywilizacji, jak porządne mordobicie. Mogę pomóc. /pije wino, a pijąc siorbie/

Poncjusz Piłat Zachód zbudował swoją potęgę na niepohamowanym łaknieniu. /siorbnięcie Barabasza/ Teraz się nasycił. I na dodatek womituje tym, co do tej pory nagromadził. Nie pragniemy już niczego. Poza świętym spokojem. Ten świat coraz mniej nas cieszy, w jakikolwiek inny nie wierzymy. /siorbnięcie Barabasza/

Salome Nie siorb, Barbi. Są jakieś granice.

Barabasz Czego?

Salome Zachowywania się jak świnia.

Barabasz Nie, Salciu, nie ma. /pije i siorbie/

Poncjusz Piłat Tylko czasem odczuwamy jeszcze jakieś niewielkie wzruszenie. Coś na kształt wątpliwości, a może nadziei… /siorbnięcie Barabasza/…że może jednak nie wszystko jest takie bez znaczenia. Że istnieje gdzieś prawda… /siorbnięcie Barabasza/ …dla której warto żyć i, co więcej, dla której warto umrzeć.

Judasz Mówisz jak mój mistrz. /siorbnięcie Barabasza/

Poncjusz Piłat Bo to on mi to powiedział. I mówił też, że ludzie są dobrzy. /siorbnięcie Barabasza/ Nawet teraz, w drodze tutaj, upadając pod krzyżem na ulicach Jeruzalem, lżony przez jego mieszkańców, bity przez moich żołnierzy, powtarza: „ludzie są dobrzy”.

Barabasz Musiał ich pomylić z kimś innym.

Pasterz /nie słychać, jak przyszedł, pojawia się znikąd; wraz z jego słowami muzyka orkiestry milknie/ Oto jestem! /wszystkie dźwięki nagle się urywają, następuje chwila ciszy/

Scena 5

/Golgota; cisza; Barabasz i Pasterz/

Barabasz Co jest? Gdzie są wszyscy? Nikogo nie ma… /dostrzega Pasterza/ Ty, który stoisz pod krzyżami… Widziałeś moich przyjaciół?

Pasterz Opuścili cię.

Barabasz Uważaj, bo ci uwierzę. Pewnie poszli okładać kijami niewolników, żeby im przypomnieć, że jak chcą być równi, to niech sobie idą do tego swojego boga, ale nas mają się słuchać. Salcia i chłopaki zaraz wrócą. W międzyczasie możesz mi powiedzieć, kim jesteś.

Pasterz /podchodząc do Barabasza/ Pasterzem.

Barabasz Gdzie twoje stado?

Pasterz W rzeźni.

Barabasz Nie najlepszy z ciebie pasterz.

Pasterz Stado miałem złe.

Barabasz Samo poszło do rzeźni?

Pasterz Poszło? Ono ją zbudowało. A teraz prowadzi. Jatka jest zresztą pierwszorzędna.

Barabasz Zdolne to twoje stado.

Pasterz Absolutnie do wszystkiego. /słychać stukot wbijania gwoździ w drewno/

Barabasz Co to za stukot?

Pasterz Przybijanie do krzyża.

Barabasz Dlaczego nie słychać jęku?

Pasterz Będzie. Nie bój nic.

Barabasz Kogo wieszają?

Pasterz Ciebie. /Barabasz wybucha śmiechem; stukot nasila się, staje bardzo głośny; śmiech Barabasza przechodzi w krzyk i jęk/

Scena 6

/Golgota; Barabasz wisi na krzyżu, jęczy; Pasterz stoi pod krzyżem/

Pasterz Masz swój jęk, Barabaszu!

Barabasz Za co?! ZA CO?!

Pasterz Czy nie mordowałeś? Nie kradłeś? Nie gwałciłeś?

Barabasz A czy to ja tak to urządziłem, że silni ciemiężą słabych, a ja byłem silny? Że sprytni oszukują prostodusznych, a ja byłem sprytny? I czy to ja tak to urządziłem, że gniew poniewiera łagodnością, a ja byłem gniewem?!

Pasterz Mogłeś wybrać i wybrałeś.

Barabasz Niczego nie wybierałem. Żyłem!

Pasterz Mogłeś inaczej!

Barabasz Niby jak?!

Pasterz Lepiej!

Barabasz Rozejrzyj się! Czy tu jest miejsce, żeby żyć lepiej?! Kobiety rodzą w bólach! Mężczyźni w trudzie uprawiają ziemię, a ona daje im tylko cierń i oset!

Pasterz Znają jednak dobro i zło.

Barabasz I na co im ta wiedza?!

Pasterz Żeby wiedzieli, co czynią. Spróbowaliście wszak owocu z drzewa poznania.

Barabasz A on utknął nam w gardle. Ani go połknąć, ani wypluć. Wiemy, że jest dobro, wiemy, że jest zło, ale nie wiemy które to które!

Pasterz Czyli do tego, aby być dobrymi, brakuje wam tylko porządnego odkrztuszenia?

Barabasz Albo przełknięcia. Co łatwiej.

Pasterz Pokażę ci coś. Pójdź za mną.

Barabasz Wiszę na krzyżu!

Pasterz Już nie. /Barabasz spada z krzyża/

Barabasz /leżąc na ziemi, do siebie/ Spadłem… Przebite gwoźdźmi dłonie i stopy zagoiły się… /wstając z ziemi i otrzepując się/ Nie jesteś zwykłym pasterzem, Pasterzu.

Pasterz Jestem, który jestem. Ot, i wszystko. /rusza, Barabasz za nim; Pasterz zatrzymuje się/ Barabaszu, krzyż.

Barabasz Po to mnie z niego zdjąłeś, żebym teraz go niósł?

Pasterz Wolisz na nim wisieć? /rusza; Barabasz podnosi krzyż i idzie za nim/

Scena 7

/pustkowie; Barabasz niesie krzyż; Pasterz go prowadzi/

Barabasz Krzyż jest za ciężki. Dłużej nie dam rady. /upada pod ciężarem krzyża/

Pasterz Powstań, Barabaszu.

Barabasz Nie!

Pasterz Chcesz zostać na tym pustkowiu? Przemierzamy je już od dłuższego czasu. Musisz być głodny, a wokół masz tylko kamienie. Zamienią się w chleb, jeśli za mną pójdziesz.

Barabasz Ta… w mannę od razu.

Pasterz Spójrz na ten głaz.

Barabasz To bochen chleba! /wstaje, podchodzi do chleba, bierze go, wącha/ Jak pachnie!

Pasterz Skosztuj.

Barabasz /gryzie chleb i natychmiast krzyczy z bólu/ Aaaaaa! /odrzuca chleb, który znowu stał się w kamieniem; połamał na nim zęby, więc mówi w sposób charakterystyczny dla osób pozbawionych uzębienia/ Ty szarlatanie! Chleb zmienił się w kamień, jak tylko go ugryzłem! Moja szczęka! Wszystkie zęby strzaskane! Patrz! /wypluwa kilka zębów/

Pasterz „Nie samym chlebem żyje człowiek”, Barabaszu.

Barabasz /mówi jak osoba pozbawiona uzębienia/ Zwłaszcza takim!

Pasterz A królestwami oraz ich przepychem?

Barabasz /mówi jak osoba pozbawiona uzębienia/ Tym już bardziej. Ale trzeba mieć zęby!

Pasterz Masz je przecież. Więc w czym problem?

Barabasz /mówi normalnie/ Niemożliwe… Odrosły.

Pasterz Gotowy na królestwo?

Barabasz Żeby skończyło się jak z tym chlebem?

Pasterz A jak się skończyło z chlebem? Fakt, straciłeś zęby. Ale teraz je odzyskałeś. I masz ich nawet więcej niż poprzednio. Przelicz, jeśli mi nie ufasz.

Barabasz /grzebiąc palcem w ustach/ Ciekawe skąd wiesz, że kilka mi wypadło… jak przegryzałem krtań pewnej bogatej damy… Było ciemno, ja młody, niedoświadczony degenerat… Nie zauważyłem złotej kolii na jej szyi… Od tego czasu mam pewne braki w uzębieniu. /wyjmuje palec z ust/ Teraz zniknęły!

Pasterz Sam widzisz. Opłacało się. Pomyśl tylko, jak będzie z królestwem.

Barabasz Tak samo, tylko bardziej! Gdzie ono jest?

Pasterz Niedaleko stąd.

Barabasz Więc chodźmy! /idzie przed siebie/ Jeszcze dziś chcę siedzieć na tronie!

Pasterz Barabaszu! Krzyż! /Barabasz zatrzymuje się/ Bez niego nie będzie królestwa.

Barabasz /wraca się po krzyż; do siebie/ Specjalista od królestw się znalazł. /podnosi krzyż; do siebie/ Oby było tego warte. /Pasterz rusza; Barabasz za nim idzie, niosąc krzyż/

Scena 8

/przed królestwem Barabasza; Barabasz niesie krzyż, Pasterz go prowadzi; Pasterz zatrzymuje się; w oddaleniu słychać śpiew, który bardzo przypomina jęk – liczne głosy wykonują-wyjęczająTe Deum”/

Pasterz Oto ziemia obiecana ci przeze mnie.

Barabasz /doszedł do Pasterza, zrzucił krzyż/Moje królestwo? Jakaś wielka budowla… To pałac? Nad bramą wjazdową napis: „porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie”.

Pasterz Dewiza twego rodu i twoja siedziba.

Barabasz Powiewa nad nią flaga. Czy to ludzka skóra? Wisi na maszcie przypominającym kość piszczelową?

Pasterz Dokładnie, wasza wysokość. A dokładniej: na kości piszczelowej przypominającej maszt. Flagę natomiast rzeczywiście uszyto z ludzkiej skóry. Wygarbowana z pokiereszowanych batem pleców. Rany majestatycznie układają się w królewski herb.

Barabasz Wokół pałacu rozciąga się wypalona ziemia, oszpecona wrzodami kraterów, z których tryska krew. Między kraterami, jak zboże na polach, rosną ciała wbite w skaliste, twarde podłoże. Nie… to fragmenty ciał. Nogi, ręce, torsy z głowami…

Pasterz Twoi poddani. Niezbyt ruchawi, trochę pokawałkowani, ale za to wierni.

Barabasz Przy każdym podmuchu gorącego wiatru ciała pochylają się i jęczą, jak uderzone batem.

Pasterz Śpiewają.

Barabasz To jęk.

Pasterz To Te Deum.

Barabasz Poza pałacem i zagonami ludzkich szczątków już nic.

Pasterz I to wszystko twoje, sire. /w oddali słychać głos biegnącej Salome/

Salome Ratuj, Barabaszu!

Barabasz To Salome! Wybiegła z pałacu! Wpadła w łany nóg, rąk i głów! A za nią… Czy dobrze widzę? Tak! To Piłat! Goni ją?

Poncjusz Piłat /jego głos słychać z oddali, biegnie/ Pomóż nam, Barabaszu!

Barabasz /krzyczy do Salome i Poncjusza Piłata/ Idę do was! Wytrzymajcie! /zbiega z pagórka/

Scena 9

/wśród łanów ludzkich szczątków; śpiewo-jękk „Te Deum” jest tu wyraźniejszy; Barabasz biegnie, zatrzymuje się; po chwili dobiegają do niego Salome i Poncjusz Piłat; Poncjusz Piłat goni Salome, oboje biegają wokół Barabasza/

Barabasz Co się z wami działo?! Gdzie zniknęliście? Przestańcie na chwilę biegać!

Poncjusz Piłat Nie możemy!

Salome Byliśmy na Golgocie. Nagle znaleźliśmy się tutaj.

Poncjusz Piłat Ta sama siła, która nas tu przyniosła, kazała mi rzucić się na Salome

i kopulować z nią.

Barabasz Tobie? Już ci się nie chciało!

Poncjusz Piłat Nadal mi się nie chce! Dlatego to takie straszne!

Salome Gdy Piłat kładzie się na mnie, odczuwam nieokiełznany głód. Zaczynam go zjadać.

Poncjusz Piłat Zjadać?! Pożerasz mnie, kobieto! I to tak łapczywie, że się mną krztusisz!

Salome Milcz, mężczyzno! Ja przynajmniej próbuję to skończyć!

Poncjusz Piłat To przełknij mnie choć raz w całości! Nie widzisz, że ledwo przeżute kawałki mojego ciała, które wypluwasz, przylepiają się do mnie i odrastają?! /Salome potyka się i upada; Poncjusz Piłat zatrzymuje się nad nią/ Cóżeś uczyniła, niewiasto?! Czemuś upadła?! /rzuca się na Salome; Salome krzyczy, zaczyna pożerać Poncjusza Piłata; Poncjusz Piłat wyje z bólu; Salome krztusi się Piłatem i wypluwa kawałki jego ciała/

Salome /krztusząc się Poncjuszem Piłatem i wypluwając go/ Wyciągnij mnie spod niego, Barabaszu!

Poncjusz Piłat /wyjąc z bólu, zjadany przez Salome/ Prościej będzie, jak ściągnie mnie z ciebie!

Salome /krztusząc się Poncjuszem Piłatem i wypluwając go/ Najprościej byłoby, gdybyś na mnie nie właził!

Poncjusz Piłat /wyjąc z bólu, zjadany przez Salome/ Co ja poradzę?! U nas, na Zachodzie, to norma! Żyjemy, by włazić! Jak wleziemy, sami się sobie dziwimy, po co właziliśmy. Bo dociera do nas, że wleźliśmy donikąd.

Salome /krztusząc się Poncjuszem Piłatem i wypluwając go/ No to zleźcie!

Poncjusz Piłat /wyjąc z bólu, zjadany przez Salome/ Jak zleziemy, znowu zaczniemy włazić! I znowu wleziemy w nic. To już lepiej zostać w tym nigdzie, w którym jesteśmy! /wysoko, w oddali słychać głos Judasza/

Głos Judasza /w ekstazie/ Wszyscy suniemy przez wszechświat, który jest nieskończonym podniebieniem pana…!

Barabasz To Judasz! /rozgląda się/ Widzę go! Tam, w górze!

Salome /krztusząc się Poncjuszem Piłatem i wypluwając go/ Lata w tę i we w tę nabity na olbrzymią wykałaczkę. To nic takiego! Zajmij się nami!

Barabasz Jak?! Może Judasz wie… Kołuje niedaleko. Pójdę do niego, zdejmę z wykałaczki i wrócimy tutaj, żeby was rozdzielić. /Barabasz odchodzi; Poncjusz Piłat wyje z bólu; Salome zjada i wypluwa kolejne fragmenty jego ciała/

Scena 10

/królestwo Barabasza: Judasz kołuje nad Barabaszem; w tle słychać wycie Poncjusza Piłata i krztuszenie się i plucie Salome, które z czasem ustają/

Judasz /w ekstazie/ Wszyscy suniemy przez wszechświat, który jest nieskończonym podniebiem pana, wbici na wykałaczkę czasu, aby wiecznie nie kalać mu ust! I śnieżnobiałym uśmiechem gwiazd radują się zęby jego galaktyk, gdy nas spomiędzy nich wydłubie!

Barabasz Judaszu!

Judasz /w ekstazie, z nadzieją/Tak, rabbi?

Barabasz Nie jestem rabbi. Jestem Barabasz.

Judasz Zaiste, byłeś okrutny dokładnie jak on! Ale zupełnie na odwrót. Barabasz zabijał ludzi, ty ich wskrzeszałeś! Jego ofiary kończyły swoją tułaczkę po tym łez padole, a Twoje na nią wracały! Łazarz był szczęśliwy. Cieszył się przed obliczem pana! Czemu go stamtąd zabrałeś?

Barabasz Nie rozumiemy się, Judaszu!

Judasz Nie od dziś, rabbi! Mówiłeś, że przynosisz pocieszenie, ulgę, nadzieję. To czemu krew, łzy i rozpacz zaczęły płynąć szerokim strumieniem, gdy tylko przyszedłeś na świat? Pamiętasz rzeź niewiniątek?

Barabasz Brałem w niej udział. Miałem może piętnaście lat. Byłem bydlakiem na dorobku.

Judasz Więc pamiętasz. Mali betlejemscy Łazarze z nieotwartymi jeszcze oczyma; betlejemscy Łazarze ząbkujący, kwilący i gaworzący; ciekawi świata betlejemscy Łazarze do lat dwóch. Wszyscy stracili życie, żebyś później mógł oddać je zmęczonemu chorobą, pogodzonemu ze śmiercią Łazarzowi z Betanii. Czy to się wyrównuje? Tysiące milionów Łazarzy za jednego Łazarza?

Barabasz Nie wiem, Judaszu.

Judasz Ja też, rabbi! Ale jeśli wielu można poświęcić za jednego, to odwrotny rachunek również jest możliwy. Jeden może umrzeć za wielu. Jeżeli Łazarz wart był śmierci tylu Łazarzy, to ludzie, rabbi, warci są twojej śmierci. /unosi się wyżej/ Warci są, rabbi? /odlatuje/

Barabasz Nie odlatuj, Judaszu! Odleciał… Co tu się dzieje? Tamci na sobie, ten na wykałaczce… A miał być miły, spokojny wieczór na Golgocie. /do Barabasza podbiega Salome/

Scena 11

/królestwo Barabasza; Barabasz, Salome/

Salome Nie dasz wiary, Barabaszu! Do mnie i Piłata przyszedł jakiś Samarytanin. Najwyraźniej dobry, bo mnie z niego wyplątał. Teraz zajmuje się prokuratorem. Żeby nie wyglądał jak psu z gardła wyciągnięty. Najwyraźniej dobry Samarytanin twierdzi, że cię zna. Szuka cię. Jest pasterzem i ma twoją zgubę.

Barabasz Krzyż! Uciekam! /szybko odchodzi; robi kilkanaście kroków i znowu staje przed nim Salome/ Salome!?

Salome Barabaszu.

Barabasz Przed chwilą byłaś tam.

Salome A teraz jestem tu. Najwyraźniej dobry Samarytanin prosił, żebym z tobą na niego zaczekała.

Barabasz Po moim trupie! /odbiega od Salome; Salome wybucha demonicznym, strasznym śmiechem/

Scena 12

/królestwo Barabasza; Barabasz biegnie, ucieka; głos Salome krąży wokół niego jak Erynia/

Głos Salome Dlaczego uciekasz, człowieku? Czy nie jesteś w swoim królestwie?

Barabasz /biegnąc/ Ono nie jest z tego świata.

Głos Salome Nie wiesz, na co stać świat pod twoim panowaniem. Nie sądziłeś chyba, że można być na nim sobie, ot tak, parszywym gnojem, a on się nie zmieni? Duch unosi się przecież nad jego wodami. Gdy on jest splugawiony, one stają się ogniem.

Barabasz /biegnąc/ Nic nie robiłem z żadnym duchem!

Głos Salome Wolałeś ciała, to prawda. Bić, ciemiężyć, torturować, zabijać. Z ich umęczenia postawiłeś mury swojego królestwa. Z trupów – królewski pałac.

Barabasz /zatrzymuje się, próbuje uderzyć Salome/ Nie widzę cię! Ale jesteś blisko. Czuję twój palący oddech na skórze! Pokaż się, demonie! Walcz jak mężczyzna! /Salome wybucha śmiechem; Barabasz bije ciosami powietrze; głos Salome krąży wokół niego/

Głos Salome Posadzki z pogruchotanych kości trzeszczą przyjemnie, gdy przechadzasz się po komnatach swojej rezydencji. Podziwiasz kolorowe mozaiki ułożone z wyrwanych paznokci kobiet. Jak to dobrze, że je malują. Cóż za feeria barw!

Barabasz Weź sobie ten pałac, jeśli tak bardzo ci się podoba! Tylko zostaw mnie w spokoju, latająca lafiryndo! /zrywa się do biegu/

Głos Salome Przed czym uciekasz, człowieku? Czy nie widzisz pięknych kandelabrów? Zwisają z pował na łańcuchach wykonanych ze splecionych dłoni. Powyłamywane palce układają się w fantazyjne wzory. Ściekają z nich kryształy odlane z łez. Doskonale rozprowadzają światło, które w chwili śmierci dogasało w oczach twoich ofiar.

Barabasz /biegnie wolniej, dyszy ciężej/ Nie mam już siły! Nie mam siły!

Głos Salome W samą porę, człowieku. Spójrz. Na szczycie tego pagórka, pod który wbiegasz, już na ciebie czeka. Najwyraźniej dobry Samarytanin. Ma twoją zgubę.

Pasterz Jak tam? Przełknąłeś już problem dobra i zła? Czy jednak będzie plute? /Barabasz upada; następuje dłuższa chwila ciszy/

Scena 13

/Kloaczny Pagórek; cisza; Barabasz na krzyżu; pod krzyżem: Salome, Poncjusz Piłat, Judasz, Pasterz/

Barabasz /na krzyżu; cierpi/ Gdzie… gdzie jestem?

Poncjusz Piłat Na krzyżu.Pan Beliar kazał cię do niego przybić.

Barabasz Kto? Kto to jest pan Beliar?

Judasz Padłeś pijany pod stół, gdy przyszedł. Potem przynieśliśmy cię tutaj, na Kloaczny Pagórek.

Salome Został po Hiobie. Pamiętasz? Usypaliśmy go z popiołów po jego majątku, stadach i rodzinie. Tarzałam się tu z najlepszymi klientami. Z tobą na czele.

Poncjusz Piłat I tutaj cię ukrzyżowaliśmy. Wisząc i trzeźwiejąc, bredziłeś coś o królestwie, polach ludzkich szczątków, mozaikach z paznokci i takiej tam makabrze. Pewnie trochę z upływu krwi, a trochę ze wspomnień. /rozlega się przeraźliwy huk, po nim seria następnych, rozpętuje się burza, pada deszcz, wieje wiatr, zaczyna się trzęsienie ziemi/

Judasz Zabijmy go i wracajmy. Mało przyjemnie się zrobiło.

Poncjusz Piłat Mam włócznię. Załatwię to. /Piłat unosi włócznię, żeby przebić Barabasza/

Pasterz /pojawia się nie wiadomo skąd/ Non possumus, łajzy!

Salome Pan Beliar?!

Barabasz To Pasterz!

Poncjusz Piłat Panie Beliarze, my będziemy lecieć. Z Golgoty też już wszyscy poszli. Jak to mówią: dokonało się.

Pasterz Tam – tak. Tu Barabasz wisiał będzie do końca czasów. Ani umarły, ani żywy. Nie potępion i nie zbawion. Jak wy.

Judasz A co myśmy zrobili?

Pasterz Urodziliście się! Tak bowiem głosi Pismo: „to człowiek się rodzi, by jęczeć”! Więc jęczeć! Skomleć do Dnia Sądu! Może wtedy wasz lament zostanie usłyszany i dostąpicie miłosierdzia! Dziś litości dla was nie ma, jak wy nie macie jej dla siebie! /rozlega się cała seria grzmotów, huk walącego się budynku/

Salome Świątynia się wali!

Pasterz Dom Pana. Pod jego gruzami domy ludzi! Wyjcie zatem z ruin waszego świata! Wyjcie wniebogłosy z pogorzelisk waszych kultur i cywilizacji! Wycie to wasz dorobek i wasze dziedzictwo! Każde wasze dzieło to wycie! Wasze obrazy, wasze wiersze, rzeźby, wasze imperia, odkrycia i wynalazki! Z wycia powstały i w wycie się obracają! Wyjcie więc, ludzie! Wyj, człowieku! /grzmoty, huk walącego się budynku, wichura, trzęsienie ziemi i burza przybierają na sile, przebijają się na pierwszy plan i trwają przez dłuższą chwilę/

Scena 14

/Kloaczny Pagórek; Barabasz na krzyżu; pod krzyżem: Salome, Poncjusz Piłat, Judasz, Pasterz; do grzmotów, huku walącego się budynku, trzęsienia ziemi i burzy dochodzi teraz kakofonia, na którą składają się: okrzyki bitewne, brzęk mieczy, jęki ludzi, wystrzały z karabinów, warkot silników samolotowych, wybuchy bomb itp./

Barabasz /krzyczy-wyje/ Liberté, égalité, fraternité!

Pasterz Marzenie ściętej głowy! Jeszcze, człowieku! Stać cię na więcej! /kakofonia z tła przybiera na sile/

Barabasz /krzyczy-wyje głośniej/ Ein Volk, ein Reich, ein Führer!

Pasterz A nie mówiłem?!

Barabasz, Salome, Poncjusz Piłat, Judasz /krzyczą-wyją/ Gott mit uns! Gott mit uns! Gott mit uns!

Pasterz Chciałybyście, kanalie! Ale to wam dobrze robi na głosy, więc niech będzie!

Barabasz, Salome, Poncjusz Piłat, Judasz /krzyczą-wyją-śpiewają fragment Międzynarodówki/ „Nie nam wyglądać zmiłowania/ Z wyroków bożych, carskich praw”…

Pasterz O tak, bestie! Wycie to wasz śpiew! Najpiękniejsza melodia, jaka wydobyć się może z waszych zdartych od nienawiści gardeł!

Barabasz, Salome, Poncjusz Piłat, Judasz /krzyczą-wyją-śpiewają fragment „Międzynarodówki”/ „Z własnego prawo bierz nadania/ I z własnej woli sam się zbaw!”.

Pasterz Zbawiaj się sam, człowieku! Zbawiaj do skutku! Po którymś ludobójstwie musi się udać! To jest cała twoja historia. Jeden długi, przeraźliwy ryk! Ciągnie się przez wieki! Ogłusza pokolenie za pokoleniem! Ale jazgot wreszcie się urwie, udławi się wrzaskiem! Zapanuje cisza! /kakofonia z tła nagle milknie, panuje zupełna cisza/

Scena 15

/słychać oddech śpiącego Barabasza oraz śpiących pod jego krzyżem Salome, Poncjusza Piłata i Judasza/

Barabasz /budzi się, ziewa/ Długo spałem, kochani? A, wy też śpicie. Nic to, spojrzę w dół z krzyża na świat. /spogląda w dół/ Wciąż istnieje, bydlę. A ludzie? Ciągle są, kretyni. Który to mamy rok? Hmm…, przyjrzyj się ziemi, Barabaszu. Fiu, fiu… Dwa tysiące dwudziesty drugi…

Salome /budzi się/ Co „dwa tysiące dwudziesty drugi”? Znowu zaczęli przydzielać sobie numery obozowe?

Barabasz To rok, Salciu.

Salome W takim razie nieźle sobie pospaliśmy. /budzi Judasza i Poncjusza Piłata/ Judaszu! Ponti! Obudźcie się.

Poncjusz Piłat Przez pierwsze milenium czuwaliśmy non stop. A teraz nawet wieku nie jesteśmy w stanie wytrzymać. Nie ma się już tych sił, co dawniej.

Judasz I tych nadziei. Powiedział, że do kiedy masz tu wisieć?

Barabasz Do końca czasów.

Judasz O Jezu…

Salome Może o nas zapomniał?

Poncjusz Piłat A może umarł? /chwila ciszy; po niej słychać szuranie czegoś ciężkiego o ziemię/

Barabasz To ty?

Scena 16

/Kloaczny Pagórek; Barabasz na krzyżu, Salome, Judasz, Poncjusz Piłat, Pasterz, który niesie coś ciężkiego/

Pasterz Szczęść Boże, Barabaszu.

Poncjusz Piłat Pan Beliar!

Barabasz Pasterz!

Pasterz Ani ten, ani ten.

Salome Więc kto?

Pasterz Bankrut.

Judasz Witaj. Jesteś wśród swoich.

Barabasz Po co ci ten krzyż?

Pasterz Przyniosłem go dla siebie. /ustawia krzyż/

Barabasz Stawiasz go tutaj?

Pasterz Z Kloacznego Pagórka najlepiej widać świat.

Barabasz A Golgota?

Pasterz Zadeptana przez ludzi. Trudno z niej coś zobaczyć.

Barabasz Za to Kloaczny Pagórek urósł. Dziś nawet ty nie sprowadziłbyś z niego Hioba.

Pasterz Kiedyś wypełniała mnie moja wszechmoc, dziś – jej brak. Hiob miał szczęście.

Barabasz Hiob-szczęściarz. Do czego to doszło?

Pasterz Prawie do końca. /ustawił krzyż/ I krzyż ustawiony. /słychać przybijanie gwoździ do drewna/ Zawisnę obok ciebie, Barabaszu. Razem będziemy jęczeć. Skoro człowiek po to się rodzi, a jest stworzony na obraz Boga, to może i przeznaczeniem Boga jest jęk? Takim, o którym nawet On sam do tej pory nie wiedział, ale które zaczyna przeczuwać? I może, gdy nadejdzie kres czasu i losy człowieka oraz Boga wypełnią się, wreszcie sobie przebaczą? /przybijanie gwoździ stopniowo się wycisza; Pasterz wisi na krzyżu/ Amen.

Scena 17

/Kloaczny Pagórek; Barabasz na krzyżu, Pasterz na krzyżu; Salome, Judasz, Poncjusz Piłat pod krzyżami/

Judasz Hola, hola, nie tak prędko, panie Bankrut. Myśmy tu już swoje odstali. „Uwolnij nam Barabasza!”.

Pasterz Wy na poważnie?

Salome Ty już wisisz. Liczba ukrzyżowanych się zgadza. Barabasz może zejść.

Pasterz Barabaszu, nie. Proszę cię. Zostańmy tu razem, połączeni przymierzem. Przymierzem nie nadziei, lecz zwątpienia, nie potęgi i chwały, lecz słabości i poniżenia, przymierzem tych, których odrzucono, i o których zapomniano.

Judasz Mów za siebie. Na zdrajcę, kurtyzanę i uległego prokuratora, który ich w razie czego uniewinni, czas i miejsce na ziemi na pewno się znajdzie.

Salome Na zwyrodnialca typu Barabasz też.

Poncjusz Piłat Dla niego miejsce jest wszędzie, a czas – zawsze!

Pasterz Nie wierzę… Nie wierzę…

Barabasz A co z nim?

Salome On już nic nie może. Sam powiedział. Teraz wszystko zależy od ciebie.

Poncjusz Piłat Więc, Barabaszu: „uwolnij nam Barabasza!”.

Judasz, Salome i Poncjusz Piłat „Uwolnij nam Barabasza!”, „uwolnij nam Barabasza!”, „uwolnij nam Barabasza!”.

Barabasz Vox populi, vox Dei, Bankrucie. /Barabasz zaczyna schodzi

z krzyża; Salome, Judasz, Poncjusz Piłat kibicują mu/

Salome Zuch, tak z nim trzeba!

Judasz Ręce już oswobodziłeś! Teraz tylko nogi!

Salome Ostrożnie!

Poncjusz Piłat Skacz! /Barabasz zeskakuje z krzyża/

Salome /podbiega do Barabasza/ Znowu razem, Barabaszu! Po tysiącu dziewięciuset osiemdziesięciu dziewięciu latach rozłąki! Ach, Barbi! Pocałuj mnie, jak przed dwoma mileniami! /Barabasz odsuwa od niej twarz/ Odsuwasz się? Dlaczego?

Barabasz Dajcie mi chwilę. Muszę mu coś powiedzieć. Idźcie. Dogonię was.

Poncjusz Piłat To twoje święto. Będzie, jak chcesz.

Salome Ale dołącz do nas. Będziemy czekać na dole. /ona, Judasz i Poncjusz Piłat odchodzą/

Scena 18

/Kloaczny Pagórek, Pasterz na krzyżu; Barabasz pod krzyżem/

Barabasz Kim jesteś, Pasterzu? Pasterzem? Panem Beliarem? Bankrutem? Nie wiem, jak cię nazywać.

Pasterz Lepiej nie wymawiać mojego imienia.

Barabasz W każdym razie jesteś chyba blisko boga.

Pasterz Wiem Który to.

Barabasz Mógłbyś mu coś przekazać, gdyby po drodze na ziemię tędy przechodził?

Pasterz Co mam Mu powiedzieć?

Barabasz Żeby zawrócił.

Pasterz Dlaczego?

Barabasz Tam nie jest dla niego bezpiecznie.

Pasterz Nigdy nie było.

Barabasz Teraz nie jest „nigdy”. Teraz jest za późno.

Pasterz Na co, Barabaszu?

Barabasz Na powrót, Pasterzu. Niech zawróci. Powiedz mu. Nawet on tego nie przeżyje.

Pasterz Od kiedy tak się o Niego troszczysz?

Barabasz Ktoś musi.

Pasterz Ale dlaczego akurat ty?

Barabasz Nigdy nie słyszałeś o dobrym łotrze?

Pasterz Może więc zostaniesz i sam Mu to powiesz, gdy przyjdzie?

Barabasz Dobry łotr jest dobry. Ale przede wszystkim jest łotrem. Nie zostanę. Mam swoje grzechy do popełnienia i swoją skruchę do nieokazania. Mam swój upadek, w którym stoję dumnie wyprostowany. Jestem człowiekiem. Rozkładam bezradnie ręce i już nawet nie chce mi się obmywać ich z win. Bogu nie wystarczy sprawiedliwości, aby mnie ukarać. I miłosierdzia, żeby się nade mną zlitować.

Pasterz To też mam Mu przekazać?

Barabasz Nie. Nie chcę, żeby był smutny. /odchodzi/

Scena 19

/Kloaczny Pagórek; słychać oddalające się kroki Barabasza; Pasterz sam na krzyżu/

Pasterz Odszedł. Pozostali też. Zostawili Cię… Może Barabasz ma rację? Trzeba zawrócić? I zapomnieć o nich? Niech gapią się w puste niebo. A Ty – w pusty kosmos. Tyle w nim spokojnej nicości do patrzenia się na nią, tyle niczego, co przykuwa wzrok. Może dojrzysz w tej próżni jakiś przemykający cień, jakiegoś Siebie, który akurat krząta się, oddzielając światłość od ciemności, lądy od wód. Rozkazuje Ziemi wydać rośliny i zwierzęta. Sprawia, by morza zaroiły się od ryb. Powołuje ciała niebieskie. I stwarza człowieka. Mężczyznę i niewiastę. Jakiś Ty spogląda i widzi, że wszystko, co uczynił, jest bardzo dobre. Od sześciu dni nie spał, nie jadł i nie pił. Teraz czuje jak bardzo jest wyczerpany. Wyczerpany i szczęśliwy. Jakiś Ty uśmiecha się do siebie i udaje na zasłużony wypoczynek. Ty zostajesz. Patrzysz na to, co zrobił. Nie widzisz dobra. Twoje oczy zmęczone są oglądaniem tysięcy lat rozczarowań. Zbyt długo i często oślepiały je błyski wystrzałów, płomienie niszczonych miast, ognie wybuchów. Zbyt długo i często gryzł je dym z żywcem palonych ludzi. Zbierz jednak resztkę sił, zetrzyj smutek z powiek. Dla tego jakiegoś Siebie, który ma jeszcze nadzieję. Przecież nie powiesz Mu, gdy przyjdzie powtórnie, że powinien zawrócić. Wpatrz się więc mocniej w Jego dzieło. Dostrzeż w nim dobro. Jeśli Ci się nie uda, uwierz. UWIERZ! Co innego Ci pozostaje?

Koniec