
„To opinia wygrywa i przegrywa bitwy. […] Mógłbym wam przywołać współczesne bitwy, sławne bitwy, o których pamięć nie zatrze się nigdy, które zmieniły stan rzeczy w Europie, a których nie przegrano tylko dlatego, że ten czy ów nie uwierzył, że są przegrane”
Joseph de Maistre, Wieczory petersburskie
„Zabory były zdrowsze niż komunizm. Tępienie języka polskiego mniej sprawiło Polakom szkody niż przywłaszczenie sobie tego języka przez komunizm i mielenie nim przez czterdzieści lat”
Sławomir Mrożek w liście do Gustawa Herlinga-Grudzińskiego
Osoby
Wanda Siemaszkowa – lat 53.
Stefan Żeromski – lat 56.
Juliusz Osterwa – lat 35.
Helena Gromnicka – lat 24.
Wanda Osterwina – lat 33.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow– lat 44.
Scena 1
/12 sierpnia 1920 roku; wiejska świetlica gdzieś na froncie pod Warszawą; próba Ponad śnieg przed pokazem dla polskich żołnierzy/
Wanda Siemaszkowa /na scenie; jako Rudomska/ „Nie ważcie się dotykać go! Odstąpcie!”. /strzela z pistoletu, słychać łomot upadającego na podłogę ciała, a zaraz potem szybkie kroki kilku mężczyzn, krzyk Wandy Siemaszkowej; szamotanina/
Stefan Żeromski /podrywa się gwałtownie z krzesła pierwszego rzędu widowni/Dość! /odgłosy walki nagle się urywają; następuje cisza/
Scena 2
/12 sierpnia 1920 roku; wiejska świetlica gdzieś na froncie pod Warszawą/
Juliusz Osterwa /ze sceny/ Dlaczego przerwałeś próbę? Świetnie nam szło.
Stefan Żeromski To jest zły moment na dobre granie, Julek.
Juliusz Osterwa Jestem Juliusz Osterwa, a to moja Reduta – my nie fuszerujemy. Chyba, że mistrz Żeromski łaskawie objawi nam powód, dla którego mielibyśmy zacząć.
Stefan Żeromski Ponad stutysięczna armia Ruskich podchodzi pod Warszawę, a my wystawiamy dla pokrzepienia naszych żołnierzy moje Ponad śnieg bielszym się stanę, o którym wiele da się powiedzieć, ale nie to, że krzepi. Taki powód może być?
Juliusz Osterwa Pierwsza rzecz, Stefan: nie wystawiamy twojego Ponad śnieg bielszym się stanę, tylko nasze, Reduty, Ponad śnieg. To było raz. A dwa…
Wanda Siemaszkowa Było jeden, jest dwa, będzie trzy. Pani Wando, pani Heleno, chodźcie ze mną. Usiądziemy na widowni. Chłopcy dopiero zaczęli odliczanie. /schodzi ze sceny/
Helena Gromnicka /idąc z Wandą Siemaszkową/Ja tak lubię słuchać pana Juliusza. Jest taki żarliwy. Wierzy w to, co mówi i postępuje zgodnie z tą wiarą.
Wanda Siemaszkowa To jeszcze nie powód, żeby mu wierzyć, droga Heleno.
Wanda Osterwina /idąc z Wandą Siemaszkową i Heleną Gromnicką; oburzona/Proszę pani!
Wanda Siemaszkowa /idąc z Wandą Osterwiną i Heleną Gromnicką/ Nie sroż się, dziecko. Ja Julka lubię i cenię. Twój mąż jest cokolwiek nawiedzony, ale to wielki artysta teatru. I mówię ci to ja, Wanda Siemaszkowa. Na scenie od tysiąc osiemset osiemdziesiątego siódmego roku. /ona, Wanda Osterwina i Helena Gromnicka schodzą ze sceny/
Scena 3
/12 sierpnia 1920; wiejska świetlica gdzieś na froncie pod Warszawą/
Juliusz Osterwa Jesteś bodaj pierwszym dramatopisarzem w historii, któremu nie podoba się, że jego sztuka jest dobrze grana.
Stefan Żeromski Jeśli pokażesz naszym żołnierzom Wincentego z trzeciego aktu, tak dobrze zagranego, jak przed chwilą, to przegrają z Ruskimi zanim jeszcze wyjdą w bój.
Juliusz Osterwa Co ci nie pasuje w moim Wincentym?
Stefan Żeromski Wciel się w niego teraz. Z tej sceny, w której mówi oficerowi bolszewickiemu, że Polska zmartwychwstała. Może pojmiesz, o co mi idzie.
Juliusz Osterwa /do siebie/ Nie ma nic gorszego w teatrze, niż żyjący autor. /odchrząkuje; po chwili mówi jako Wincenty Rudomski; głos ma słaby, ciężko oddycha, mówi wolno/ „Wsłuchaj się dobrze. Za borami, za lasami usłyszysz gwar. To Polska z mogiły wstała. To ona, wielki i wzniosły wasz wróg, święty Jerzy, który wewnętrzną świętością, cnotą i potęgą, porazi w was smoka wiekuistej waszej moskiewskiej tyranii. Trwóżcie się, barbarzyńcy! W naszych osobach znieważacie wielki naród!”. /kończy grać; teraz mówi jako on sam/ No i?
Stefan Żeromski Wszystko fantastycznie. Poza tym, że mówisz w imieniu wskrzeszonej Polski, a nie wyglądasz na nowonarodzonego.
Juliusz Osterwa Wincenty wraca z wojny. Nie ma prawej nogi i prawej ręki. Jak, twoim zdaniem, ma wyglądać?
Stefan Żeromski To niech nie wygląda. Ale żeby chociaż brzmiał hardziej.
Juliusz Osterwa Co „hardziej”? Z czego „hardziej”? W didaskaliach stoi jak byk, że Wincenty: „mówi inaczej, […] gdyż od wybuchu pocisku w czasie bitwy miał twarz poszarpaną, złamaną szczękę i język okaleczony”. Sam tak napisałeś.
Stefan Żeromski W tysiąc dziewięćset dziewiętnastym roku! Wtenczas los młodego Rudomskiego miał być przestrogą. Teraz nie ma już przed czym przestrzegać. Trzeba się bić!
Juliusz Osterwa I będziemy się bić!
Stefan Żeromski Jak Wincenty, który własnej matki nie uratował przed rozstrzelaniem?!
Juliusz Osterwa Jak Wincenty, który w finale dramatu zamierzył się kulą na bolszewików! Ten jeden, bezbronny, wojenny inwalida, rzucając wyzwanie kilku sowietom z karabinami, dobrowolnie wydaje się na śmierć z łap tych współczesnych pogan. Wie bowiem, że jest od nich wyższy, czystszy. Odkupuje swe winy. Oddaje życie za spajające jego naród, tysiącletnie zasady. Znajdź polskiego żołnierza, który nie pragnąłby zginąć, jak on.
Stefan Żeromski I to im chcesz pokazać w przeddzień bitwy, tak? Bezsensowną, niczego niezmieniającą śmierć?
Juliusz Osterwa Nie, Stefan. Chcę im pokazać moralne zwycięstwo! /w głębi sali Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow wolno wstaje z krzesła; słychać szuranie nóg mebla o podłogę; Wanda Siemaszkowa, Wanda Osterwina i Helena Gromnicka zrywają się ze swoich miejsc/
Scena 4
/12 sierpnia 1920 roku; wiejska świetlica gdzieś na froncie pod Warszawą/
Helena Gromnicka Ktoś tu jest?!
Wanda Osterwina Z tyłu sali!
Helena Gromnicka Nic nie widzę. Tam mrok zupełny. /Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow zbliża się do pozostałych; taszczy coś ciężkiego, słychać jego kroki w podkutych butach/
Wanda Osterwina Zbliża się!
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow /wpada na krzesło; jego głos słychać z oddalenia/ Karlik reaktsii! A net, to krzesło. /idzie dalej; słychać jego kroki w podkutych butach/
Wanda Siemaszkowa Stefan, masz broń? Bo na przeora Osterwę nie liczę.
Stefan Żeromski Szlag! Nie pomyślałem o tym!
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow /znowu wpada na krzesło; jest już blisko/ Smert’ burzhuaznoy mebeli! /idzie dalej; słychać jego kroki w podkutych butach/
Wanda Siemaszkowa Pozostanie nam więc odnieść moralne zwycięstwo.
Wanda Osterwina Już tu jest!
Helena Gromnicka To bolszewik!
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow /stając przed pozostałymi/Gramofon. Dar bratniego narodu rosyjskiego. Od nas dla was. /stawia gramofon na scenie/ Kradziony, ale działa. Posłuchajcie. /włącza gramofon, słychać początek Roty Marii Konopnickiej; Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow po kilku taktach wyłącza muzykę/
Scena 5
/12 sierpnia 1920; wiejska świetlica gdzieś na froncie pod Warszawą/
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Ha, niepotrzebnie kradłem z płytą! /wyjmuje płytę i łamie ją/ Kruche, zaiste, jest dzieło artysty. Wiem coś o tym. Sam jestem twórcą.
Wanda Siemaszkowa I sowieckim oficerem, sądząc po mundurze. Jak wasza godność?
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Spasibo, nie mam. Tak lepiej dla zdrowia.
Wanda Siemaszkowa Pytałam o wasze imię.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Było tak od razu. Towarzysz Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow. Do usług. Waszych dla mnie, żeby nie było złudzeń.
Stefan Żeromski Czy jest towarzysz pewien, że znajduje się po właściwej stronie linii frontu?
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Najpewniejszy, że po najwłaściwszej.
Helena Gromnicka Ale tu jest Polska.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Gdzie, proszę obywatelki?
Helena Gromnicka No tutaj, wokoło.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Jeszcze dwa lata temu, o tej samej porze, jej tu nie było. Polska – rzecz umowna. Nie warto się do niej przywiązywać, bo pójdzie się na dno.
Wanda Osterwina Jak na razie doskonale utrzymujemy się na powierzchni.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Glony też, ale to jeszcze nie znaczy, że należy im przyznać prawo do samostanowienia, prawda? Dość jednak tego gadania. Niech przemówi sztuka. /wyciąga z wewnętrznej kieszeni munduru cztery pliki kartek i rozdaje je zebranym; egzemplarza nie otrzymuje tylko Stefan Żeromski/
Juliusz Osterwa /kartkując otrzymany plik/ Co to jest?
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Poprawione przeze mnie Ponad śnieg. Zgodnie z zasadą – uczyć, bawiąc, bawić, ucząc – w przystępny sposób przybliża nasze idee. Dzięki temu łatwiej będzie wam, Polakom, przyjąć je jako własne, co z kolei nam, Rosjanom, pozwoli przejść suchą stopą przez to bajoro zwane Polską w drodze na Zachód Yevropy. Tak my to vidim.
Stefan Żeromski Nie, nie, nie! Ja protestuję! Nie godzę się! Ja… /Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow strzela do niego z pistoletu; Stefan Żeromski pada martwy; zalega cisza/
Scena 6
/12 sierpnia 1920 roku; wiejska świetlica gdzieś na froncie pod Warszawą/
Helena Gromnicka /wstrząśnięta/ Zabił… Pana Stefana zastrzelił…
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Posłuchaj mnie teraz, priwislanski szlamie. Żeromski miał rację. Jego sztuka niezbyt zagrzewa do boju. I to by nam pasowało. Szczególnie w obecnej sytuacji. Jednak bieda z jego dramatem polega na tym, o czym z kolei mówił Osterwa. Wincenty tak przegrywa, że wygrywa. My na to absolutnie ne mozhem się zgodzić. My znayem polyakov. W przeszłości po wielokroć rozbijaliśmy was w drebiezgi. A wy i tak składaliście się z powrotem do tej waszej polskiej kupy. Dawniej nas to bawiło. Dziś uważamy, że w tym tkwi najżywotniejsza siła waszego narodu. Dlatego, zanim ostatecznie pokonamy polskie państwo od zewnątrz, musimy zniszczyć polyakov od środka. Wypatroszyć ich z Pol’shi, żeby potom Pol’shu wypatroszyć z nich.
Juliusz Osterwa Nigdy na to nie pozwolimy! /Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow uderza go otwartą dłonią w twarz; Juliusz Osterwa pada na podłogę/
Wanda Osterwina /klęcząc przy Juliuszu Osterwie/ Julek! Julek! Nic ci nie jest?
Juliusz Osterwa /podnosząc się z podłogi/ Nie, nie… tylko mnie spoliczkował.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Otóż to, ty ziemio niczyja między Wschodem a Zachodem. Niech ten „tylko policzek” wymierzony Juliuszowi Osterwie będzie dla ciebie, jak ręka wyciągnięta do zgody. Uściśniecie ją po bratersku, wystawiając moją adaptację Ponad śnieg. Gdy polski żołnierz zobaczy ją w wykonaniu Reduty, rzuci się naszemu nie do gardła, lecz w ramiona. I o ten serdeczny rzut nam idzie. Nie żebyście nam się poddali, a oddali. Poddani zawsze prędzej niż później się buntujecie. Oddani jesteście natomiast całym sercem. Rzecz w tym, żeby było ono nasze, w waszych piersiach dla nas biło. Ot, i wsio.
Wanda Siemaszkowa /czyta/ „Ponad śnieg czerwony sztandar, a kto nie chce, tego w mordę”. To jest, za przeproszeniem, tytuł?
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Da. I na tym kończymy próbę stolikową. Musimy działać szybko. Jesteśmy w awangardzie walki o rząd dusz. Gdy go zdobędziemy, rząd realny straci moralną legitymizację do sprawowania władzy. Dzięki temu unikniemy niepotrzebnego rozlewu krwi. Będzie tylko ten potrzebny… I ewentualnie jakiś dodatkowy… Ale mały. Co jest?! Jazda na scenę! Mam jeszcze sporo kul w magazynku! /wszyscy wchodzą na scenę; Rozwałkow odchrząkuje i mówi/ Scena pierwsza. Do Wincentego, w tej roli wy, Osterwa, przychodzi Joachim, którego gram ja. Akcja!
Scena 7
/12 sierpnia 1920 roku; wiejska świetlica gdzieś na froncie pod Warszawą; próba adaptacji Rozwałkowa Ponad śnieg Żeromskiego przed pokazem dla polskich żołnierzy/
Juliusz Osterwa /jako Wincenty/ Wciąż leje, Joachimie?
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow /jako Joachim/ Jak to w burżuazyjno-szlachecko-kapitalistycznej, gnijącej Polsce, jaśniepanie Wincenty. Deszcz, szaruga, wiatr i chłód.
Juliusz Osterwa /jako Wincenty/ W sowietach nie pada?
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow /jako Joachim/ Jak się każe, to pada. Jak się zabroni, to nie. Tam jest porządek.
Juliusz Osterwa /jako Wincenty/ Wiedziałem…
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow /jako reżyser/ Wsio w pariadkie. Teraz scena druga. Joachim wychodzi, wchodzi Irena.
Scena 8
/12 sierpnia 1920 roku; wiejska świetlica gdzieś na froncie pod Warszawą; próba adaptacji Rozwałkowa Ponad śnieg Żeromskiegoprzed pokazem dla polskich żołnierzy/
Wanda Osterwina /jako Irena/ Wiko! Ja wiem, w jakiej jesteśmy sytuacji, w tej burżuazyjno-szlachecko-kapitalistycznej, gnijącej Polsce i wydumanych problemach jej klas posiadających! Mój narzeczony, pan Olelkowicz, do którego nic nie czuję, jedzie do nas w tę ulewę. Ożeni się ze mną jutro. Jakby tego było mało, ty kochasz mnie, ale zaręczony jesteś z Heleną.
Juliusz Osterwa /jako Wincenty/ Ach, Ireczko! Jakże trafnie ujęłaś naszą sytuację! Zapomniałaś wszakże o jednym! Przecież będąc narzeczoną pana Olelkowicza, którego nie kochasz, kochasz mnie, będącego po słowie z Heleną, której nie kocham, gdyż kocham ciebie, którego ty kochasz, będąc narzeczoną pana Olelkowicza. I tak zamyka się czworokątny okrąg uczuciowy, jaki tworzymy!
Wanda Osterwina /jako Irena/ Ja się z niego wypisuję, Wiko.
Juliusz Osterwa /jako Wincenty/ Jak to?! Co się stało?!
Wanda Osterwina /jako Irena/ Stulecia wyzysku ludu pracującego miast i wsi się stały. Jeszcze wczoraj myślałam, że to nic takiego. Że to ot, tak sobie zleciało, a człowiek nawet nie zauważył kiedy. Ale dziś już tak nie myślę. Tej nocy miałam sen.
Juliusz Osterwa /jako Wincenty/ Co ci się śniło?
Wanda Osterwina /jako Irena/ Chłoporobotnik. W jednej dłoni dzierżył sierp, w drugiej młot. Był wyzyskany, lecz piękny. Mówię mu: „dzień dobry, Chłoporobotniku. Co chłopoporabiasz w moim śnie?”. /udaje głos Chłoporobotnika/: „Żądam spłacenia dziejowego długu” – on mi na to. „Z czego ci go spłacę?” – odpowiadam – „moim majątkiem zarządza despotka-matka Wincentego”.
Juliusz Osterwa /jako on sam/ Co? Rozwałkow, to kompletna bzdura.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow /jako reżyser/ Nie jesteście na próbie z Limanowskim, tylko ze mną! Nie myśleć, czytać albo kula w łeb!
Juliusz Osterwa /jako on sam; ciężko wzdycha/ No dobrze… /jako Wincenty/ Wierz mi, Ireno, że gdybym miał inną matkę, to poprosiłbym ją, żeby wymogła na tej, którą mam, zmianę jej polityki wobec nas. Z ziemiańsko-spekulacyjno-krwiopijnej na demokratyczno-ludową.
Wanda Osterwina /jako Irena/ To się na nic nie zda, jeśli my sami nie zdemokratyzujemy się na ludowo! Nie mamy prawa dłużej trzymać w szprychach koła naszego anachronicznego porządku społecznego postępowego kija komunistycznego ładu. Bo jeszcze się złamie i co będzie? Chłoporobotnik powiedział mi we śnie, co musimy zrobić. Chodź, wyjaśnię ci.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow /jako reżyser/ Doskonale. Wincenty z Ireną wybiegają. Wchodzą: Siemaszkowa w roli Rudomskiej i Gromnicka jako Helena.
Scena 9
/12 sierpnia 1920 roku; wiejska świetlica gdzieś na froncie pod Warszawą; próba adaptacji Rozwałkowa Ponad śnieg Żeromskiego przed pokazem dla polskich żołnierzy/
Wanda Siemaszkowa /jako Rudomska/ Pojawił się ktoś inny, Heleno? Ktoś zamiast Wika?
Helena Gromnicka /jako Helena/ Tak.
Wanda Siemaszkowa /jako Rudomska/ Kto?
Helena Gromnicka /jako Helena/ Młotkowy.
Wanda Siemaszkowa /jako Rudomska/ Z fabryki?
Helena Gromnicka /jako Helena/ A jednocześnie, jak z bajki.
Wanda Siemaszkowa /jako Rudomska/ Jako matka Wincentego, potępiam cię. Jako kobieta, zazdroszczę. Jako obszarniczka, rozważam sprzedaż włości i zakup fabryki.
Helena Gromnicka /jako Helena/ Ja chcę mówić do obywatelki. Czy mogę?
Wanda Siemaszkowa /jako Rudomska/ Nigdy nie chciałam być dla ciebie kimś innym. To nasze upadłe społeczeństwo zmuszało mnie do chałturzenia przed tobą w rolach, które w zatęchłym teatrze bulwarowym życia codziennego zblazowanej burżuazji, oddzielały nas od siebie niewidoczną a nieprzebytą, czwartą ścianą klasowego konwenansu. Jeżeli zatem pragniesz ją teraz skruszyć, krusz. Wyglądam ciebie po drugiej stronie, jak jutrzenki szczęśliwego jutra.
Helena Gromnicka /jako Helena/ Obywatelko, wysłuchaj mnie. To ja, jutrzenka szczęśliwego jutra. Kochamy się z Młotkowym! To znaczy, nie do końca wiem, z którym. Oni wszyscy są do siebie tak cudownie podobni. Jednakowo czarni od smarów, mokrzy od potu i otoczeni wonią tylko na Wielkanoc i Boże Narodzenie mytego ciała. Ale gdy któryś z nich bierze mnie podczas przerwy obiadowej na hałdzie rakotwórczego koksu, czuję, że to właśnie ten jedyny, tylko mi pisany.
Wanda Siemaszkowa /jako Rudomska/ Ja zaznałam wyłącznie jaśniepańskiej miłości. O ile można tak nazwać tych kilka chwil rachitycznej kotłowaniny w łóżku z kimś, kto z racji sprawowanej funkcji, jest twoim mężem.
Helena Gromnicka /jako Helena/ Z kolei każdy młotkowy jest pełen pasji. Ale co z tego, skoro zrywa się, niby spłoszony cietrzew, na dźwięk gwizdka ogłaszającego koniec fajerantu?
Wanda Siemaszkowa Pociesz się, obywatelko-jutrzenko-szczęśliwego-jutra. Moment, gdy słodkie tête-à-tête młotkowych nie będą uzależnione od biznesplanu pazernego kapitalisty już nadchodzi. I to szparko, bo poganiają go bagnety dziarskich chłopców z Armii Czerwonej.
Helena Gromnicka /jako Helena/ Lecz kiedy wreszcie przyjdzie, nie zaznam szczęścia!
Wanda Siemaszkowa /jako Rudmoska/ Ty?! Jutrzenka szczęśliwego jutra?!
Helena Gromnicka /jako Helena/ Tak, właśnie ja. Bolszewicy zamienią nas miejscami. Mnie i młotkowych. Ja trafię do fabryki, oni – na salony.
Wanda Siemaszkowa /jako Rudomska/ Biedna Heleno! Jakiego ty masz pecha do dziejów!
Helena Gromnicka /jako Helena/ To zasłużona kara za to, że przyszłam na świat w tej klasie społecznej, w jakiej przyszłam. Ale istnieje sposób, aby odkupić tę winę, zmazać hańbę podłego urodzenia i odczarować zły los. Trzeba sprowadzić tu komunistów jeszcze zanim się zjawią.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow /jako reżyser/ Bierze Rudomską za rękę i razem wychodzą. /do Wandy Siemaszkowej i Heleny Gromnickiej/ Poszły! /Wanda Siemaszkowa i Helena Gromnicka robią kilka kroków/ Ostatnia scena. Noc. Grobla. Wokół szaleje ulewa. Osterwa, włóżcie tę płytę do gramofonu. /daje Juliuszowi Osterwie płytę winylową; Juliusz Osterwa podchodzi do gramofonu i wkłada ją do urządzenia/ Będziemy mieli nastrój. /chwila ciszy; słychać charakterystyczny szmer przesuwającej się po winylu igły/
Scena 10
/12 sierpnia 1920 roku; wiejska świetlica gdzieś na froncie pod Warszawą; próba adaptacji Rozwałkowa Ponad śnieg Żeromskiego przed pokazem dla polskich żołnierzy; z gramofonu grzmi Międzynarodówka w wykonaniu rosyjskiego chóru/
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Pomyliliście płyty. Ta jest na finał.
Juliusz Osterwa Ja się pomyliłem? Przecież to wy mi ją daliście.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow I wtedy była dobra. Do pomyłki musiało dojść po drodze do gramofonu.
Juliusz Osterwa Niemożliwe.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Po prostu się przyznajcie. Potem wszystko samo się ułoży. Przerabiamy to w naszych turmach codziennie. Tam wszyscy są niewinni. A jednak się przyznają. I od razu lżej im w celi siedzieć. Wam też ulży.
Juliusz Osterwa Niczego nie zrobiłem!
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Każdy tak mówi.
Juliusz Osterwa Ale to prawda!
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Prawda to zdrajczyni ideałów rewolucji! /podchodzi do gramofonu, wyłącza go, wyjmuje płytę/ Prawda zdradziła, bo zaczęła przeczyć faktom. Teraz w łagrze intensywną reedukację przechodzi. Może jeszcze wyjdzie na ludzi. O ile przeżyje. /wkłada nową płytę do gramofonu/ To jest odpowiednia płyta. /z gramofonu słychać szum wiatru i intensywnej ulewy oraz grzmoty/ Noc. Grobla. Wokół szaleje ulewa. Wincenty z paniczykowatą perfidią gmera przy stawidłach upustu. Irena obserwuje go w perwersyjnym podnieceniu. Przychodzą Helena i Rudomska. Także perwersyjnie podniecone.
Scena 11
/12 sierpnia 1920 roku; wiejska świetlica gdzieś na froncie pod Warszawą; próba adaptacji Rozwałkowa Ponad śnieg Żeromskiego przed pokazem dla polskich żołnierzy; w tle, z gramofonu, słychać grzmoty, szum porywistego wiatru i intensywnej ulewy/
Helena Gromnicka /jako Helena/ Irena! Co ty tu robisz?!
Wanda Osterwina /jako Irena/ Demokratyzuję się na ludowo.
Wanda Siemaszkowa /jako Rudomska/ Stojąc na grobli i moknąc w deszczu?
Wanda Osterwina /jako Irena/ Nie, patrząc, jak Wincenty niszczy upust, żeby wielka fala zmyła pana Olelkowicza z powierzchni ziemi. A wy, co? Na spacerze?
Helena Gromnicka /jako Helena/ Na sprowadzaniu tu komunistów przed komunistami.
Wanda Osterwina /jako Irena/ A to jakim sposobem?
Wanda Siemaszkowa /jako Rudomska/ Wystarczy zalać pana Olelkowicza wodą i gotowe!
Helena Gromnicka /jako Helena/ Komuniści zabijają wrogów ludu. Pan Olelkowicz jest wrogiem ludu. Kto go zabije, ten jest komunistą. My go zabijemy przez utopienie, więc zostaniemy komunistkami.
Wanda Osterwina /jako Irena/ Nasze cele się nie wykluczają. Możemy połączyć siły w patrzeniu na Wika.
Wanda Siemaszkowa /jako Rudomska/ Jestem taka dumna z syna! Wreszcie jakaś uczciwa praca, a nie tylko to wieczne dziedziczenie pozycji i majątku po przodkach.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow /jako reżyser/ Przybiega Joachim. /podbiega kilka kroków/
Scena 12
/12 sierpnia 1920 roku; wiejska świetlica gdzieś na froncie pod Warszawą; próba adaptacji Rozwałkowa Ponad śnieg Żeromskiego przed pokazem dla polskich żołnierzy; w tle, z gramofonu, słychać grzmoty, szum porywistego wiatru i intensywnej ulewy/
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow /jako Joachim/ Klaso jeszcze, niestety, panująca, ale już, na szczęście, niedługo! Co ty wyprawiasz, chwiejąc się nad grobem?!
Helena Gromnicka /jako Helena/ Strzelamy z Aurory wodą na środku lądu!
Wanda Osterwina /jako Irena/ Prosto w pana Olelkowicza!
Wanda Siemaszkowa /jako Rudomska/ Pałac Zimowy na miarę naszych możliwości!
Juliusz Osterwa /jako Wincenty/ Upust zaraz pęknie! Idę do was, bo jeszcze coś mi się stanie!
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow /jako Joachim/ Ludzie!, tam są ludzie! Spójrzcie! Między naszą groblą, a drogą, po której jedzie pan Olelkowicz! Sońka Obarówna tatarak zbiera!
Helena Gromnicka /jako Helena/ Panie Olelkowicz, ty draniu! Zobacz, co narobisz! Niewinną dziewczynę przez ciebie zamordujemy! /z płyty gramofonowej rozlega się huk pękającej tamy i lejącej się, olbrzymiej masy wody/
Scena 13
/12 sierpnia 1920 roku; wiejska świetlica gdzieś na froncie pod Warszawą; próba adaptacji Rozwałkowa Ponad śnieg Żeromskiego przed pokazem dla polskich żołnierzy; w tle, z gramofonu, słychać grzmoty, szum porywistego wiatru, intensywnej ulewy, huk pędzącej, olbrzymiej masy wody/
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow /jako Joachim/ Woda wali prosto na pana Olelkowicza!
Helena Gromnicka /jako Helena/ Ale po drodze pogrąży Sońkę Obarównę!
Juliusz Osterwa /jako Wincenty/ Dziewczynka właśnie zobaczyła nadciągającą falę. Ucieka!
Wanda Siemaszkowa /jako Rudomska/ Nie wypuściła tataraku z rąk!
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow /jako Joachim/ Gierojczyni!
Wanda Siemaszkowa /jako Rudomska/ Lecz co to? Zbliża się do niej jeździec na białym koniu!
Helena Gromnicka /jako Helena/ Pan Olelkowicz?!
Wanda Osterwina /jako Irena/ Nie. Mundur ma sowiecki.
Helena Gromnicka /jako Helena/ Któż ci on?!
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow /jako Joachim/ To Siemion Michajłowicz Budionny!
Wanda Siemaszkowa /jako Rudomska/ Staje między Sońką a kipielą!
Wanda Osterwina /jako Irena/ Unosi do góry drzewiec z czerwonym sztandarem!
Helena Gromnicka /jako Helena/ Zginą oboje! Nie mogę na to patrzeć!
Wanda Siemaszkowa /jako Rudomska/ Patrz, Heleno! Patrz!
Wanda Osterwina /jako Irena/ Woda rozstępuje się przed Budionnym i Sońką!
Juliusz Osterwa /jako Wincenty/ Zaraz za nimi ponownie zbija się w jeden nurt i rwie bezpośrednio na pana Olelkowicza!
Wanda Siemaszkowa /jako Rudomska/ Sońka uratowana! Pan Olelkowicz trafiony-zatopiony!
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow /jako Joachim/ Pobeda! /krótka pauza, jako reżyser/ I konets! /wyłącza gramofon/
Scena 14
/12 sierpnia 1920 roku; wiejska świetlica gdzieś na froncie pod Warszawą/
Helena Gromnicka Uff… nareszcie!
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Jest też epilog.
Wanda Siemaszkowa Jeszcze tego brakowało.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Budionny na śmierć pałuje w nim jaśniepaństwa drzewcem od czerwonego sztandaru. Za ich spisek na życie Sońki. Reakcjoniści w trakcie tłuczenia uznają karę za słuszną. Umierają, prosząc o przyjęcie do Partii.
Juliusz Osterwa Trochę to brutalne.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Nasz głównodowodzący rewolucją w kulturze, generał Anton Franciszkowicz Gramscjow, doszedł do podobnego wniosku. Uznał, że to dla was i waszej wrażliwości za wcześnie. „Najpierw niech Budionny wygra z Polyakami w polu. Dopiero potem może ich katować po sztukach scenicznych” – tak mi powiedział. „Chyba, że sami chcecie stanąć po tej stronie plutonu egzekucyjnego, z której nikt nie wraca bez co najmniej jednej kuli w ciele” – dla jasności dodał. Dlatego na razie ne budet epiloga.
Juliusz Osterwa Z nim, czy bez niego, my nie wystawimy tej sztuki.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Chyba się przesłyszałem.
Juliusz Osterwa Nie przesłyszeliście się. Polacy sami o sobie mówią, że naród z nich wspaniały, ale ludzie nienajlepsi. Częścią powołania naszej pięknosłużby jest to, aby ludzie dorośli do narodu. Aby wreszcie zrozumieli, że bez niego nie ma ich. Że dzięki niemu nie posiadają tylko własnych biografii, lecz wielowiekową historię, z której czerpać winni naukę i siłę. Oraz dumę i… przepraszam, macie łzy w oczach?
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Nie… /zalewa się krokodylimi łzami/ To znaczy, tak… Na cóż kłamać…? Bo widzicie… ja też jestem Polakiem. Tyle że z powyrywanymi korzeniami… Towarzysze mnie wypielili… Z chwastów, mówili… A to polskość była!
Juliusz Osterwa /przytulając Pogożelija Pożogowicza Rozwałkowa/Przytul się, Pogożelu. To dla takich, jak ty powstała Reduta. Wystawia najpiękniejsze dzieła polskiej literatury, abyście odnaleźli w sobie polskość, pokochali ją, na nowo w nią wrośli. I żeby ona w was rozkwitła. Wasze dusze, wyjałowione przez obcych, przemieniła w bujny, sielski i zaciszny ogród.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow /płacząc à la manière de crocodile/ A w nim, pod lipą, zasłuchani w Szopenie, zaczytani w Mickiewiczu, zapatrzeni w Matejkę, odnajdziemy wewnętrzną harmonię… Nie… To zbyt piękne… Muszę wyjść… /szybko wychodzi, zamyka za sobą drzwi/
Scena 15
/12 sierpnia 1920 roku; wiejska świetlica gdzieś na froncie pod Warszawą/
Juliusz Osterwa Oto jest moc słowa.
Wanda Siemaszkowa Szkoda tylko, że bolszewicy nie przyszli tu na konkursu recytatorski.
Helena Gromnicka Pani to zawsze musi powiedzieć coś takiego, że tylko się powiesić.
Wanda Siemaszkowa To nie moja wina, że Rosjanie od zawsze uciekali przed Rosją w imperium. Onegdaj carskie, dziś radzieckie. Im jest wsio rawno, byleby nie musieli być z nią sam na sam. Moc słowa nic tu nie poradzi. Co innego – siła ognia.
Wanda Osterwina Nie słuchaj jej, Julku. To było piękne, natchnione. Rozwałkow na pewno przeżywa teraz wewnętrzną przemianę.
Wanda Siemaszkowa Zobaczymy. /Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow otwiera drzwi/
Scena 16
/12 sierpnia 1920 roku; wiejska świetlica gdzieś na froncie pod Warszawą; Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow wraca; słychać skrzypienie metalowych kół; stękając i sapiąc, Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow wtacza na salę ciężki karabin maszynowy Maxim/
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Oto jest moc. Tyazhelyy pulemet Maxim.
Wanda Siemaszkowa I zobaczyliśmy.
Juliusz Osterwa Co to ma znaczyć, Pogożelij? Gdzie twoja polskość?
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow W kompostowni. A wy, Osterwa, pójdziecie ze mną.
Wanda Osterwina Nie idź, Julek!
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Czy wspomniałem, że zasięg tego karabinu to tysiąc dwieście metrów, a wy stoicie znacznie, znacznie bliżej?
Helena Gromnicka Komuniści tylko wobec bezbronnych są tacy odważni?
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Jakie to polskie. Wiedzą, że tak czy inaczej zabiorę im tego Julka, ale pyszczyć będą do samego końca. Osterwa, marsz! Chyba, że wolicie obejrzeć epilog mojego dramatu w rzeczywistości? Irena, Rudomska i Helena umrą pod postaciami Osterwiny, Siemaszkowej i Gromnickiej. To jak będzie? Po dobroci? Czy po trupach? /odbezpiecza karabin/
Juliusz Osterwa Nie strzelajcie! Już z wami idę. /wychodzi; za nim idzie Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow/
Scena 17
/niebo nad Warszawą; Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow i Juliusz Osterwa lecą w samolocie DFW C.V; słychać warkot silnika maszyny i szum wiatru/
Juliusz Osterwa Lecimy do Moskwy?
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Po co? Zmądrzejecie tutaj, na niebie nad Warszawą.
Juliusz Osterwa Nie zmienię zdania w sprawie sztuki. Jako pięknosłużebnicy mamy budować wspólnotę, a nie ją demontować.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow A co, jeśli jedyną wspólnotą, jaką pozwolimy wam budować, będzie wspólnota zdemontowana? /do warkotu silnika i szumu wiatru dochodzą teraz odgłosy bitwy z dołu – wybuchy pocisków, krzyki żołnierzy, terkot karabinów/
Scena 18
/niebo nad Warszawą; słychać warkot silnika samolotu, szum wiatru oraz odgłosy bitwy, która toczy się w dole/
Juliusz Osterwa Bitwa! Już się rozpoczęła! Zdobyliście Radzymin! Zmierzacie na Pragę, Nieporęt i Jabłonnę! Wszędzie stawiamy zacięty opór. Zatrzymujemy was. Ale jak tak dalej pójdzie, w końcu nas przełamiecie. Co ja widzę?! Piłsudski idzie z ofensywą znad Wieprza! Zagłuszamy waszą radiostację! Puszczamy wam fragmenty Pisma Świętego zamiast rozkazów!
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Dlatego zawsze powtarzamy i powtarzać będziemy – świeckie państwo! Nie mieszać kościoła do polityki!
Juliusz Osterwa Wycofujecie się na całym froncie! Gdzie tam „wycofujecie”! Uciekacie! Wygraliśmy! WYGRALIŚMY! /odgłosy bitwy cichną, z dołu słychać wiwaty/ Polska ocalona! /nagle wiatr zaczyna wiać mocniej, wali o poszycie samolotu, silnik się krztusi/
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Przejściowe turbulencje. Przeczekamy je w tej chmurze nad nami. /słychać oddalający się warkot silnika wznoszącego się samolotu, wiwaty z dołu stopniowo cichną/
Scena 19
/w chmurze na niebie nad Warszawą; słychać tylko cichy warkot silnika samolotu/
Juliusz Osterwa Tu już tak nie trzęsie.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Im bliżej Polski, tym większa amplituda dziejowych drgań. O wstrząsach wtórnych nie wspominając. Co wy takiego widzicie w tym kawałku ziemi o tak niestabilnej tektonice historycznej? Padliście na niego, jak Hiob na Us, i cierpicie za miliony. Żeby chociaż dolarów albo funtów, ale nie – wy za ludzi cierpicie. Głupiej nie można
Juliusz Osterwa Cierpienie jest drogą zbawienia.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow I zaprawdę szczęśliwi ci, którzy ostrzeliwują ją z tanków, gdy inni po niej kroczą. /wyjmuje i zapala papierosa/ Czy znacie to uczucie, kiedy mówi się Bogu – „paszoł won!” – a On odchodzi? Myśmy je poznali. Na początku było trochę straszno, jednak z czasem człowiek się przyzwyczaił. Nie, że przestał się bać, ale po prostu zobojętniał na strach. I na resztę porywów tej, tak zwanej, duszy.
Juliusz Osterwa Bo ją stracił.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Pierwszy raz się z wami zgodzę. Więc może wy, w ramach przysłowiowej, staropolskiej gościnności, zgodzicie się ze mną, że należy pokazać moją sztukę waszym żołnierzom w tysiąc dziewięćset dwudziestym roku, zanim będzie za późno?
Juliusz Osterwa „Za późno” na co? Na nasze zwycięstwo?
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Cierpieć chcecie, czy wygrywać? Zdecydujcie się. /ostatni raz zaciąga się papierosem i wyrzuca go/ Zresztą, wasze zdanie i tak nie jest nikomu do niczego potrzebne. Wracamy na dół! /silnik znowu pracuje głośniej, samolot wylatuje z chmury/
Scena 20
/niebo nad Warszawą; słychać tylko silnik maszyny/
Juliusz Osterwa Co to? Gdzie jesteśmy?
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Tam, gdzie byliśmy wcześniej, dwadzieścia cztery lata później.
Juliusz Osterwa To Warszawa?
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Polska ocalona z sierpnia tysiąc dziewięćset dwudziestego roku, w październiku roku tysiąc dziewięćset czterdziestego czwartego.
Juliusz Osterwa Gruzy… Zgliszcza… To Zamek Królewski? Ostał się fragment jednej ściany… To okno pokoju Stefana…
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Staliśmy na prawym brzegu Wisły i patrzyliśmy jak Warszawa ginie zarzynana przez Niemców. Rzucilibyśmy się jej na ratunek, gdybyśmy mieli dusze. Wiecie, te od Boga. I Jego przykazania. Ale my mieliśmy prikazy. Od Stalina.
Juliusz Osterwa Od kogo?
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow A, tak, wy go możecie jeszcze nie kojarzyć. Teraz, to znaczy wtedy, w tysiąc dziewięćset dwudziestym, częściowo z jego winy przegraliśmy bitwę o Warszawę. Ale w tysiąc dziewięćset czterdziestym czwartym Armia Czerwona stanęła tam, gdzie powinna stanąć wtedy, to znaczy teraz, i zawdzięcza to właśnie Stalinowi. Historia bywa przewrotna, co?
Juliusz Osterwa Zwłaszcza w naszej części Europy.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow I duma sobie baćka Stalin, czytając raporty z agonii miasta, że gdyby otworzyło przed nim swe bramy dwadzieścia cztery lata wcześniej, nie dałby Niemcom go zniszczyć.
Juliusz Osterwa Bo zniszczyłby je sam.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Ale inaczej. Twórczo. Niemcy niszczą, bo nienawidzą ludzi. Komuniści – ponieważ ludzkość kochają, pragną ją zbawić. Jeśli więc zabijamy, to w afekcie. A to zawsze okoliczność łagodząca.
Juliusz Osterwa Nie dla waszych ofiar.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Nasze ofiary, to nie ofiary, tylko wrogowie. Gdy ich już pokonamy, nastanie era wiecznego pokoju. Czy nie warto dla niej wystawić mojej sztuki? Po co ma, biedaczka era, przedzierać się przez gruzy Warszawy w tysiąc dziewięćset czterdziestym czwartym roku, skoro może to zrobić już w dwudziestym? I gdzie by teraz doszła, gdyby wtedy ją przepuścić? Moglibyśmy zrównywać właśnie z ziemią Lizbonę, a kto wie, czy nie Los Angeles? /w oddali słychać szum silnika odrzutowego; bardzo szybko zbliża się do Juliusza Osterwy i Pogożelija Pożogowicza Rozwałkowa/ Chto eto za chort?!
Scena 21
/niebo nad Warszawą; warkot silnika samolotu oraz szum współczesnego napędu odrzutowego, który słychać już z bardzo bliska/
Stefan Żeromski Hop, hop, Julku!
Juliusz Osterwa Stefan?! Przecież ty nie żyjesz!
Stefan Żeromski Ty też, Juleczku! Ale w złym towarzystwie! Przybyłem, żeby zabrać cię od Rozwałkowa!
Juliusz Osterwa Jak?! Lecący samolot to nie dorożka! Nie wyjdę z niego tak po prostu.
Stefan Żeromski Skocz! Złapię cię!
Juliusz Osterwa Na pewno?! Twojemu aeroplanowi co nieco brakuje. Nie ma kadłuba, skrzydeł, ogona. W zasadzie to w ogóle nie jest aeroplan!
Stefan Żeromski Bo to flyboard! Bileterka mi dała.
Juliusz Osterwa Co?! Jaka bileterka?!
Stefan Żeromski Potem ci wyjaśnię! Skacz!
Juliusz Osterwa A Rozwałkow?! To nie jest zwykły radziecki oficer!
Stefan Żeromski Jeszcze się nie zorientowałeś, że on jest „częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie dobro czyni”?
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Ja wam dam dobro, Polyaki! /wykonuje gwałtowny skręt samolotem, silnik maszyny wchodzi na najwyższe obroty/
Scena 22
/niebo nad Warszawą; słychać warkot silnika samolotu oraz szum współczesnego napędu odrzutowego/
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Nie chciałeś paść od pistoletu, to masz tu serię z działka pokładowego! /strzela serią z działka pokładowego/
Stefan Żeromski Już raz mnie zabiłeś w dziewięćset dwudziestym, a i tak umarłem dopiero w dwudziestym piątym!
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow /strzela serią z działka pokładowego/ Lechicki tumiwisizm! /strzela serią/ Sarmackie sobiepaństwo! /strzela serią/ Polska obłomowszczyzna!
Stefan Żeromski Ruskie gadanie! Julek, wychodzimy!
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow /strzela serią/ Wyziońcie ducha, żebym mógł was zabić!
Stefan Żeromski Julek! Na trzy! Raz! Dw… /orientuje się, że Juliusza Osterwy nie ma w samolocie/ Julek?! Gdzie jesteś?!
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Pewnie wypadł, gdy manewrowałem samolotem. Było przede mną nie uciekać i od razu zdechnąć! /puszcza serię z działka pokładowego; silnik odrzutowy wchodzi na wyższe obroty – Stefan Żeromski leci w dół na ratunek Juliuszowi Osterwie/I rzucił się w przestwór, jak Czarniecki przez morze. Jakie to polskie! Tfu! /warkot silnika wznoszącego się samolotu/
Scena 23
/niebo nad Warszawą; słychać szum napędu odrzutowego pracującego na wysokich obrotach/
Juliusz Osterwa /spada, krzyczy/Aaaaaaaaaaa!
Stefan Żeromski /łapiąc Juliusza Osterwę/ Mam cię! /silnik odrzutowy pracuje ciszej, wolniej/
Juliusz Osterwa Stefan! Bogu dzięki! /całuje Stefana Żeromskiego po policzkach, ściska go/ Co tu się stało? Dlaczego powiedziałeś, że nie żyję?
Stefan Żeromski Bo umarłeś. Przypomnij sobie.
Juliusz Osterwa Zaraz, zaraz… Coś mi świta. Jest maj, leżę w szpitalu przy Emilii Plater w Warszawie, bardzo boli mnie brzuch. Nagle słyszę czyjś głos.
Scena 24
/10 maja 1947 roku; sala w lecznicy Ministerstwa Zdrowia w Warszawie, przy ul. Emilii Plater/
Wanda Osterwina Nic się nie bój, ukochany. Zaraz wszystko przejdzie, żeby już się nie skończyć. /Juliusz Osterwa jęczy z bólu/ Ciii, Maluszku, ciii. Musisz być dzielny. Niedługo znowu będziemy razem. Spotkamy się we foyer przy salach redutowych. Będę tam na ciebie czekała ze Stefanem Żeromskim. Pójdziemy we troje na spektakl. Usiądziemy w pierwszym rzędzie widowni. Światła przygasną, zapadnie mrok, nastanie cisza. /jęk Juliusza Osterwy cichnie/ Zanim kurtyna się uniesie, minie wieczność. Potem ukaże nam się scena. Co na niej zobaczymy, Maluszku mój kochany, tego swym recenzenckim piórem nie opisałby nawet Boy.
Scena 25
/niebo nad Warszawą; słychać szum napędu odrzutowego pracującego na wysokich obrotach/
Juliusz Osterwa Trzymam się za obolały brzuch, myślę, że to głos mojej żony, ale że to niemożliwe, bo ona umarła wiele lat temu. Nagle jakieś potężne ukłucie w żołądku, a może to serce mi pęka… Przymykam oczy. Gdy je otwieram, jestem w jasno rozświetlonym foyer. Podłoga lśni wyfroterowana, ja we fraku, jakbym przyszedł na ważną premierę. Jest tak, jak mówiła. Tylko was tam nie ma.
Stefan Żeromski Czekaliśmy na ciebie. W pewnym momencie usłyszeliśmy czyjeś kroki. Myśleliśmy, że to ty, ale to był pracownik techniczny teatru. Powiedział, że jest od Szefa, po czym wskazał palcem ku górze i uśmiechnął się tajemniczo. Następnie otworzył drzwi naprzeciwko nas, chociaż jestem pewien, że wcześniej ich tam nie było. Gestem dał nam do zrozumienia, żebyśmy weszli.
Juliusz Osterwa Drzwi! Tak! Tam są drzwi! Akurat zatrzaskują się za kimś, kiedy przed nimi staję. A na nich napis: „Juliusz Osterwa 1885-1947”. Gdy go czytam, pojawia się przy mnie mała dziewczynka z warkoczykami w kolorze pszenicy.
Scena 26
/10 maja 1947 roku; foyer, pod drzwiami z napisem: „Juliusz Osterwa 1885-1947”/
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Dzień dobly. Jestem małom dziewcynkom z walkocykami w koloze psenicy.
Juliusz Osterwa To dlaczego masz na brodzie kilkudniowy zarost?
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Bo siem nie ogoliłam. Hi, hi, hi. Taki duzy, a takich zecy nie wie. Hi, hi, hi. Chces psejść pses te dzwi?
Juliusz Osterwa Jest na nich moje imię i nazwisko. Chyba muszę.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Jak pseklocys plóg, pamiętaj, zeby o fsystkim zapomnieć. OOOO FSYSTKIM! O tym, kim jestes, skąd pochodzis, w co wiezys i co jest dla ciebie wazne. To tylko pseskadza.
Juliusz Osterwa W czym?
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow W byciu nikim, hi, hi, hi. Polyak ladziecki nie moze być jakiś, musi być zaden. Zeby mozna było z niego ulepić COOO TYLKO SIEM CHCE. Bendzie siem chciało Eskimosia, ulepi siem Eskimosia. Pigmejsia – bendzie Pigmejś. Coś, w kazdym lazie, małego i niepolskiego. Hi, hi, hi.
Juliusz Osterwa Ale ja chcę pamiętać.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Slag by was tlafił, cholelni Polacy!
Juliusz Osterwa Przepraszam, co powiedziałaś?
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Ze za kale pocałuję cię w cółko.
Juliusz Osterwa Pocałunek od tak czarującej damy nie może być karą.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Nie chsań, tylko siem schyl, bo nie siengam.
Juliusz Osterwa Już. Nerwowe z ciebie dziecko. /schyla się; Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow całuje go w czoło z głośnym cmoknięciem; Juliusz Osterwa prostuje się/
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow Telaz bendzies fsystko pamiętał, ale inacej nis to wspominas. Hi, hi, hi. Mozes otwozyć dzwi. Luchy! Nie mam całego dnia! /Juliusz Osterwa otwiera drzwi; słychać skrzypienie zawiasów; Juliusz Osterwa wchodzi i zamyka za sobą drzwi/
Scena 27
/niebo nad Warszawą; słychać cichy szum silnika odrzutowego/
Juliusz Osterwa Wiesz, teraz wydaje mi się, że tą dziewczynką mógł być Rozwałkow.
Stefan Żeromski Tak jak był nim ten Pracownik Techniczny Teatru.
Juliusz Osterwa Kiedy się domyśliłeś?
Stefan Żeromski Słuchaj dalej.
Scena 28
/wiejska świetlica; słychać kroki wchodzących do niej: Wandy Osterwiny i Stefana Żeromskiego/
Wanda Osterwina Powinniśmy wrócić do foyer. Julek może w każdej chwili przyjść.
Stefan Żeromski Pracownik Techniczny Teatru powiedział, że jest od Szefa. Zaufajmy.
Wanda Osterwina Nie wszedł tu z nami.
Stefan Żeromski Czy ta sala nie przypomina pani czegoś?
Wanda Osterwina Rzeczywiście… Wygląda zupełnie jak jedna z tych wiejskich świetlic, w których próbowaliśmy Ponad śnieg, przed pokazami dla naszych żołnierzy w dwudziestym roku. Niech pan spojrzy, panie Stefanie! Tam, na scenie ktoś jest!
Stefan Żeromski Przypomina jarmarcznego iluzjonistę.
Wanda Osterwina Ściąga z głowy cylinder. Wyjmuje z niego dwie lalki.
Stefan Żeromski Kładzie je na scenie. Klęka przy nich, nacina sobie rękę na nadgarstku i pozwala kroplom krwi spadać na kukiełki.
Wanda Osterwina Mamrocze coś pod nosem. Jakby zaklęcie.
Pogożelij Pożogowicz Rozwałkow /słychać jego niewyraźny szept/ Aiu… mik… arghu.
Stefan Żeromski Aiumeris mikrei marghu? To jakiś bełkot bez sensu.
Wanda Osterwina Ale działa. Scenę spowija gęsta mgła. Niczego przez nią nie widać.
Scena 29
/niebo nad Warszawą; słychać cichy szum silnika odrzutowego/
Juliusz Osterwa Pewnie wtedy poszedł rozmawiać ze mną.
Stefan Żeromski Kiedy wrócił, mgła opadła, a obok niego stały już Wanda Siemaszkowa i Helena Gromnicka. Zadowolony z siebie, ukłonił się i rozpłynął w powietrzu. Chwilę później przyszedłeś ty.
Juliusz Osterwa Resztę znam.
Stefan Żeromski Ale nie tak jak ją poznałeś.
Juliusz Osterwa Jak to? Czy nie występowaliśmy razem w komedii Rozwałkowa?
Stefan Żeromski Ty – tak. Bo to ty, twoja dusza, jej przekabacenie było stawką w tej grze. My nie braliśmy w niej udziału.
Juliusz Osterwa Przecież was widziałem, rozmawiałem z wami.
Stefan Żeromski To były nasze cienie. Rozwałkow igrał nimi. Nas potrzebował w roli figur, które je rzucały. Spełnialiśmy to zadanie, odesłani przez niego za kulisy i podświetleni potężnym reflektorem.
Juliusz Osterwa Kulisy? Reflektor? W zwykłej świetlicy wiejskiej?
Stefan Żeromski Rozwałkow to socrealista. Za nic ma prawdę, bo wie, że ona może mu jedynie zaszkodzić. I zaszkodziła. Gdy wyprowadził cię z sali, za kulisy weszła Bileterka.
Scena 30
/kulisy w teatrze; słychać unosząca się kotarę; kwestie Wandy Osterwiny i Heleny Gromnickiej powinny być tak zmontowane, aby sprawiały wrażenie, że mówi je jedna osoba dwoma głosami/
Wanda Siemaszkowa /przestraszona/ Matko Boska Zielna! Ale mnie pani nastraszyła!
Stefan Żeromski Pani jest od Rozwałkowa?
Wanda Siemaszkowa A może sama jest Rozwałkowem?
Stefan Żeromski Dlaczego pani milczy?
Wanda Osterwina „Będę mówiła do was ustami tych dwóch dam”.
Wanda Siemaszkowa A ja co? Grałam Norę, Heddę Gabler, Rebekę West. Byłam wybitnym medium dla słów i myśli samego Ibsena, a nie mogę być nim dla jakiejś tam bileterki?!
Stefan Żeromski Daj spokój, Wanda. Nie słyszałaś o Gietrzwałdzie?
Wanda Osterwina „Bóg zapłać, panie Żeromski”.
Helena Gromnicka „Trafiliście na zły spektakl. Rozwałkow namieszał w repertuarze, obsadzie i kalendarzówce”.
Wanda Osterwina „Z zawiści. To niedonoszony dramaturg, poroniony reżyser…”.
Helena Gromnicka „…aktor bez talentu. Szef zatrudnił go z dobroci serca na etacie pracownika technicznego teatru. Jest palaczem w kotłowni”.
Wanda Osterwina „I socjopatą”.
Helena Gromnicka „Czasem wymyka się z podziemi. Wtedy zaczyna swoje harce. Nazywa je performansami, które się wtrącają. Pan Osterwa występuje w jednym z nich”.
Wanda Osterwina „To nie jest rola dla niego. Nie, żeby był tak święty, jak sam o sobie mniemał, ale na takie coś nie zasłużył”.
Helena Gromnicka „Kto podejmie się misji ratunkowej? Może pan, panie Żeromski?”.
Wanda Osterwina „Jest pan nam coś winny za Dzieje grzechu”.
Scena 31
/niebo nad Warszawą; słychać cichy szum silnika odrzutowego/
Stefan Żeromski Co mogłem zrobić? Wstałem, Bileterka dała mi flyboard i ruszyłem ci z odsieczą.
Juliusz Osterwa Wydawało mi się, że Rozwałkow panuje nad wszystkim niepodzielnie.
Stefan Żeromski Powiedział, że jest od Szefa. I chociaż myślał, że łże, to mówił prawdę. Nie swoją, socrealistyczną, lecz tę prawdziwą. Prawdę Szefa.
Juliusz Osterwa Jesteś pewien?
Stefan Żeromski Oczywiście. Nie sposób ogarnąć jej ludzkim umysłem, ale tak to przecież u Szefa z prawdami jest. Zresztą, sam się przekonaj. Spójrz, gdzie lądujemy.
Juliusz Osterwa Czy to…? Czy to Warszawa? Ostatni raz widziałem ją w gruzach.
Stefan Żeromski To było ponad siedemdziesiąt lat temu. Sporo się od tego czasu zmieniło. Mimo wszystkich zawirowań… /flyboard stuka o ziemię/ …jesteśmy. Przywitaj się.
Scena 32
/15 sierpnia 2020 roku; Warszawa, Plac na Rozdrożu; słychać codzienny zgiełk uliczny – przejeżdżające samochody, kroki przechodniów, śmiechy ludzi/
Wanda Osterwina /podbiegając do Juliusza Osterwy/Julek! Nareszcie! Tak się cieszę! /całuje Juliusza Osterwę w usta/
Helena Gromnicka Witamy, panie Juliuszu. Jak to dobrze, że pan dotarł! Nie mogło pana zabraknąć na tej podniosłej uroczystości.
Juliusz Osterwa Jakiej uroczystości?
Wanda Siemaszkowa Zmiany kontyngentu pięknosłużby. Myśmy pełnili naszą misję w złodziejach, a teraz dzieje są dobre. No, w każdym razie lepsze, a przynajmniej nie tak złe. Tak czy siak – bywało gorzej. Dlatego możemy opuścić redutę, zwolnić w niej miejsce młodym.
Wanda Osterwina To oni kontynuują nasze posłannictwo.
Wanda Siemaszkowa Aż taką optymistką nie jestem. Właściwie, to wręcz przeciwnie.
Wanda Osterwina Na pewno czerpią z naszego dorobku.
Wanda Siemaszkowa Tak, durszlakami.
Helena Gromnicka Pani Wando, dziś jest święto. Nie psujmy go sobie.
Stefan Żeromski /do Juliusza Osterwy/ Zaraz nastąpi oficjalne odsłonięcie pomnika Bitwy Warszawskiej. /rozlegają się pierwsze takty Mazurka Dąbrowskiego/
Scena 33
/15 sierpnia 2020 roku; Warszawa, Plac na Rozdrożu; orkiestra gra Mazurka Dąbrowskiego, chór wojskowy śpiewa Hymn; po dłuższej chwili, kiedy wydaje się, że to już koniec słuchowiska, pojawia się warkot silnika samolotu DFW C.V/
Juliusz Osterwa Słyszysz?
Wanda Osterwina Nie.
Juliusz Osterwa Brzmi jak samolot Rozwałkowa.
Wanda Osterwina Zdaje ci się, kochany.
Juliusz Osterwa A jednak nad nami krąży. /Hymn gra dalej; w dalszym ciągu słychać dyskretne, ale wyraźne, brzęczenie silnika samolotu DFW C.V/
Koniec