Od redakcji 156(209), czyli wady ludzkie i nie-ludzkie.

Numer, który oddajemy dziś Państwu do rąk, zawiera cztery recenzje i felieton. Można śmiało powiedzieć, że ich wspólnym mianownikiem są wady ludzkie. A można nawet, zgodnie z aktualną modą, stwierdzić, że wady ludzkie i nie-ludzkie. Jest jeszcze kategoria więcej-niż-ludzkie, ale tu nie będziemy sobie niczego uzurpować, ponieważ jest ona zastrzeżona dla przedmiotów i zwierząt.

Zdzisław Beksiński, Śmierć

Te wady nie-ludzkie (bo czyż mężczyźni to jeszcze ludzie?) pokazuje spektakl Darii Kubisiak Niemęskie w Starym Teatrze w Krakowie, gdzie aż trzy autorki pochyliły się nad opisaniem tego, na czym polega problem w byciu-nie-byciu mężczyzną, a czterech mężczyzn to zagrało (albo nie-zagrało). Artur Grabowski swoje zdanie na ten temat przekazał nam w recenzji.

Kolejne wady ludzkie-nie-ludzkie, bo kościelne, obnażone w Teatrze Polskim w Bydgoszczy w przedstawieniu duetu Piaskowski/Sulima Ptaki ciernistych krzewów, opisuje Wojciech Jerzy Kieler. Czy to ludzie są w tym Kościele, czy to nie-ludzie, spektakl ostatecznie chyba nie rozstrzyga, ale może terapia Anji Rubik, której te osoby kościelne zostają poddane, jakoś unormuje ich status ontologiczny.

Nasz nowy autor, Karol Zimnoch, opisuje spektakl Teatru Dramatycznego z Białegostoku, traktujący o starych wadach, dziś w zasadzie w teatrze nieistniejących jako ludzkie, a raczej jako przypisane konkretnym grupom ludzi (czyli tym, których nie lubimy i chcemy reedukować), jak na przykład skąpstwo. Sztuka w reżyserii Tomasza Mana jednak jakoś trafiła do widzów, mimo tak nietrafnego ujęcia problemu skąpstwa przez autora, obywatela Moliera.

No i wady systemu, a jak wiadomo za systemem stoją ludzie, czyli problem bezdomności na śpiewająco i tańcząco w teatrze Capitol we Wrocławiu. Songi Brechta wiecznie żywe, już nie mówiąc o muzyce Kurta Weila. A nasza Aleksandra Wach zna się na teatrze muzycznym wprost nie-ludzko!

Miniatury Pawła Jurka są jak zawsze zabawne i trafnie opisują naszą rzeczywistość, jednak jeszcze bardziej niż zazwyczaj przy ich lekturze łzy śmiechu zamieniają się niepostrzeżenie w łzy smutku.

jhs.