
55. Kiedy teatr uczy…
Postaci:
Beata
Jola
– obie: eleganckie kobiety po czterdziestce.
Hotel Europejski w Warszawie. Beata i Jola siedzą przy barze, popijając białe wino oglądają zakupy zrobione w butiku Hermes, na blacie leżą firmowe torby. Jola podziwia właśnie torebkę „Birkin”.
– Ile za nią dałaś?
– Trochę ponad sto tysięcy.
– To prawie jak za darmo.
– Następną będą mieli tutaj za dwa lata, ale podobno w butiku w Bejrucie mają aż dwa egzemplarze.
– Chętnie bym pojechała, ale od pierwszego września jestem uziemiona, bo zaczynam pracę w Kielcach.
– Jako?
– Specjalistka do spraw integracji ukraińsko – europejskiej czy jakoś tak. Straszne nudy.
– Za to będziesz mogła obejrzeć to zajebiste przedstawienie w tamtejszym teatrze imienia Stefana Żeromskiego!
– Co to takiego?
– Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję.
– Nie słyszałam. O czym to jest?
– U ojca bohatera diagnozują raka trzustki i na scenie oglądamy jego gehennę. Mówię ci – szok! Szpitalna znieczulica, brak konkretnej pomocy to nic. Ale wyobraź sobie, że nie to jest najgorsze! Najgorszy jest ksiądz! Nie wiadomo, dlaczego tam przebywa, jeszcze ma nieograniczony niczym dostęp do pacjentów i ich rodzin i opowiada im takie banały, że głowa mała. Dawno żadna sztuka mnie tak nie rozzłościła, ale i nauczyła.
– Czego?
– Empatii. Zaraz po przedstawieniu wysłałam mamusię na badania. Jakbym coś przeczuwała… No i masz! Rak jelita grubego. Mama się kompletnie załamała. Wysłałam ją zaraz na to przedstawienie, wróciła spłakana, bo przecież rok temu razem pożegnałyśmy tatę. Rak wątroby. Mama była z nim do samego końca, ja nie zajrzałam nawet do szpitala, bo mam na to za słabe nerwy. Dlatego od razu po otrzymaniu wyników badań zapytałam mamusię – Chcesz dla siebie tego samego?! Nic mi nie odpowiedziała. A ja od razu wygooglowałam sobie kliniki eutanazji. Po namyśle wybrałam wspomagane samobójstwo w klinice w Lugano w Szwajcarii. Zabrałam mamusię do najlepszego pięciogwiazdkowego hotelu. Z tamtejszej kliniki dostałam specjalną kapsułę śmierci. Wypożyczyłam kabriolet, kupiłam butelkę dobrego szampana, wzięłam cooler z lodem i pojechałam z mamusią nad jezioro Lugano.
– Byłam tam kiedyś na wycieczce. Widok jest przepiękny!
– Mama nawet nie spojrzała na jezioro. Nie chciała też pić szampana. W ogóle się ze mną nie pożegnała, tylko od razu weszła do tej kapsuły. Mówię do niej – Mamusiu, powiedz coś do mnie na koniec. Ja przecież taką piękną śmierć ci przygotowałam. A ona nic, tylko zamknęła oczy i nacisnęła przycisk, który uwalnia jakieś zabójcze gazy. Dosłownie po kilkunastu sekundach już jej nie było. Lekarz z kliniki wypisał zgon w wyniku śmierci samobójczej. Skremowałam mamę jeszcze w Szwajcarii, a urnę z prochami zakopałam w grobie taty. Tak na pewno było bardziej po ludzku.
– Ile cię to kosztowało?
– Mniej niż ta torebka.
– Dobrze, że mi to mówisz. Też mam starych i schorowanych rodziców. Muszę koniecznie obejrzeć to przedstawienie.
– Czyli wyjazd do Kielc nie będzie dla ciebie taki straszny?
– Już nie.
Stukają się kieliszkami z winem.
Kurtyna opada.
56. Jak pokazać Powstanie bez Powstania?
Postaci:
Dyrektor
Reżyser
Dyrektor i Reżyser przechadzają się po salach Muzeum Powstania Warszawskiego, zerkają na liczne eksponaty i fotografie. Na jednej z nich kilku umęczonych powstańców klęczy na ziemi, a niemieccy żołnierze celują do nich z karabinów.
– I jak co roku mam ten sam problem. Znowu oczekują ode mnie przedstawienia o powstaniu bez powstania.
– Domyślam się, o co chodzi.
– Już mi się kończą pomysły. Ile można? Ratuj.
– Zaufaj mi. Chyba nigdy cię nie zawiodłem.
– To prawda, ale…
Reżyser wyjmuje telefon komórkowy i przykłada go do zdjęcia twarzy powstańców.
– Zamiast przedstawienia o nich…
Reżyser przenosi telefon na twarze Niemców.
– … zrobię przedstawieniach o nich. O nazistach. O ich zbrodniach, mordowaniu Żydów, Auschwitz. Ich życiu po wojnie, o unikaniu kary za zbrodnie na ludzkości.
Dyrektor zastanawia się.
– Naziści zawsze brzmią dobrze, Auschwitz i zbrodnie na ludzkości też. Tylko czy potem znowu nie będzie na forum Muzeum komentarzy polskich nacjonalistów, że to przedstawienie pasuje bardziej do Muzeum Żydów Polskich POLIN niż do Powstania Warszawskiego?
– Przejmujesz się hejterami?
Dyrektor uśmiecha się.
– Nie!
Kurtyna opada.
57. Czyja to głowa?
Postaci:
Chłopak#1
Chłopak#2
– obaj: po 12-13 lat.
Dyrektor
Rzepa – Aktor
Rzepowa – Aktorka
Widz Bez Głowy
1.
Boisko piłkarskie. Chłopcy #1 i #2 grają w piłkę nożną. Po jednym z mocniejszych kopnięć piłka turla się daleko, aż poza teren boiska. Chłopcy biegną za nią, ale zamiast piłki znajdują w tamtym miejscu obciętą ludzką kobiecą głowę. Chłopiec#1 patrzy zszokowany.
– Morderstwo! Ktoś zabił kobietę. Musimy wezwać policję!
Chłopiec#2 przygląda się głowie uważnie i śmieje się.
– Głupi jesteś! To sztuczna głowa z teatru!
– Skąd wiesz?
– Bo nasza klasa była wczoraj na przedstawieniu Szkice węglem.
Chłopiec#2 podnosi głowę za włosy i straszy nią kolegę. Chłopiec#1 przestraszony ucieka.
2.
Gabinet dyrektora teatru. Chłopiec#2 pokazuje znalezioną głowę Dyrektorowi. Dyrektor potakuje.
– Zgadza się. To ona. Wczoraj po przedstawieniu dwaj pracownicy techniczni upili się i poszli na boisko grać w piłkę nożną. Zamiast piłki wzięli tę głowę. A że szybko zrobiło się ciemno, nie mogli jej znaleźć. Dziękuję, że ją przyniosłeś. Dzięki tobie nie będziemy musieli odwoływać dzisiejszego przedstawienia.
Dyrektor wyciąga rękę po głowę, ale Chłopiec#2 cofa ją.
– Ja ją znalazłem, więc jest moja. Może pan ją ode mnie odkupić.
Dyrektor wzdycha.
– Pięćset?
Chłopiec#2 patrzy na Dyrektora hardo.
– Osiemset!
– Nie mam gotówki.
– Może być przelew na telefon.
– Nie jesteśmy tak nowocześni. Musimy spisać umowę, nie zapłacę ci przecież ze swojej kieszeni, mój chłopcze.
3.
Trwa przedstawienie – aktorka grająca Rzepową kładzie swoją głowę na drewnianym pieńku, aktor grający Rzepę robi zamach siekierą i obcina jej głowę. Tryska krew, głowa spada ze sceny prosto na kolana siedzącego w pierwszym rzędzie Widza Bez Głowy. Widz Bez Głowy chwyta głowę Rzepowej i przykłada ją do swojej szyi. Głowa siedzi jak ulał. Widz uśmiecha się jej ustami do innych widzów.
– O! W końcu mam taką głowę, o jakiej zawsze marzyłem.
Kurtyna opada.