Odys i świnie, czyli opowieść mitomana, scenariusz i reżyseria Agata Duda-Gracz, Teatr Śląski w Katowicach.
Odys i świnie, czyli opowieść mitomana to zamknięta w dwunastu pieśniach przypowieść o Polsce i Polakach. Mocna, brutalna, kontrowersyjna. Inspirowana jest homerowską Odyseją, czyli dziejami Odysa, który z woli bogów nie mógł wrócić do domu od razu po zakończeniu wojny trojańskiej. Przeżywał przygody, które stanowią symboliczne stacje drogi krzyżowej także współczesnego człowieka. Akcja osadzona została w czasach współczesnych, a dzisiejszym Odysem może być każdy z nas. Jak zdradziła sama reżyserka, mit o Odysie stanowił dla niej pretekst do opowiedzenia o domu. Także o jej domu. W efekcie powstał spektakl, o którym jeszcze długo będzie głośno w Katowicach. Głośno było już przed samą premierą, bowiem w przestrzeni publicznej, a dokładnie na citylightach na przystankach komunikacji miejskiej w stolicy województwa śląskiego, pojawiły się intrygujące plakaty. Na jednym z nich widniał napis „Z zawodu jestem mitomanem”, „Z zawodu jestem kochanką”, „Z zawodu jestem patriotą”. Już wtedy rozpoczęła się gra z potencjalnym widzem. Zwrócono też uwagę na powszechne szufladkowanie ludzi.
Spektakl reżyseruje Agata Duda-Gracz, która, choć pochodzi z Górnego Śląska, do tej pory jeszcze nie przygotowała w Katowicach żadnej premiery, aczkolwiek śląska publiczność mogła zobaczyć jej pracę m.in. w ramach Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje. Reżyserka i scenografka rozpoczęła współpracę z zespołem Teatru Śląskiego w 2019 roku. W efekcie miał powstać spektakl Prawda. Prawda. Prawda, ale próby zostały zatrzymane z powodu tragicznej śmierci matki reżyserki. Realizacja przerwanej sztuki była już niemożliwa. Nie oznacza to jednak, że zrezygnowała ona ze współpracy ze śląską sceną. Po wielu miesiącach powróciła do rodzinnych Katowic, gdzie 29 kwietnia odbyła się premiera Odysa i świń. Zdecydowała, że zaprezentuje śląskiej publiczności inny spektakl, w którym pobrzmiewają echa polskich mitów narodowych, ludzkich postaw, zachowań, ale który też mocno zakorzeniony jest w niej samej. Pisząc scenariusz, sportretowała polskie społeczeństwo, piętnując jego wady. Trzeba przyznać, że celnie mierzy i z precyzją snajpera trafia w czuły punkt świadomości zbiorowej Polaków.
Na jej celowniku znalazł się oczywiście katolicki kler (scena z ośmioma kardynałami w białych szatach jest niebywale mocna), ale też i polskie społeczeństwo za ksenofobię ujawniającą się podczas kontaktu z Innym, obcym, który szuka u nas schronienia (w scenie dotyczącej imigrantów pojawia się mur oddzielający „swoich” od „obcych” na granicy z Białorusią). Wydaje się jednak, że Duda-Gracz w jednym spektaklu stara się upchnąć zbyt wiele spraw, a kolejne obrazy to szarża przez epoki. Reżyserka umiejętnie żongluje obrazami pojawiającymi się w przestrzeni medialnej, wplatając je w prowadzoną przez siebie opowieść. Pokazuje ikony kultury i dekonstruuje je. Mamy zatem papieża Jana Pawła II z meteorytem znanym z instalacji Maurizia Cattelana i z głazem nawiązującym do stojącego w sadzawce krwi pomnika Jerzego Kaliny z Muzeum Narodowego w Warszawie. Są także dziecięce buciki przypominające akcję posłanki Joanny Scheuring-Wielgus „Baby Shoes Remember”, zwracającej uwagę na przypadki pedofilii w Kościele katolickim.
Odyseja była przez Homera śpiewana wierszem. A u Dudy-Gracz? Jest i podróż przez epoki, w której kierunek wyznaczają utwory muzyczne, jak Rota, Międzynarodówka, Mury w wersji Jacka Kaczmarskiego, a nawet religijna pieśń Boże coś Polskę oraz Oda do radości, czyli hymn Unii Europejskiej. Takich motywów jest w spektaklu więcej. To patchwork polskich mitów – współczesnych i tych zakorzenionych w ludzkiej naturze od wieków.
Agata Duda-Gracz łączy różne teksty kultury, miesza w olbrzymim rezerwuarze ludzkich postaw i poglądów, splatając sensy i wywracając ich znaczenie. Garściami czerpie z dziedzictwa minionych epok i twórczo je przetwarza. Stosuje też znany od wieków koncept polegający na mówieniu o współczesności pod maską historii, ale i ten zabieg traktuje z przymrużeniem oka. W swojej sztuce redefiniuje też pojęcie domu, pokazując zarazem, że każdy z nas może być takim współczesnym Odysem, tułającym się po świecie w poszukiwaniu miejsca swojego zakorzenienia.
Przemycane treści dobrze wybrzmiewają dzięki ascetycznej scenografii autorstwa samej reżyserki. Pusta przestrzeń utrzymana w ciemnych barwach sprawia wrażenie surowości, emocjonalnego chłodu. Odstrasza, zniechęca, budzi demony przeszłości. Pojawiają się one jako bohaterowie poszczególnych pieśni, bowiem spektakl został zbudowany na wzór antycznych eposów, ale zarazem w kontrze do nich. Zamiast wychwalać podniosłe dokonania herosów, Agata Duda-Gracz przypomina o niechlubnych postawach, zjawiskach, sytuacjach. Treść przedstawienia jest niezwykle gęsta od nawiązań do aktualnych wydarzeń. Odys (Bartłomiej Błaszczyński), archetyp człowieka wędrującego, szukającego swego miejsca w świecie, odbywa wyobrażoną podróż w głąb siebie. Przeżywa skrajne emocje, a sytuacje, w których się znajduje, można nazwać granicznymi. Kim jednak jest Odys, a kim inne postacie ze spektaklu, które skrywają swe oblicza pod maskami świń? Agata Duda-Gracz konstruując teatralne światy, często sięga po metaforę.
Reżyserka buduje swoją wizję w oparciu o monumentalne obrazy, a w efekcie najnowszy spektakl Teatru Śląskiego to ich kolaż. Fonia schodzi tu na dalszy plan. Pojawia się wiele znaczących akcentów, jak choćby husarskie skrzydła, krzyż, kukła, legionowy mundur, siatka oddzielająca Polaków od imigrantów, są i stachanowcy – dzielni budowniczowie PRL-u czy choinka, a nawet Kaczor Donald jako uosobienie USA. Panujący nastrój ciężko jednoznacznie określić. Ma w sobie coś psychodelicznego.
Spektakl otwiera „ostatnia pieśń”, podczas której obserwujemy spotkanie Odysa z rodziną. Penelopa (Alina Chechelska), jego żona, nadal otoczona przez zalotników, nie zwraca na niego uwagi, krzątając się. Syn co prawda podejmuje dialog, ale zachowuje chłodny dystans.
Warto podkreślić, że Odys w scenie tej przypomina widmo. Ubrany w biały garnitur i kapelusz, z pobieloną tworzą i białą walizką w ręku przypomina ducha czy zjawę, niedającą o sobie zapomnieć nawet po latach. Postać ta została skontrastowana z odzianym na czarno Telemachem (Michał Rolnicki). Punkt wyjścia i dojścia. Pozostałe sceny stanowią retrospektywę życia „Odysa” – traktowanego metaforycznie. W toku spektaklu szybko orientujemy się, że powrót do domu nie jest możliwy. Sceniczny Odys bowiem nigdy nie wrócił do swej małej Itaki. Zmarł gdzieś w trakcie tułaczki. Jego historia opowie się sama, a opowiadana przez osoby trzecie, podlegając obróbce, przeradza się w mit. History became legend. Legend became myth – pisał J.R.R. Tolkien we Władcy pierścieni i cytat ten wydaje się trafny. Odys… to także opowieść o tym, z jaką łatwością przychodzi nam kreowanie mitów. Mitomanem jest sceniczny Telemach. Trudna relacja z ojcem, bądź jej brak, sprawia, że syn zaczyna samodzielnie budować obraz ojca ze skrawków wspomnień, relacji, opowieści innych. Rolnicki bierze w pewnym momencie Błaszczyńskiego, swojego scenicznego ojca, na plecy – jak uciekający z Troi Eneasz, ratujący swego ojca Anchizesa – niczym balast, ciężar, ale można zarazem odczytać tę scenę jako proces przejścia i wejścia w skórę Odysa.
Odys i świnie to z pewnością nie jest spektakl łatwy i przyjemny w odbiorze. Stanowi przykład autorskiego teatru Agaty Dudy-Gracz, ufundowanego na trzech filarach: monumentalnej formie, obrazie oraz krytyce społeczeństwa. Cechuje go swoista odwaga i bezkompromisowość. Z pewnością imponuje erudycja oraz rozmach, z jakim pochodząca z Katowic reżyserka tworzy swoje wyobrażone światy. Gdy kurtyna opada, widz może czuć się stłamszony, przybity, ale poruszone kwestie pozostaną z nim na długo, niczym powidoki. Czy to kwestia tego, że nie jesteśmy gotowi na konfrontację z narodowymi demonami? Raczej nie. Tematyka spektaklu eksploatowana była już przez wielu twórców. Przyczyną stopniowego zmniejszania się w trakcie przedstawienia liczebności publiczności i ostentacyjnego jej wychodzenia z teatru może być przesadna brutalność obrazów. Wydaje się też, że spektakl ma nierówną budowę – obok dobrze skomponowanych, monumentalnych scen-obrazów (Lotofagowie – biskupi, plaża z imigrantami czy wzruszająca scena Antiklei – Katarzyny Brzoski i Laertesa – Artura Święsa) mamy też takie, w których niewiele się dzieje, jak w przypadku jaskini rozpusty Kirke, czyli znakomitej skądinąd Kariny Grabowskiej. Aktorka otrzymała arcytrudne zadanie, bowiem to ona została sceniczną boginią rozpusty. Aktorsko rozegrała to świetnie, ale sceny te przedłużają się, nużąc.
Podobny temat na teatralny tapet wziął w 2019 roku Maciej Kuźmiński w swoim Plateau, w którym reżyser konsekwentnie rozprawia się z narodowymi mitami. Płynnie przenosząc się przez poszczególne epoki, dekonstruuje obrazy-symbole, z których składa się nasza historia. Czym zatem różnią się te dwie realizacje? Można wyliczać w nieskończoność, bowiem Kuźmiński łączy teatr i taniec. W wywodzie tym ważnym elementem jest estetyka. O ile Plateau to estetycznie opakowana opowieść o walce z polskim zamiłowaniem do mitomanii, od tyle Odys i świnie skrzą się od nadmiaru nagości i brutalności. Jest metaforycznie, acz dosadnie. Symbolem historii, jej personifikacją, na której dokonuje się gwałtu, jest Kasandra.
W tej, jakże trudnej roli, świetnie wypadła Emilia Kubiak. „Historia jest dziwką zwycięzców” – pada w spektaklu, a żołnierze raz po raz gwałcą filigranowe ciało wieszczki. Nagie i sprofanowane, obecne jest w każdej scenie. Przesuwa się je z kąta w kąt, a w finale rzuca na Golgotę.
Ważnym elementem widowiska jest choreografia, za którą odpowiada Ewelina Adamska-Porczyk oraz reżyseria świateł Katarzyny Łuszczyk, a całości dopełnia świetna muzyka Łukasza Wójcika-Zawieruchy.
Agata Duda-Gracz włożyła „kij w mrowisko”, a jej spektakl z pewnością będzie jedną z dłużej komentowanych premier śląskiej sceny.
Odys i świnie, czyli opowieść mitomana. Tekst, reżyseria, scenografia i kostiumy: Agata Duda-Gracz; muzyka: Łukasz Wójcik-Zawierucha; choreografia: Ewelina Adamska-Porczyk; reżyseria światła: Katarzyna Łuszczyk. Występują: Bartłomiej Błaszczyński, Michał Rolnicki, Anna Lemieszek, Emilia Kubiak, Roman Michalski, Ewa Leśniak, Alina Chechelska, Marek Rachoń, Zbigniew Wróbel, Krzysztof Wrona, Artur Święs, Katarzyna Brzoska, Karina Grabowska, Andrzej Kozak, Sebastian Krysiak, Piotr Sobota, Jerzy Śpiewakowski, Robert Witkowski. Teatr Śląski w Katowicach. Premiera 29 kwietnia 2022.