Katarzyna Pilarska / ZABAWNA HISTORIA SMUTNEJ PIOSENKI

Fot. Katarzyna Pilarska

Smutná ranná električka a ja v nej, a ja v nej – raz usłyszane nie wychodzi z głowy. Śpiewam to do spółki z Autobusy zapłakane deszczem, bo Bratysława jest tej wiosny wyjątkowo mało przyjazna. Tyle, że przemieszczam się po niej albo pieszo, albo tramwajem, więc piosenka o tramwaju jest bardziej na miejscu.

Tym zapadającym w głowę zdaniem (Smutny poranny tramwaj, a ja w nim, a ja w nim) zaczyna się wiersz słowackiego poety Miroslava Valka. Tekst stał się popularny dzięki piosence, która powstała na jego bazie. Można by pomyśleć, że to wiersz o smutnym i szarym życiu w komunie, więc tak oczywiście pomyślałam. Od razu zaczęłam szukać porównań do wersu „W czerwonym autobusie mija czas” Jacka Kaczmarskiego. Jakież było moje zdziwienie, gdy przeczytałam, że Miroslav Valek był jednym z tych, którzy tę komunę tworzyli! Piosenka jest więc raczej o nieszczęśliwej miłości, niewątpliwie jest jednak smutna. Nie wiem, czy dziś ktoś jeszcze w ogóle myśli o całym wierszu, czy pamięta się tylko jego początek, albo czy nuci to ktoś, jadąc rano do pracy, ale wydaje się to bardzo prawdopodobne, bo o trudnych i dalekich dojazdach nasłuchałam się tu wyjątkowo dużo.
To zresztą była jedna z tych rzeczy, które najbardziej cieszyły mnie w perspektywie przyjazdu do Bratysławy. Może nie tyle smutny tramwaj o poranku, co możliwość zobaczenia życia miasta z innej perspektywy, niż widzi turysta. Krótko po przyjeździe usłyszałam w kawiarni, jak chłopak opowiada dziewczynie, że wyjeżdża na kilka miesięcy do Mediolanu, bo bardzo chce poczuć, jak to jest być gdzieś obcym. Kompletnie mnie tym zaskoczył, bo co prawda czuję czasem, że jestem tu obca, ale stanowczo bardziej chciałam poczuć, jak to jest być tu u siebie! Nie jestem oczywiście w stu procentach, nie chodzę do pracy, nie płacę rachunków, ale jednak jeżdżę w korkach na spotkania – tramwaje poznałam przy tym całkiem nieźle.

Wracając do piosenki – jej historia, choć jest trochę filmowa, świetnie pokazuje też realia tamtych czasów. Z jednej strony utwór uznaje się za najlepszą słowacką piosenkę rockową lat siedemdziesiątych (muzykę napisał Marián Varga, śpiewał Pavol Hammel). Z drugiej – autorem słów jest co prawda poeta, ale poeta, który był również komunistycznym ministrem kultury. Pod koniec lat pięćdziesiątych znacząco zreformował słowacką poezję (jeszcze ministrem nie będąc), przekładał zagranicznych poetów na język słowacki (tłumaczył np. Juliana Tuwima) i pisał –głównie o miłości. Wielu ludzi nie ma do niego serca, ale są i tacy, którzy mówią, że udało mu się potajemnie pomóc wielu kolegom-pisarzom, których komunistyczny reżim szykanował. Jaka jest prawda, raczej się nie dowiem, jednak co do piosenki nie ma wątpliwości – gdyby ów wiersz napisał ktoś inny, nie znalazłby się on na wydanej w 1972 roku płycie Zelená pošta (Zielona poczta). Jest to bowiem piosenka depresyjna – pełna smutku, pogrzebów, trumien i umierania, a na coś takiego komuniści by nie pozwolili, bo oficjalnym kanonem był przecież optymizm i radość z budowania lepszego jutra. Ale wyrzucić tekst ministra kultury? Nikt sobie na to nie pozwolił. Válka podobno bali się wszyscy, piosenkę więc nagrano i wykonywano bez żadnych przeszkód – co zresztą było czasem używane jako argument na dowód, że jest wolność. Utwór stał się pieśnią generacji i prawdziwym hitem, choć nie był grany w radiu – można było go posłuchać wyłącznie na winylu. [Historię tę opisuję za stroną www.visegradliterature.net, która powołuje się na www.kultura.sme.sk.]

Pewnie również dzięki temu powstała piosenka – legenda. Cały czas bywa wykonywana, doczekała się też nowych wykonań i aranżacji, a dzięki temu wciąż jest w ludzkich głowach. Smutna, ale piękna. Przekładam ją niżej (bez żadnej umiejętności przekładania poezji), żeby dać ogląd tego, o czym jest.

PS. Kiedy piszę o cytacie, który znalazł się w języku dzięki piosence, nie mogę nie dodać dwóch zdań o kapeli Elan. Zupełnie innym zespole, choć również z końca lat sześćdziesiątych, dzięki któremu do potocznego języka wszedł cytat z wiersza Duma bratislavská, napisanego przez poetę romantyzmu Janka Kráľa. Mowa o zwrocie: Povedali mnohí, že pôjdu za nami, a teraz po kútoch nôťa so svrčkami, co oznacza: Powiedziało wielu, że pójdą za nami, a teraz kryją się po kątach ze świerszczami. Cytatu tego, czy raczej jego skróconej wersji húsť po kútoch so svrčkami używa się, gdy ktoś obiecywał, że będzie z nami i jakoś nas wesprze, a gdy przyszło co do czego – siedzi cicho i żadnego wsparcia w nim nie ma. Piosenki można posłuchać tutaj.

Fot. Katarzyna Pilarska

Tekst wiersza: Miroslav Valek
Piosenka: Pavol Hammel & Marián Varga
Płyta winylowa: Zelená Pošta, 1972

Smutná ranná električka Smutny poranny tramwaj
a ja v nej a ja v nej, a ja w nim, a ja w nim,
už ma vezú już mnie wiozą
ako v rakvi sklenenej. jak w szklanej trumnie.

Smutno zvonia pred nami Smutno dzwonią przed nami
a za nami smutno zvonia i za nami smutno dzwonią
smutné zvonce v smutnom dni, smutne dzwonki w smutny dzień,
smutný sprievod pohrebný. smutny pogrzebowy kondukt.

Vždy, keď idem takto k tebe, Zawsze, gdy tak do ciebie jadę,
vždy, keď idem takto k vám, zawsze, gdy jadę tak do was,
plačem ako na pohrebe. płaczę jak na pogrzebie.
Ľúto mi je vlastnej smrti. Żałuję własnej śmierci.
Vždy sa niečo vo mne zrúti, Zawsze coś we mnie zginie,
vždycky niečo pochovám. zawsze coś pochowam.

Celé mesto je dnes smutné. Całe miasto jest dziś smutne.
Smutné parky, smutná pláž. Smutne parki, smutna plaża.
A ja smútim preukrutne. I ja smutny przeokrutnie.

Chodím k tebe, keď ma voláš, Jadę do ciebie, gdy mnie wołasz,
chodím, aj keď nevoláš. jadę też, gdy nie wołasz.

Cykl powstaje podczas rezydencji literackiej w Bratysławie, dzięki stypendium przyznanemu przez Fundusz Wyszehradzki.

Ilość archiwalnych odsłon: 41