OSOBY:
ELA
OJCIEC
BABCIA
KOLEGA DZIADKA
DZIADEK
HELENA (Babcia w czasach młodości)
STANISŁAW MAŁEK (Dziadek w czasach młodości)
UBEK 1
UBEK 2
PORUCZNIK TADEUSZ
GŁOSY ŻOŁNIERZY ARMII KRAJOWEJ
ŻOŁNIERZ
GŁOS URZĘDNIKA W SĄDZIE
SZEF WOJSKOWEGO SĄDU REJONOWEGO W RZESZOWIE
KOMENDANT O.P.W. „CZELADŹ”
*W słuchowisku wykorzystano:
– tekst pieśni Rozkwitały pąki białych róż autorstwa Kazimierza Wroczyńskiego i Jana Lankau
Scena 1
(wnętrze, pokój w mieszkaniu, odgłosy krzątaniny, przekładania papierów)
ELA: O rany, ale tu bałagan.
OJCIEC: Dlatego czas najwyższy zrobić porządek.
ELA: Tato, nie szkoda ci oddawać książek dziadka do biblioteki dzielnicowej?
OJCIEC: A czytasz po francusku?
ELA: Nie.
OJCIEC: A po niemiecku?
ELA: Nie.
OJCIEC: Ja też. Niech inni skorzystają.
ELA: Masz rację…. O! A co to jest?
OJCIEC: To? Dokumenty dziadka z IPN-u.
ELA: A skąd my je mamy?
OJCIEC: Jak to skąd? Ty je zdobyłaś. Nie pamiętasz?
ELA: Nie.
OJCIEC: Po śmierci dziadka złożyłaś wniosek do IPN-u. Po pół roku cię zawiadomili, że możesz odebrać kopię dokumentów.
ELA: Na placu Krasińskich?
OJCIEC: No tak.
ELA: Teraz dopiero coś kojarzę, ale jak przez mgłę.
OJCIEC: Oj Ela, Ela…. A czytałaś je chociaż?
ELA: Nie
(akcent muzyczny)
Scena 2
(wnętrze, kuchnia w mieszkaniu babci)
ELA: Babciu…
BABCIA: Tak? O co mnie chciałaś zapytać dziecko?
ELA: O to, jak aresztowali dziadka.
BABCIA: Po co ci to wiedzieć Elu?
ELA: Bo dziadek nigdy o tym nie mówił, a ja… ja czuję, że to jest dla mnie ważne.
(Babcia odzywa się po chwili)
BABCIA: Pokłóciłaś się z Marcinem?
ELA: A co to ma do rzeczy?
BABCIA: To, że wracasz do historii z dziadkiem tylko wtedy, gdy rzuca cię kolejny narzeczony.
ELA: Co ty mówisz babciu?!
BABCIA: To, że dziadek cię wcale nie obchodzi. Więc mnie nie kłam.
ELA: Nie kłamię. Chciałabym wreszcie poznać tę historię. W końcu to też moja historia, mój los.
BABCIA: Dziadek nie chciał, żeby była twoja.
ELA: I dlatego całe życie o niej milczał?
BABCIA: Milczenie bierze się z cierpienia, z krzywdy, z poczucia hańby, bezradności i całkowitego osamotnienia. Ten, który milczy nosi w sercu ból własny i ból tych, którzy musieli odejść z krzykiem.
(akcent muzyczny ilustrujący wspomnienie)
ELA: Pamiętam, że przyszedł kiedyś do dziadka kolega. Nie wiem, jak się nazywał. Nawet nie pamiętam dobrze jego twarzy, tylko oczy. Spojrzał na mnie ostro, gdy otworzyłam drzwi, potem przekroczył próg i poszedł prosto do pokoju dziadka. Zamknęli się tam i coś szeptali. Gdy przyniosłam im herbatę, zostawiłam uchylone drzwi i stanęłam w przedpokoju, żeby coś podsłuchać. I wtedy on powiedział do dziadka:
KOLEGA DZIADKA: Stasiu, wyszedłem właśnie ze szpitala. Czy ty wiesz, kto leżał obok mnie?!
ELA: Nie wiem, co odpowiedział dziadek, bo mówił bardzo cicho, ale najwyraźniej odgadł o kogo chodzi, bo przybyły potwierdził.
KOLEGA DZIADKA: To ten zbój, który nas tak męczył! To on. Mówię ci Stasiu, gdy go zobaczyłem to miałem ochotę… chciałem sięgnąć i wyrwać mu wszystkie kable!
ELA: Dziadek znów zaczął coś do niego mówić, ale nie mogłam zrozumieć, o czym mówi, słyszałam jego głos, ale słowa zlewały się w jakieś niezrozumiałe dla mnie ciągi zdań. Podeszłam bliżej do drzwi i lekko je uchyliłam. Wtedy, właśnie wtedy usłyszałam wyraźnie jak dziadek mówił:
DZIADEK: …. Ilu naszych chłopców leży jeszcze zakopanych pod podłogą w tej…. sam nie wiem… tylko cisza po nich została…
KOLEGA DZIADKA: A po nas Stasiu, nawet i tego nie ma.
ELA: „Ano nie ma” westchnął dziadek, a ja nastąpiłam na drzwi, które skrzypnęły niemiłosiernie. Zdążyłam zrobić pół kroku w tył, ale dziadek już stał w drzwiach i patrzył na mnie. Nic nie mówił. Milczał. I patrzył. Wtedy mi się przypomniało, choć sama nie wiem skąd i dlaczego…
BABCIA: Co ci się przypomniało?
ELA: Że mu śpiewałaś.
Scena 3
(wnętrze, Helena śpiewa po cichu, szepcze, recytuje. W jej głosie zawarty jest głos całych pokoleń kobiet polskich, które od Powstania Kościuszkowskiego żegnały swoich synów, braci, mężów, ojców, narzeczonych, którzy szli „na niepowroty”).
HELENA:
Rozkwitały pąki białych róż.
Wróć, Stasieńku, z tej wojenki już.
Wróć, ucałuj, jak za dawnych lat
Dam ci za to róży najpiękniejszy kwiat.
Kładłam ci ja idącemu w bój
Białą różę na karabin twój,
Nimeś odszedł, mój Stasieńku stąd,
Nimeś próg przestąpił, kwiat na ziemi zwiądł.
Scena 4
(Wnętrze, więzienie, pokój przesłuchań) (na pierwszym planie słychać wciąż głos Heleny, który jak się za chwilę okaże, pobrzmiewa w głowie dziadka) (W tle głosu Heleny pojawiają się odgłosy bicia, przekleństw.)
HELENA:
Rozkwitały pąki białych róż.
Wróć, Stasieńku, z tej wojenki już.
Wróć, ucałuj, jak za dawnych lat
Dam ci za to róży najpiękniejszy kwiat,
Wróć, ucałuj…….
(Wreszcie dziadek zostaje uderzony w głowę – mdleje.)
(Słowa i głos Heleny gwałtownie urywają się. Pojawia się dźwięk przeraźliwie kłującej w uszy ciszy).
Scena 5
(Wnętrze, więzienie, pokój przesłuchań) (słychać jak Ubecy polewają Stanisława wodą, krzyczą. Stanisław stopniowo zaczyna słyszeć ich wrzaski i złorzeczenia).
Scena 6
(Wnętrze, więzienie, pokój przesłuchań)
UBEK 1: Wstawaj gnoju! Wstawaj!
No, co ogłuchłeś?
(odgłos uderzenia w twarz)
UBEK 2: Dawaj go tu!
(odgłos podnoszonego ciała i sadzanego z trudem na stołku)
UBEK 1: No to od początku! Imię?
STANISŁAW MAŁEK: Stanisław.
UBEK 2: Nazwisko?
FRANCISZEK MAŁEK: Małek.
UBEK 1: Data i miejsce urodzenia?
STANISŁAW MAŁEK: 16 stycznia… 1920 roku… Grodno.
UBEK 2: Imiona rodziców?
STANISŁAW MAŁEK: Maria Olszańska i Jan Małek.
UBEK 1: Przynależność przed wojną?
STANISŁAW MAŁEK: Piąty szwadron pionierów Krakowskiej Brygady Kawalerii, 8 Pułku Ułanów Księcia Józefa Poniatowskiego, lokalizacja: Kraków-Zakrzówek. W czerwcu 1939 roku zostałem skierowany do Modlina na kurs Centrum Wyszkolenia Saperów i na kurs szoferski. Pierwszego sierpnia zostałem przeniesiony do Pułku Piechoty w Warszawie, gdzie brałem udział w obronie stolicy do samej kapitulacji, to jest 28 września 1939 roku.
UBEK 2: Dalej.
STANISŁAW MAŁEK: Po dostaniu się do niewoli zostałem odstawiony do Jabłonnej, skąd mieliśmy zostać wywiezieni do oflagu w…
UBEK 1: Dalej!
STANISŁAW MAŁEK: Uciekłem.
UBEK 2: Uciekłeś? Jak?
STANISŁAW MAŁEK: Wyłamaliśmy z chłopcami deski w podłodze wagonu i uciekłem.
UBEK 1: Dalej!
STANISŁAW MAŁEK: Udałem się w stronę Krakowa, gdyż tam mieszkał mój stryj z rodziną.
UBEK 2: Dalej!
STANISŁAW MAŁEK: To wszystko.
(UBEK 1 uderza go w twarz)
UBEK 1: Dalej!
STANISŁAW MAŁEK: Na wiosnę 1940 roku wstąpiłem do Armii Krajowej.
UBEK 2: Kto był dowódcą?
(milczenie)
UBEK 2: Kto był dowódcą?!
(milczenie)
(Ubecy zaczynają bić dziadka)
STANISŁAW MAŁEK: On…nie żyje…
(Ubecy nadal biją dziadka)
UBEK 1: To my decydujemy, kto żyje, a kto nie! Nazwisko tego ścierwa!
UBEK 2: Nazwisko!
STANISŁAW MAŁEK (krzyczy w bólu, rozpaczy, strachu): Nie pamiętam!
UBEK 1: Przypomnisz sobie!
UBEK 2: Już my ci przypomnimy!
UBEK 1: Mamy tu takie przyrządy, które przywracają pamięć.
(UBEK 2 bierze nahajkę i przytyka ją do twarzy Stanisława)
UBEK 2: Powąchaj jak pachnie sprawiedliwość ludowa.
Czujesz?
(UBEK 2 uderza Stanisława) (Krzyki bólu dziadka, ale nie takie zwyczajne krzyki, tylko krzyki człowieka katowanego od wielu miesięcy)
A teraz?
(UBEK 2 znowu uderza dziadka)
A teraz już poczułeś bandyto?
(z ust dziadka wydobywa się jakieś jęczenie, skomlenie, niezrozumiale mamrotanie)
UBEK 2 (zwracają się do swojego kolegi)
Patrz Marian, ogłuchł.
UBEK 1: Mamy i przyrządy, które przywracają słuch. Pokaż mu.
(UBEK 2 rzuca nahajkę i bierze do ręki drut)
UBEK 2: Widzisz ten drut?
(dziadek milczy)
UBEK 2 (ryczy): Widzisz go kurwo, czy nie?
UBEK 1: Przywal mu.
(UBEK 2 bije Stanisława, który krzyczy z bólu, wreszcie upada. UBEK 2 wpada we wściekłość, bije go i kopie z pasją)
UBEK 1: Bolek! Bolek! (krzyczy, bo UBEK 2 jest w totalnym szale)
Bolek! nie skacz dzisiaj po nim!
UBEK 2 (zatrzymuje się, przestaje bić): Dlaczego?
UBEK 1: Bo straci przytomność i trzeba go będzie odnieść do celi. A musimy to dzisiaj skończyć. Posadź go!
UBEK 2 (podnosi Stanisława z podłogi): Siadaj!
UBEK 1: Nazwisko twojego dowódcy!
STANISŁAW MAŁEK: Nie wiem! Nie wiem, nie wiem…
UBEK 2 (do kolegi) Przynajmniej mowy nie stracił.
(do dziadka) Gadaj zdrajco!
UBEK 1: Gadaj komu służyłeś sprzedawczyku!
STANISŁAW MAŁEK: …ja……
UBEK 2: Tak, ty faszystowska świnio!
STANISŁAW MAŁEK: ……służyłem….
UBEK 1: Nazwisko, pseudonim i stopień tego ścierwa!
STANISŁAW MAŁEK: …. Polsce….
UBEK 2: Oż ty skurwysynu! Już my ci damy Najjaśniejszą Rzeczpospolitą!
UBEK 1: Wygarbujemy ci tę kurwę na skórze!
(biją go z całych sił złorzecząc)
(słychać jak Stanisław upada)
UBEK 2: No to od początku! Imię!
UBEK 1: Nazwisko!
(krzyczą)
Scena 7
(krzyki i razy z poprzedniej sceny powoli przechodzą w gwar młodzieńczych głosów)
(Plener: las)
PORUCZNIK TADEUSZ: No chłopcy spokój już, spokój!
GŁOSY ŻOŁNIERZY: Tak jest panie poruczniku!
PORUCZNIK TADEUSZ: Do przysięgi!
(żołnierze milkną) (po chwili zaczynają mówić, z ich głosów stopniowo cichnących na plan pierwszy wydobywa się głos Stanisława)
GŁOSY ŻOŁNIERZY / STANISŁAW MAŁEK-DZIADEK: W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Marii Panny Królowej Korony Polskiej, kładę swe ręce na ten święty Krzyż, znak męki i Zbawienia. Przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczpospolitej Polskiej, stać nieugięcie na straży Jej honoru i o wyzwolenie Jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił, aż do ofiary mego życia. Prezydentowi Rzeczpospolitej i rozkazom Naczelnego Wodza oraz wyznaczonemu przezeń dowódcy Armii Krajowej będę bezwzględnie posłuszny, a tajemnicy dochowam niezłomnie, cokolwiek by mnie spotkać miało.
PORUCZNIK TADEUSZ: Przyjmuję cię w szeregi żołnierzy Armii Polskiej walczącej z wrogiem w konspiracji o wyzwolenie Ojczyzny. Twym obowiązkiem będzie walczyć z bronią w ręku. Zwycięstwo będzie twoją nagrodą. Zdrada karana jest śmiercią.
(akcent muzyczny, w jego tle odgłosy bicia Stanisława przez Ubeków,
odgłosy przysięgi wypowiadanej przez żołnierzy,
słowa Stanisława: Przysięgam, przysięgam, przysięgam,
słowa Heleny: Wróć, ucałuj
i słowa porucznika: Zwycięstwo będzie twoją nagrodą. Zdrada karana jest śmiercią zlewają się w jedną całość).
(muzyka cichnie)
Scena 8
(wnętrze, kuchnia w mieszkaniu babci)
BABCIA: No i co z tym twoim Marcinem?
ELA: A co ma być? Nic.
BABCIA: Nic?
ELA: Nic. (po chwili) Wyprowadził się.
BABCIA: Dlaczego?
ELA: Bo… (wypuszcza powietrze)… jak powiedział to jeszcze za wcześnie na jakiekolwiek decyzje; bo jesteśmy młodzi i powinniśmy się bawić, korzystać z życia. Sama już nie wiem. Może on ma rację babciu?
BABCIA: To jak ona ma na imię?
(cisza, Ela odzywa się dopiero po chwili)
ELA: Natalia.
BABCIA: Koleżanka z roku?
ELA: Nie. Młodsza o dwa lata.
BABCIA: Znasz ją?
ELA: Z widzenia.
BABCIA: A jego znasz?
ELA: Kogo?
BABCIA: Marcina.
ELA: Marcina?!
BABCIA: Tak. Pytam, czy znasz Marcina, z którym żyłaś pod jednym dachem przez ostatnie trzy lata. To jak: znasz go?
ELA: Chyba tak.
BABCIA: Chyba czy znasz?
ELA: Znam.
BABCIA: To dlaczego cię to zaskoczyło? Dlaczego nie wiedziałaś, że odejdzie?
ELA: Babciu, a czy to można wiedzieć?
BABCIA: Można, a nawet trzeba. Na tym polega bycie kobietą: żeby wiedzieć.
ELA: Ale żeby wiedzieć, czy mnie facet rzuci?
BABCIA: Żeby wiedzieć, kim jest mężczyzna; żeby czuć siebie i poprzez to czucie rozumieć, czym jest mężczyzna dla mnie i czym jest mężczyzna w ogóle.
ELA: Babciu, ty i te twoje poezje.
BABCIA: Co z nimi?
ELA: Są nie na czasie. Wiem, że takimi tekstami karmili cię w dzieciństwie i w młodości, ale dzisiaj to już nie działa.
BABCIA: Nie działa?
ELA: No nie.
BABCIA: A u ciebie, co działa? Rzuca cię kolejny narzeczony, a ty nawet nie wiesz dlaczego.
ELA: Mówiłam ci: chce się bawić.
BABCIA: Przestań powtarzać za nim te bzdury. Już sam fakt, że powtarzasz to, co ci powiedział świadczy o tym, że jesteś najzupełniej w świecie głupia.
ELA: Zaczyna się.
BABCIA: Nie ma nic żałośniejszego nad głupią kobietę.
ELA: I co jeszcze?
BABCIA: Idź, spójrz w lustro. Zobacz, jak wygląda głupota. No, idź, na co czekasz?
(SŁYCHAC JAK Ela podnosi się z krzesła, słychać jej kroki)
ELA (z oddalenia, stojąc przed lustrem): Więc twoim zdaniem jestem głupia?
BABCIA: Tak.
(Słychać jak Ela wraca na swoje miejsce, więc poniższe pytanie wypowiada idąc)
ELA: Dlaczego?
BABCIA: Bo nie wiesz, kim jesteś jako człowiek i jako kobieta. I nie rozumiesz, czym jest mężczyzna. Dlatego.
ELA: A ty wiesz, kim jest mężczyzna?
BABCIA: Wiem.
ELA: Skąd?
BABCIA: Bo byłam z mężczyzną.
ELA: Mówisz o dziadku?
BABCIA: Tak.
ELA: To powiedz mi, czym jest mężczyzna, skoro to wiesz.
Scena 9
(słowa Heleny brzmią jak najpiękniejsze i najbardziej wzruszające wyznanie miłosne jakie kobieta może poczynić mężczyźnie. W tle pojawia się delikatna muzyka)
HELENA:
Mężczyzna jest jak wiatr, który o poranku pieści pąki w sadzie i jest jak słońce, bez którego nic nie dojrzeje.
Mężczyzna jest jak woda, bez której nic nigdy się nie pojawi i jak ziemia, do której składamy wszystkie nasze tęsknoty i marzenia, a ona kołysze nas i tuli z miłością.
Mężczyzna potrafi być słodki jak miód i gorzki jak piołun.
Jego słowa, podobnie jak ramiona, mają moc stworzenia kobiety, albo całkowitego jej zniszczenia.
Jego oczy są najpiękniejszym zwierciadłem dla twarzy kobiecej, ale potrafią też być ciemną studnią– zagadkowym obrazem smutnego trwania, braku nadziei i miłości.
Ale najważniejsza jest jego obecność.
Bo on cały istnieje tylko wtedy, gdy jest obecny.
(muzyka milknie, przez chwilę zalega cisza)
Scena 10
(wnętrze, kuchnia w mieszkaniu babci)
ELA: Obecny? Chodzi ci o to, że jest z tobą?
BABCIA: Nie. Chodzi o jakość bycia. Nie trzeba siedzieć i trzymać się za ręce. A ty to tak zrozumiałaś, prawda?
ELA: Tak.
BABCIA: No właśnie.
ELA: To czym jest obecność mężczyzny?
BABICA: Uwagą. Czułością. Całkowitym oddaniem. Rozumiesz?
ELA: Chyba tak.
BABCIA: A miałaś kiedyś do czynienia z takim mężczyzną?
ELA: (zastanawia się, odpowiada dopiero po chwili): Nie. Raczej nie.
BABCIA: Więc nie rozumiesz. Nie rozumiesz, o czym mówię.
ELA: Więc jak mam to zrozumieć?
BABCIA: A jak myślisz?
ELA: Nie wiem.
BABCIA: Jak zwykle. Nic nie wiesz i chcesz, żeby ci wszystko powiedzieć, a potem się okaże, że nic z tego nie pamiętasz i dalej robisz to samo. Dalej powtarzasz te same błędy, te same schematy myślowe. Ciągle grasz tę samą rolę.
ELA: Jaką znowu rolę?
BABCIA: Ofiary.
ELA: Babciu, jesteś okropna. Czy ty choć raz nie mogłabyś mi współczuć, albo chociaż nic nie mówić?
BABCIA: A czego tu współczuć? Twojej głupoty? Nad tym trzeba boleć.
ELA: Zawsze to samo. Ja jestem głupia, a oni bez winy.
BABCIA: Tego nie powiedziałam.
ELA: Ale to miałaś na myśli.
BABCIA: Wiesz, dlaczego zawsze w takich sytuacjach powtarzam ci, że jesteś głupia?
ELA: No, dlaczego?
BABCIA: Bo nigdy nie wiesz, dlaczego mężczyźni cię rzucają. Przychodzisz do mnie i nie dość, że nic nie rozumiesz, to jeszcze powtarzasz te bzdury, jakimi cię ci durnie karmią. A ja już nie mogę tego słuchać.
ELA: To, co mam zrobić?
BABCIA: Być kobietą.
ELA: Czyli kim?
BABCIA: Tą która karmi duszę mężczyzny całym pięknem świata.
ELA: O Boże…
BABCIA: Nie wzywaj imienia Pana Boga nadaremnie dziecko.
(po chwili)
ELA: Babciu….
BABCIA: Tak?
ELA: A czym jest dusza mężczyzny?
BABCIA:….. Jego honorem…
(akcent muzyczny)
Scena 11
(Wnętrze, więzienie, pokój przesłuchań)
(pukanie)
UBEK 1: Wejść!
(skrzyp drzwi, słychać kroki dwóch wchodzących osób)
ŻÓŁNIERZ: Obywatelu poruczniku, melduję posłusznie, że doprowadziłem więźnia, Małka Stanisława, celem przesłuchania.
UBEK 1: Dziękuję! Odmaszerować.
(żołnierz wychodzi)
Scena 12
(Wnętrze, więzienie, pokój przesłuchań)
UBEK 1: Siadajcie Małek.
(słychać jak dziadek szura krzesłem i siada)
UBEK 1: I słuchajcie mnie uważnie. Porozmawiamy sobie dzisiaj o pewnej brzydkiej sprawie. Jak będziecie odpowiadać na pytania, to Bolek, który siedzi pod oknem, nie będzie musiał spod tego okna wstawać. Zrozumiano?
STANISŁAW MAŁEK: Tak.
(Ubek 1 przez chwilę przegląda papiery dziadka)
UBEK 1 (z pogardą): Pisujecie Małek listy do….. tej…. waszej…?
STANISŁAW MAŁEK: Do żony?
UBEK 1: Do tej… waszej żony. To, co pisujecie?
STANISŁAW MAŁEK: Tak.
UBEK 1: I co tam piszecie?
STANISŁAW MAŁEK: Takie tam… nieważne rzeczy.
UBEK 1: Nieważne mówicie. A jakie na przykład nieważne?
STANISŁAW MAŁEK: Że się dobrze czuję… że pogoda jest ładna, ale jedzenie kiepskie… Widzi pan, nic takiego.
UBEK 1: A to, (zaczyna czytać) „że nie ma sprawiedliwości na świecie i nie będzie, ponieważ obecny ustrój ma za zadanie wyniszczyć wrogi element do szczętu i idzie do zwycięstwa po naszych trupach”, to też nic takiego?
STANISŁAW MAŁEK: Nie rozumiem…
UBEK 1: Nie rozumiecie. A czego nie rozumiecie? Tego, „że nie ma sprawiedliwości”, czy tego, „że obecny ustrój ma za zadanie wyniszczyć wrogi element do szczętu”? No!
STANISŁAW MAŁEK: To jakaś pomyłka…
UBEK 1 (do Ubeka 2): Bolek!
UBEK 2: Aha?
UBEK 1: Słyszałeś? Ten gnój mówi, że to pomyłka!
UBEK 2: Oni wszyscy tak mówią dopóki nie poczują kołka w dupie. Wstać?
UBEK 1: Nie, na razie nie. A wy, Małek mówicie: dlaczego w listach do żony występowaliście wrogo wobec obecnego ustroju i kto wam dawał wskazówki do takich wrogich wystąpień?
STANISŁAW MAŁEK: Nikt mi nie dawał żadnych wskazówek. To, co pan przeczytał to nie są nawet listy… tylko takie tam… zapiski… gdy je pisałem byłem roztargniony i napisałem rzeczy niepotrzebne.
UBEK 1: Niepotrzebne?
STANISŁAW MAŁEK: Tak.
UBEK 1: A często tak sami do siebie pisujecie, Małek?
STANISŁAW MAŁEK: Nie… naprawdę… ja musiałem być jakiś nieswój.
UBEK 1: A z jakiego powodu: nieswój?
STANISŁAW MAŁEK: Nie wiem.
UBEK 1: Nie wiecie.
STANISŁAW MAŁEK: Nie.
UBEK 1: A może dlatego, że nie wierzycie w sprawiedliwość Państwa Ludowego?
STANISŁAW MAŁEK: Nie.
UBEK 1: A może dlatego, że Państwo Ludowe postanowiło pozbyć się takich gnid jak wy?
STANISŁAW MAŁEK: Nie.
UBEK 1: Też nie. To, z jakiego powodu poczuliście się nieswój?
STANISŁAW MAŁEK: Mówiłem już… to jakieś nieporozumienie … błąd… niepotrzebne wynaturzenia…
UBEK 2: Marian, ja go…! (słychać, jak Ubek 2 wstaje z krzesła)
UBEK 1: Siadaj Bolek (słychać jak Ubek 2 siada z westchnieniem niezadowolenia)
Wiecie, co wam powiem Małek? Że całe to wasze gadanie i cała ta wasza Polska, to jedno wielkie niepotrzebne wynaturzenie, podobnie jak te wasze śmiesznostki.
STANISŁAW MAŁEK: Jakie śmiesznostki?
UBEK 1: Tradycja, zabobony i cały ten romantyzm, to wasze: Bóg, Honor i Ojczyzna. A przecież już od czasów Wielkiej Rewolucji wiadomo, że Boga nie ma, ojczyznę macie teraz ludową, a ten wasz polski honor, to my własnymi rękami rozszarpiemy i rozstrzelamy. A jego ścierwo, takie jak wy Małek, zatopimy w kloace i zakopiemy na śmietniku, bo tam jest jego miejsce. To właśnie zrobimy z tym waszym polskim honorem. A teraz, mówcie, dlaczego,
żeście wysyłali do żony, drogą nielegalną, listy o treści antypaństwowej i, kto je przenosił?
STANISŁAW MAŁEK : Nikt.
UBEK 1: Nikt? To jak się znalazły u waszej żony podczas rewizji?
STANISŁAW MAŁEK: Przez przypadek.
UBEK 1: Wyjaśnijcie Małek, o jakiż to znowu przypadek chodzi.
STANISŁAW MAŁEK: Już mówiłem…. Pisałem takie tam z roztargnienia… nie miałem zamiaru ich wysyłać, nosiłem je przy sobie, pewnie mi wypadły, ktoś je znalazł, zaniósł do żony… to wszystko.
(Ubek 1 wybucha śmiechem, wtóruje mu Ubek 2) (gdy skończą się śmiać, Ubek 1 zaczyna mówić w pasji)
UBEK 1: To nie jest wszystko. To jest nic. I ty jesteś nic. Ale ja to z ciebie wyciągnę. Nie dzisiaj, nie jutro, ale za miesiąc albo za rok wyciągnę. Wydrę z ciebie wszystkie te nazwiska, adresy, informacje. A potem, jak już to wszystko od ciebie dostanę, obrócę to przeciwko tobie. Zabiorę ci wszystko, co miałeś i co było dla ciebie ważne, a z ciebie zrobię szmatę, od której wszyscy odwrócą się ze wstrętem. A kiedy przestaną się już ciebie brzydzić, zaczną o tobie milczeć. Zaczną cię zapominać. I wreszcie nadejdzie taki dzień, że zapomną o tobie. I zalegnie nad tobą cisza.
STANISŁAW MAŁEK: Polska się o mnie upomni.
UBEK 1: Tacy jak ty, bandyci, wydrapują to pazurami na ścianach celi i mamroczą, jak dostają po mordzie. A wiesz, dlaczego? Bo nie wiedzą, i ty też nie wiesz, że my tę twoją Polskę, tę twoją Najjaśniejszą Panienkę tak skundlimy, że nikt się o ciebie nie upomni. Po to tu jesteśmy. I po to tu zostaniemy. Dlatego nie ma znaczenia, czy powiesz to, co chcę usłyszeć dzisiaj, jutro, czy za rok. Bo mam czas.
(Ubek 1 wstaje od stołu).
UBEK 1: Bolek!
UBEK 2: No?
UBEK 1: Napisz tej kurwie na czole G E S T A P O, a potem do karceru z nim. Na beton i wyjmijcie okno. Zdechnie to dobrze. Nie zdechnie, też dobrze. Przynajmniej się pomęczy. HONOROWO.
(akcent muzyczny)
Scena 13
HELENA: (Kontynuuje swoją recytację – opowieść kobiet polskich):
Hej, dziewczyno, ułan w boju padł,
Choć mu dałaś białej róży kwiat,
Czy nieszczery był twej dłoni dar,
Czy też może wygasł twego serca żar.
W pustym polu zimny wicher dmie,
Już nie wróci twój Stasieńko, nie,
Śmierć okrutna zbiera krwawy łup,
Zakopali Stasia twego w ciemny grób.
Scena 14
(wnętrze, kuchnia w mieszkaniu babci)
ELA: Babciu…
BABCIA: Tak?
ELA: Dlaczego dziadek milczał?
(cisza)
ELA (dopytuje się): Babciu, dlaczego dziadek milczał przez całe życie?
(cisza)
ELA: Babciu…!
BABCIA: Bo…
ELA: Bo co?
BABCIA: Bo przegrał.
ELA: Przegrał?
BABCIA: Tak przegrał. My wszyscy przegraliśmy.
ELA: Jak to???
BABCIA: Zwyczajnie. Nie ma, o czym mówić.
ELA: Nie rozumiem.
BABCIA: Wiem, że nie rozumiesz.
ELA: Więc mi wytłumacz.
BABCIA: Po prostu … przegraliśmy wszystko. Więc o czym tu opowiadać?
ELA: No, o tym wszystkim!
BABCIA: Ale to wszystko, to jest najzwyklejsze w świecie NIC.
ELA: Nic?
BABCIA: Nic…. Można by mówić, gdyby… gdyby….
ELA: Gdyby co?
BABCIA: No właśnie nic.
ELA: I dlatego nic o tym nie mówiłaś ojcu? Mnie?
BABCIA: Tak, właśnie dlatego. Bo przegrani nie mają nic do powiedzenia.
ELA: A z tego, co było, to nic nie zostało?
BABCIA: Tylko rana w sercu.
ELA: I co? I tak się chodzi z tą raną?
BABCIA: Z nią się nie chodzi.
ELA: Tylko co?
BABCIA: Z nią się żyje.
ELA: Żyje…. A można tak żyć?
BABCIA: Jak widzisz można.
ELA: Ale co to za życie, babciu!
BABCIA: Jak każde. Rozejrzyj się dookoła.
ELA: Oj babciu…. Czy ty nigdy nie miałaś wątpliwości?
BABCIA: Jakich wątpliwości?
ELA: No, czy dobrze robisz, czy dokonujesz właściwych wyborów.
BABCIA: Nie…. Takich wątpliwości nie miałam.
ELA: A jakie?
(melodia ilustrująca wspomnienie- wchodzimy do głowy babci. To jest jej wspomnienie, które ma miejsce podczas tej rozmowy z Elą, więc jest jak mgnienie oka)
Scena 15
(wnętrze, pokój w domu drewnianym, jest rok 1947, październik, za chwilę będzie świtać)
(Stanisław Małek krząta się po pokoju, pakuje rzeczy do plecaka, słychać stukot jego butów, skrzyp podłogi, Helena siedzi na krześle i go obserwuje)
STANISŁAW MAŁEK (pakując plecak): Zaraz plecak będzie gotowy…
HELENA: Weź jeszcze ten sweter.
STANISŁAW MAŁEK: Nie zmieści się.
HELENA: To założysz na siebie.
STANISŁAW MAŁEK: Dobrze. Założę. Nic się nie martw.
(babcia wzdycha)
STANISŁAW MAŁEK (z troską, reaguje na jej westchnienie): Co Heluniu?
HELENA: Nic. Smutno mi.
STANISŁAW MAŁEK: Mi też
(zapada cisza)
HELENA; Musisz iść?
STANISŁAW MAŁEK: Przecież wiesz…
HELENA: Wiem… ale…
STANISŁAW MAŁEK: Ale co?
HELENA: Ale nie mogę się z tym pogodzić.
STANISŁAW MAŁEK: Heluś…
HELENA: Tak się nie da żyć Stasiu…po prostu się nie da…Jak cię nie ma, to nie śpię nocami, bo nasłuchuję, kiedy przyjdziesz. Jak już jesteś, to nie śpię, bo nasłuchuję, kiedy po ciebie przyjdą. I tak ciągle…. Ciągle słucham kroków, głosów…. Sama już nie wiem..
STANISŁAW MAŁEK: jesteś zmęczona… w twoim stanie nie powinnaś…
HELENA: Jestem zmęczona, to prawda, ale nie z powodu mojego stanu tylko dlatego, że….. że…..
STANISŁAW MAŁEK: że?
HELENA: że nie mogę się tobą nacieszyć, żyć sobie z tobą… jak inni… tylko ciągle w ukryciu…. Wszystko takie…. Każda chwila szczęścia wydarta… Stasiu… jak to teraz będzie?
STANISŁAW MAŁEK: Z czym?
HELENA: Z nami… z dzieckiem…?
STANISŁAW MAŁEK: Chodź tu do mnie.
(babcia podchodzi do niego i siada mu na kolanach, on ja mocno przytula)
STANISŁAW MAŁEK: Bardzo cię kocham….. ty i dziecko …. Myśl o was pozwala mi wytrwać… znieść to wszystko…
HELENA: Boże, Staszek, nie dam rady! (zaczyna płakać) nie dam rady!
STANISŁAW MAŁEK: Heluś… kochana… nie płacz…. Nie płacz… proszę
HELENA (dalej płacze): Już nie mogę…. Nie chcę…. Nie dam rady!
STANISŁAW MAŁEK: dasz radę… zawsze dajesz…. Za to cię kocham…
HELENA (płacz, rozpacz): Ale już nie chcę, nie chcę dawać rady!
STANISŁAW MAŁEK: Jesteś moją siła, moją nadzieją, moim całym światem. Nie możesz mówić, że nie dasz rady, bo wtedy i ja… nie dam rady.
(milczą , tylko ona chlipie)
HELENA: …zostań jeszcze, nie idź.
STANISŁAW MAŁEK: Nie proś mnie o to.
HELENA: Nie zostawiaj mnie.
STANISŁAW MAŁEK: Nigdy cię nie zostawię. Nigdy. Rozumiesz? Nawet, jeśli…. jeśli miałoby się coś stać…
HELENA (przerywa mu): Nie mów tak!
STANISŁAW MAŁEK (kończy swoją myśl): Nawet, jeśli miałoby się coś stać… coś złego…. Coś… to pamiętaj, że ja zawsze będę, że ja zawsze jestem z tobą.
HELENA: Ale ja nie chcę być sama!
STANISŁAW MAŁEK: Hela….
HELENA;… po co to wszystko?
STANISŁAW MAŁEK: Uspokój się.
HELENA:…. Na co to poświęcenie?
STANISŁAW MAŁEK: Przestań.
HELENA: Dla kogo ta krew?
(Stanisław milczy)
HELENA: Dla kogo ta krew? Staszek, chociaż raz mi powiedz.
STANISŁAW MAŁEK: Co mam ci powiedzieć?
HELENA: Jak to ma sens?
STANISŁAW MAŁEK: A jak myślisz?
HELENA: Nie wiem…
STANISŁAW MAŁEK: Nie wiesz?
HELENA: Nie.
STANISŁAW MAŁEK: Hela, posłuchaj…
(przerywa, bo rozlega się gwałtowne pukanie)
Scena 16
(to samo miejsce)
(głosy, krzyki, walenie w drzwi słychać z zewnątrz)
UBEK 1: Otwierać!
UBEK 2: Służba Bezpieczeństwa! Otwierać!
HELENA: O Jezu… Jezu….
(walenie)
UBEK 1: Otwierać!
UBEK 2: Bo wyważymy drzwi!
STANISŁAW MAŁEK: Otwórz.
HELENA: Stasiu…. w tym samym czasie słychać
STANISŁAW MAŁEK: Kocham cię… otwórz. walenie w drzwi i krzyki: Otwierać! Otwierać!
(Helena podchodzi do drzwi i je otwiera)
(Ubecy wchodzą do środka razem z towarzyszącymi im żołnierzami)
Scena 17(to samo miejsce)
UBEK 1 (wchodząc wydaje komendę do żołnierzy): Zająć stanowiska. To jest na drugim planie
ŻOŁNIERZ: Tak jest.
UBEK 2 (dopada do Heleny): Co tak długo? Ogłuchłaś? Pytam, czy ogłuchłaś? To jest na pierwszym planie
(w tym samym czasie Ubek 1 chodzi po pokoju, dostrzega plecak Stanisława)
HELENA: Nie.
UBEK 2: To, czemu nie otworzyłaś od razu?
HELENA: Ja…
UBEK 1: Zostaw ją. Nie ma co się tym ścierwem teraz zajmować. Przyjdzie na nią jeszcze czas.
(zwracając się do Stanisława): No, Małek, tropiłem cię, tropiłem i wytropiłem. Już cię z rąk nie wypuszczę.
HELENA: Boże…
UBEK 2: Zamknij się!
UBEK 1: Już ty mi Małek wszystko wyśpiewasz.
STANISŁAW MAŁEK: Nic nie powiem.
UBEK 1: Nie?!
STANISŁAW MAŁEK: Nie.
UBEK 1: No to popatrz sobie na tę swoją szmatę, bo ją ostatni raz widzisz. A tego swojego bękarta nigdy nie zobaczysz, bo wyląduje w bidulu na jakiejś zapadłeś wsi.
(Helena zaczyna płakać)
UBEK 2 (Uderza Helenę): Zamknij się!
(Stanisław rusza na niego)
STANISŁAW MAŁEK: Zostaw ją!
(Ubek 2 uderza Stanisława, żołnierze rzucają się na niego, zaczynają go tłuc, Helena płacze)
UBEK 1: Zabrać go!
(następuje dramatyczna scena, żołnierze wyprowadzają Stanisława, na ten widok Helena wpada w rozpacz, rzuca się do Stanisława, żołnierze ich rozdzielają. Helena zostaje brutalnie odepchnięta. Stanisław zostaje wyprowadzony).
Scena 18
(to samo miejsce)
UBEK 2 (do Ubeka 1): Idziesz?
UBEK 1 (zapalając papierosa): Idę.
UBEK 2 : Co z nią?
UBEK 1: Na razie nic.
UBEK 2 (wychodząc): To czekam w wozie.
UBEK 1: Dobra.
(słychać jak Ubek 2 zamyka za sobą drzwi).
Scena 19
(to samo miejsce, Helena i Ubek 1)
UBEK 1 (stoi, pali papierosa): Słyszałaś, co zrobimy z twoim bękartem?
(Helena płacze)
UBEK 1: Odpowiadaj!
HELENA: Sły… sza… łam..
UBEK 1 (siada przy niej): No i co? Warto?
HELENA (w myślach): O, Boże, co ja mam zrobić?
UBEK 1: Opłaca się kryć bandytę?
HELENA (w myślach): Jak ja sobie poradzę? Boże, co ja zrobię? Stasiu…. Boże…daj mi siłę!
UBEK 1: No, cóżeś tak zamilkła?
HELENA (w myślach): Boję się… boję się… Stasiu, Stasieńku…
UBEK 1: Nie chcesz mówić?
HELENA (w myślach): Nic nie powiem. Nic nie powiem.
UBEK 1: (gasi papierosa): Będziesz mówić, Wszystko mi wyśpiewasz. Wszystko, co będę chciał.
HELENA (w myślach): Nic nie powiem. Boże, daj mi siłę.
UBEK 1 (wstając z krzesła): Wyśpiewasz nawet to, czego nie będę chciał.
Zrozumiano?
HELENA (w myślach): Nie, nie! nie!
(Ubek 1 ją uderza, zaczyna bić)
(na tle razów, krzyków Heleny pojawia się jej głos jako starej – BABCI)
BABCIA: I wtedy zrozumiałam.
Wtedy do mnie dotarło.
Wtedy znalazłam odpowiedź, na pytania, które nieustannie zadawałam Staszkowi.
(krzyki Ubeka ! i płacz Heleny przeradza się stopniowo w bicie serca. To bije bardzo szybko i przechodzi w krzyk rodzącego się dziecka)
Scena 20
(wnętrze, kuchnia w mieszkaniu babci)
ELA: Zastanawiam się, czy to wszystko ma sens?
BABCIA: Co?
ELA: Życie.
BABCIA: Życie zawsze ma sens.
ELA: Wiedziałam, że to powiesz. Ty zawsze tak mówisz.
BABCIA: Bo to prawda.
ELA: Co jest prawdą?
BABCIA: Miłość.
ELA: A czym jest miłość?
BABCIA: Życiem.
ELA: Babciu! Czemu ty się ze mną drażnisz?
BABCIA: Nie drażnię się z tobą.
ELA: To, czemu to robisz?
BABCIA: Bo nic nie rozumiesz. Chciałbyś być mądra, a nie rozumiesz, że żeby być mądrą trzeba być odważną, a żeby być odważną, trzeba mieć serce, a żeby mieć serce, to nie wolno dać się oszukać. A ty się dałaś oszukać i okraść z tego, czym jesteś, więc udajesz, że żyjesz, a wszystko, co robisz, jest na niby.
ELA: Więc, kim według ciebie jestem?
BABCIA: To nie jest moje zmartwienie, tylko twoje. To ty powinnaś wiedzieć, kim jesteś, a nie ciągle pytać o to innych. Co inni o tobie wiedzą?
ELA: Nie wiem…. Może….
BABCIA: No właśnie: może, jakby, gdyby – wszystko na niby, nic na poważnie.
ELA: A ty tak wszystko od razu wiedziałaś?
BABCIA: Nie. Ale włożyłam prace w to, żeby się dowiedzieć, kim jestem. A ty czekasz na gotowe.
ELA (wybucha): Bo mi się nie chce ciągle wkładać we wszystko wysiłek! Ciągle się starać! Jestem już zmęczona. Nie mam siły!
BABCIA: Więc masz, to co masz. I nie miej o to do nikogo pretensji. Jeśli już to do siebie, że jesteś leniwa.
ELA: Boże, babciu…. Babciu mam dwadzieścia pięć lat.
BABCIA: No właśnie. Masz dwadzieścia pięć lat i co z tego?
ELA: Jak to, co z tego??
BABCIA: Co zamierzasz robić w życiu?
(cisza)
BABCIA: Co zamierzasz robić w życiu?
ELA (zaczyna płakać): Nie wiem….
BABCIA: Weź się w garść.
ELA: …. Nie potrafię….
BABCIA: Właśnie o tym mówię.
Scena 21
(wnętrze, sala rozpraw)
GŁOS URZĘDNIKA W SĄDZIE:
Rzeszów, dnia 15 maja 1949 roku.
Wyrok w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej.
Wojskowy Sąd Rejonowy w Rzeszowie, w składzie:
Przewodniczący kapitan Zdzisław Panasewicz,
sędzia wojskowy – ławnik, sierżant Jan Krzyżykowski,
sędzia wojskowy – ławnik, sierżant Bolesław Filipek,
w obecności prokuratora wojskowego porucznika Edmunda Chyleckiego i obrońcy z wyboru magistra Zygmunta Sołtysika oraz przy udziale protokólanta sekretarz Anny Borejko
(w tle pojawia odgłos kroków w więziennym korytarzu, na ich tle urzędnik czyta)
GŁOS URZĘDNIKA W SĄDZIE:
Rozpoznawszy sprawę oskarżonego Stanisława Małka, syna Jana i Marii z domu Olszańskiej, urodzonego dnia 16 stycznia 1920 roku w Grodnie, narodowości polskiej, obywatelstwa polskiego, żonatego, jedno dziecko, mającego wykształcenie średnie, bez majątku, niekaranego, bezpartyjnego, oskarżonego z:
– artykułu 95 Kodeksu Karnego Wojskowego, tj. „Kto publicznie nawołuje do obalenia, poderwania lub osłabienia polskiej władzy państwowej lub do popełniania przestępstw określonych w artykule 85, 86, 90, 92 i 93 albo je pochwala oraz kto sporządza, rozpowszechnia i przechowuje pisma, druki lub wizerunki, nawołujące do popełnienia takiego przestępstwa lub zawierające pochwałę takiego przestępstwa, podlega karze więzienia”;
– artykułu 102 & 2 Kodeksu Karnego Wojskowego, tj. „Kto publicznie nawołuje do czynów, skierowanych przeciwko jedności sojuszniczej Państwa Polskiego z państwem z nim sprzymierzonym oraz kto sporządza, rozpowszechnia lub przechowuje przeznaczone dla tych celów pisma, druki lub wizerunki, podlega karze więzienia”.
(w tle słychać szczęk zamykanych drzwi celi i przekręcanego w zamku klucza)
Po rozpatrzeniu sprawy, Wojskowy Sąd Rejonowy w Rzeszowie skazał Stanisława Małka na karę więzienia przez 15 lat, zaś na zasadzie artykułu 12 Dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z dnia 30 października 1944 o ochronie państwa, orzekł utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na okres sześciu lat.
Scena 22
(wnętrze)
HELENA (czyta list):
Rzeszów, dnia 23 września 1952 roku.
Do Przewodniczącego Rady Ministrów, Obywatela Bieruta Bolesława.
W dniu trzeciego kwietnia 1947 roku wyszłam za mąż za Stanisława Małka urodzonego 16 stycznia 1920 roku w Grodnie. Po sześciu miesiącach pożycia, mąż mój został aresztowany, a następnie osądzony przez Sąd Wojskowy i skazany na 15 lat więzienia.
W związku z tym zostałam w krytycznym położeniu. Byłam w ciąży, a obecnie mam czteroletnie dziecko na swoim utrzymaniu.
Od pierwszej chwili odzyskania niepodległości włączyłam się w szeregi budowniczych Polski Ludowej na polu pracy zawodowej jako nauczycielka w szkole podstawowej, a obecnie, dzięki stałemu dokształcaniu się, pracuję jako nauczycielka Państwowego Liceum Pedagogicznego.
Wiem, że w związku z uchwaleniem nowej socjalistycznej konstytucji i wyborami do Sejmu wielu obywateli, którzy ciężko zawinili wobec ojczyzny, podlega amnestii.
W związku z tym proszę również o prawo łaski dla mego męża, za którego ręczę, że wróci z fałszywej drogi i stanie się prawdziwym synem i budowniczym naszej kochanej Ludowej Ojczyzny.
Małek Helena
Scena 23
(wnętrze, stukot maszyny, na jego tle słowa)
SZEF WOJSKOWEGO SĄDU REJONOWEGO W RZESZOWIE:
Rzeszów, dnia 2 grudnia 1952 roku.
Do naczelnika więzienia w Przemyślu.
W związku z wniesieniem podania o ułaskawienie więźnia Małka Stanisława, syna Jana,
Proszę o bezzwłoczne nadesłanie tutejszemu sądowi szczegółowej opinii o wymienionym odnośnie jego zachowania się w czasie odbywania kary.
Przy sporządzaniu opinii proszę o ścisłe stosowanie się do zarządzeń Departamentu Więziennictwa Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego z dnia 22 września 1951 roku, numer 25.
Szef Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie.
Scena 24
(wnętrze, stukot maszyny, na jego tle słowa)
KOMENDANT O.P.W. „CZELADŹ”:
Piaski, dnia 5 lutego 1953 roku.
Do Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie.
W odpowiedzi na Wasze pismo z dnia 2 grudnia 1952 roku, dotyczącej przesłania opinii o więźniu karnym Małku Stanisławie, urodzonym dnia 16 stycznia 1920 roku w Grodnie.
Wyżej wymieniony przebywa w tutejszym ośrodku, gdzie został zatrudniony przy różnych pracach pomocniczych na dole kopalni „Czeladź”.
Wyżej wymieniony podczas swego pobytu był karany dyscyplinarnie za wrogie wypowiedzi, poza tym nie wyróżnił się żadnymi wybitnymi wynikami tak w pracy, jak i w zachowaniu. Dlatego zastosowanie prawa łaski byłoby niecelowe i wobec tego wniosku o warunkowe fakultatywne zwolnienie nie popieram.
Komendant O.P.W. „Czeladź”.
Scena 25
(wnętrze, stukot maszyny, na jego tle słowa)
SZEF WOJSKOWEGO SĄDU REJONOWEGO W RZESZOWIE:
Rzeszów, 25 kwietnia 1953 roku.
Do Obywatelki Małek Heleny.
Zawiadamiam, że podanie z dnia 23 września 1952 roku do Przewodniczącego Rady Ministrów, Obywatela Bieruta Bolesława, w sprawie ułaskawienia więźnia Małka Stanisława, postanowieniem tutejszego Sądu z dnia 15 kwietnia 1953 roku, pozostawiono bez dalszego biegu.
Ponowna prośba o ułaskawienie nie może być wniesiona przed upływem sześciu miesięcy.
Na powyższe postanowienie – zarządzenie nie przysługuje środek odwoławczy.
Szef Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie.
Scena 26
HELENA (kontynuuje swoją recytację – opowieść kobiet polskich):
Stasieńkowi nic nie trzeba już,
Bo mu kwitną pąki białych róż,
Tam pod jarem, gdzie w wojence padł,
Wyrósł na mogile białej róży kwiat.
Nie rozpaczaj lube dziewczę, nie,
W polskiej ziemi nie będzie mu źle,
Policzony będzie trud i znój,
Za ojczyznę poległ ukochany twój.
Scena 27
(wnętrze, kuchnia w mieszkaniu babci)
BABCIA: Zastanawiałaś się, dlaczego dziadek milczał?
ELA: Bo miał trzech synów i chciał ich chronić.
BABCIA: To wtedy. Ale dlaczego milczał, gdy już można było mówić?
ELA: Nie wiem.
BABCIA: Bo czas minął. A zdrada i tak się dokonała. Rozumiesz?
ELA: Rozumiem.
BABCIA: Gadanie. Nic nie rozumiesz. Wystarczy na ciebie spojrzeć, żeby wiedzieć, że nic nie rozumiesz. Nic a nic!
(chwilę milczą obie)
ELA: Powiesz mi wreszcie?
BABCIA: O czym?
ELA: Jak aresztowali dziadka?
BABCIA: Przyszli po niego.
ELA: Tak po prostu?
BABCIA: Tak po prostu. Jak to oni.
ELA: A on?
BABCIA: Staszek był (zaczyna mówić z rozpędu, przerywa)
ELA: Jaki był?
BABCIA: Twój dziadek miał niezwykłą intuicję. Zawsze wiedział, że po niego przyjdą
ELA: Więc, co poszło nie tak tym razem?
BABCIA: Poprosiłam go, żeby został.
ELA: Co zrobiłaś?!
BABCIA: Powiedziałam, żeby został jedną noc dłużej.
ELA: I?
BABCIA: Został.
ELA. I ty mi mówisz o głupocie?
BABCIA: A Ty nie wiesz, czym jest miłość.
ELA: Babciu, aresztowali go przez ciebie.
BABCIA: Aresztowali go, bo byli zbrodniarzami i okupantami, a on walczył o wolną Polskę, a nie z mojego powodu. Widzisz, jak nic nie rozumiesz?
ELA: I nigdy nie miał do ciebie pretensji?
BABCIA: Do mnie? O co? A, ty? czemu nie masz w tej rozmowie pretensji do zbrodniarzy, którzy zniszczyli mu życie, tylko do mnie?
ELA: No bo…
BABCIA: Bo? Bo? … bo nie wiesz, kim jesteś. A twój dziadek doskonale wiedział, kim jest i czego chce. Dlatego nie miał, jak ty to nazywasz, pretensji.
ELA: Nigdy? Nic a nic?
BABCIA: Znasz takie pojęcie jak cnota obowiązku?
ELA: Znowu te wykłady.
BABCIA: Odpowiadaj na pytanie: znasz cnotę obowiązku?
ELA: Znam.
BABCIA: A co ona znaczy?
ELA: No… że musisz coś zrobić.
BABCIA: Zapamiętaj sobie, smarkulo jedna, że cnota obowiązku to jest powinność w znaczeniu moralnym. Dlatego człowiek moralny jest też uczciwy. Mówi ci coś to słowo?
ELA: Uczciwy, czyli taki dobry…. No nie wiem…. Uczciwy to uczciwy.
BABCIA: Człowiek uczciwy to taki, który postępuje należycie. I taki był twój dziadek. Dlatego wiedział, kim jest i co robi.
ELA: A ja twoim zdaniem nie wiem, kim jestem, tak?
BABCIA: A wiesz?
ELA: Wiem.
BABCIA: Wątpię.
ELA: Dlaczego?
BABCIA: Bo wciąż popełniasz te same błędy, a to znaczy, że się nie rozwijasz. A nie rozwijasz się, bo siebie nie znasz.
ELA: Ciągle te mądrości!
BABCIA: Powiedz jakąś swoją. Chętnie posłucham.
(cisza)
BABCIA: No właśnie.
(cisza)
BABCIA: Dlaczego milczysz?
ELA: Nie wiem, co mam powiedzieć.
BABCIA: Prawdę.
ELA: Jaką znowu prawdę?
BABCIA: A po co do mnie przyszłaś?
ELA: Chciałam się dowiedzieć, jak aresztowali dziadka.
BABCIA: Po co?
ELA: Żeby zrozumieć.
BABCIA: Co?
ELA: Zrozumieć…
BABCIA: Nie kłam.
ELA: Nie kłamię.
BABCIA: Ale masz ochotę. Widzę to po tobie.
ELA: Nie, naprawdę nie.
BABCIA: Więc?
ELA: Chciałabym wreszcie zrozumieć babciu, kim jestem.
BABCIA: To zrób to.
ELA: Ale jak?
BABCIA: Zapytaj siebie.
ELA: O co?
BABCIA: O to, czego chcesz.
ELA: I już?
BABCIA: I już.
(akcent muzyczny)
Scena 28
(wnętrze, pokój w mieszkaniu, odgłosy krzątaniny, przekładania papierów)
ELA: O rany, ale tu bałagan.
OJCIEC: Dlatego czas najwyższy zrobić porządek.
ELA: Książki dziadka zabieram do siebie. Mon français a besoin d’exercices 1.
OJCIEC: Nie przesadzaj. Całkiem dobrze mówisz po francusku.
ELA: O, Je ne parle pas bien le français2 Dziadek się ze mnie zawsze śmiał. Za to przy niemieckim marszczył brwi.
OJCIEC: Niemiecki….
ELA: Ja, ich spreche auch Deutsch3. Ale, ale, co to za teczka?
OJCIEC: To? Dokumenty dziadka z IPN-u.
ELA: No tak. Już sobie przypominam. Odebrałam je z placu Krasińskich.
OJCIEC: Całkiem pokaźny stos.
ELA: Ponad pięćset stron.
OJCIEC: Czytałaś je?
ELA: Wielokrotnie. Dużo o tym rozmawiałyśmy z babcią.
OJCIEC: O dziadku?
ELA: O dziadku i o tym, żeby wiesz…być naprawdę.
OJCIEC: Ze mną nigdy o tym nie mówiła.
ELA: A ze mną ciągle. Ostatnio jakiś tydzień temu.
OJCIEC: To niemożliwe!
ELA: Dlaczego?
OJCIEC: Bo babcia nie żyje od pięciu lat! Co się z tobą dzieje?
ELA: Nic… ja tylko …. wiesz… bardzo za nią tęsknię i ona tak naprawdę nigdy dla mnie nie umarła. Ona jest.
(akcent muzyczny – wspomnienie)
Scena 29
(wnętrze, kuchnia w mieszkaniu babci)
ELA: Widzę ją jak siedzi na krześle w kuchni. Pali papierosa przez swoją ulubioną szklaną lufkę. Na stole stoi filiżanka z herbatą i talerzyk z konfiturami. Pyta, jak było w szkole.
(w tle głos -BABCIA: Jak było w szkole, Elu?) i czy będę jadła (w tle głos -BABCIA: Odgrzać ci zupę?) i pyta o coś jeszcze, o coś, co stanowi moją wewnętrzną podstawę; mój koniec i początek; moje „ja” i „ty” rozpięte w codzienności życia i umierania. Pyta:
BABCIA: Czy wiesz, kim jesteś?
ELA: Uśmiecham się do niej. Patrzę w jej niebieskie oczy, które mają kolor nieba w majowy poranek, wdycham zapach parującej zupy, którą przede mną stawia i wiem, że już potrafię dać odpowiedź na to pytanie. „Gorąca”, mówię i widzę, jak jej twarz się powoli rozjaśnia.
BABCIA: Nie szkodzi.
ELA: Odpowiada patrząc mi prosto w oczy.
BABCIA: Wystarczy tylko umiejętnie mieszać łyżką w talerzu.
ELA: To tak jak w życiu, babciu. Jak się wie, czego się chce i jak to zrobić, można osiągnąć każdy cel.
BABCIA: Jedz.
ELA: Jem.
BABCIA: Smakuje?
ELA: Bardzo. Robisz najlepszą pomidorową na świecie. Dziękuję.
BABCIA Nie ma za co, dziecko, nie ma za co. (po chwili) Jestem już spokojna.
ELA: O co?
BABCIA: O ciebie.
ELA: Wiem.
BABCIA: Wiem, że wiesz.
ELA: Długo na to czekałaś.
BABCIA: Trochę. A teraz dokończ sama tę zupę, bo ja już muszę iść.
ELA: Dokąd?
BABCIA: Do dziadka.
ELA: Już czas?
BABCIA: Tak, już czas.
ELA: A cisza?
BABCIA: Co z nią?
ELA: Pozostanie?
BABCIA: To zależy od ciebie.
Walc a-moll Fryderyka Szopena
1 Mój francuski wymaga ćwiczeń, przekł. Katarzyna Piwowarska.
2 Nie mówię dobrze po francusku, przekł. Katarzyna Piwowarska.
3 Tak, mówię też po niemiecku, przekł. Nicole Malec-Trzcińska.