Karol Rawski / NIE WSZYSTKIE MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ

fot. Dawid Stube

Szklana menażeria Tennessee Williamsa, reżyseria Paweł Paczesny, Teatr im. Jaracza w Łodzi.

Trudy codzienności i próba eksplikacji problemów, które zazwyczaj zamiata się pod dywan, są chyba jednym z powodów niesłabnącej popularności dramatu Tennessee Williamsa. Mimo że tekst został napisany w latach 40. XX wieku, pozostaje jednym z najważniejszych w jego dorobku. Utwór, po raz pierwszy wystawiony przez Erwina Axera 1 marca 1947 w Teatrze Kameralnym Domu Żołnierza w Łodzi, doczekał się wielu realizacji, kilkudziesięciu w samej Polsce, w tym dwukrotnie w Teatrze Telewizji – w 1963 roku przez Jerzego Antczaka i w 1992 roku przez Barbarę Damięcką-Borys. W łódzkim Teatrze im. Jaracza wystawiał go już w 1997 Mariusz Grzegorzek, a obecnie, na tej samej scenie, debiutuje nim jako reżyser Paweł Paczesny. I jest to debiut udany.

Szklana menażeria nie jest dramatem prostym do odegrania. Wymaga dużego wyczucia, by nie popaść w przesadę ani w sztuczność, bo historia – choć nieskomplikowana fabularnie – dotyka bardzo trudnych rejonów ludzkiego doświadczania: niespełnionych marzeń, frustracji i sposobów ucieczki od niesatysfakcjonującego życia, którego wcale nie chce się prowadzić.

fot. Dawid Stube

Osią utworu są toksyczne relacje rodzinne, które wyniszczają wszystkich domowników. Opuszczona przez męża Amanda Wingfield – apodyktyczna, egotyczna, ale też skrzywdzona i kochająca matka dwójki dzieci, stara się zapewnić sobie i im funkcjonowanie, nie licząc się z kosztami. Fantastycznie odgrywa tę rolę Urszula Gryczewska. Znajdziemy tu pomieszanie łagodności, pewnej słabości i kokieterii z okrucieństwem i przemocą wobec Toma i Laury. To kobieta mająca świadomość tego, że przegrała życie. Wraca wciąż wspomnieniami do swoich licznych adoratorów, z których niejeden mógł zapewnić jej wspaniałą i dostatnią przyszłość, a jednak tak się nie stało. Porzucona, pozostając na łasce syna, stara się teraz za wszelką cenę zabezpieczyć przyszłość córki, szukając jej męża, a nie jest to zadanie łatwe.

Laura bowiem jest niesamowicie nieśmiałą, niepełnosprawną dziewczyną, niepotrafiącą odnaleźć się w społeczeństwie. Ponadto staje się ofiarą narastającego konfliktu między matką a bratem. To zagubienie bardzo dobrze odgrywa Natalia Klepacka, zwłaszcza w scenie całkowitej rozpaczy, gdy bohaterka traci jeden z okazów ze swojej szklanej menażerii, kolekcji figurek, którymi się zajmuje, co jednocześnie stanowi pewien rodzaj kompensacji relacji, których nie ma w pełnym napięć domu i poza nim. Laura przez swoje ciągłe zawstydzenie i głębokie kompleksy unika kontaktów z ludźmi, nawet z tymi, którzy jej się podobają. Pozostając wiecznie w cieniu matki, bojąc się jej rozczarowania, rezygnuje z własnych pragnień, ostatecznie oddając nawet szklaną menażerię Jimowi – swojej wielkiej licealnej miłości.

fot. Dawid Stube

Dynamika relacji między Klepacką a grającym O’Connora Krystianem Pestą potęguje dojmujące uczucie klęski, którą ponoszą bohaterowie. Mężczyzna, tak znakomicie się zapowiadający, nie robi oszałamiającej kariery. Pracuje w dziale wysyłki w hurtowni i niedługo bierze ślub. Próby zeswatania go z Laurą spełzają na niczym, a ich chwila radości – wspólny taniec – kończy się katastrofą.

fot. Dawid Stube

Pesta świetnie wciela się w rolę trochę ambitnego, trochę sprytnego, czarującego Irlandczyka – wielką nadzieję Amandy, miłość Laury i przyjaciela Toma. Ten ostatni, grany przez Mikołaja Chroboczka, będąc sfrustrowanym, postanawia opuścić rodzinę, aby w końcu zacząć żyć własnym życiem. Aktor dobrze radzi sobie z postacią, zwłaszcza w interakcjach z Klepacką, w których temperament i gniew wynikający z osobistego niespełnienia oraz dźwigania obowiązków głowy rodziny, choć wcale nią być nie chce, zderzają się z często pasywno-agresywną postawą kobiety.

fot. Dawid Stube

Aktorzy w wyważony sposób oddają napięcie w relacjach między postaciami. Z wyczuciem dozują emocje w drobnych złośliwościach i namiętnych wybuchach. Obraz rozpadu rodziny Wingfieldów dopełnia surowa scenografia przygotowana przez Konrada Hetela. Centralne miejsce sceny zajmuje okrągły stół ‒ czy może raczej konstrukt stołu. Mamy tu bowiem do czynienia ze stelażem bez blatu, na którym nie da się niczego postawić. To swoiste pars pro toto całego domu również w jego symbolicznym wymiarze.

Stół – jedno z najważniejszych „miejsc” w domu, gromadzące członków rodziny przy wspólnych posiłkach, umacniające więzi, tworzące wspólnotę, pozostaje nieużyteczny. Atrapa wyzuta z pierwotnego znaczenia ilustruje toksyczne uwikłania bohaterów – brak zrozumienia i wzajemnej akceptacji, brak poczucia bezpieczeństwa, domowego ciepła i wspólnej przestrzeni. Stół – choć jest, nie spełnia swojej roli, tak samo jak nie spełnia jej rodzina.

fot. Dawid Stube

Wszystkie elementy przedstawienia bardzo dobrze zgrały się ze sobą na scenie kameralnej. Nowy przekład dramatu przygotowany przez Jacka Poniedziałka odświeża i uwspółcześnia tekst, czyniąc go bliższym odbiorcy, wzmacniając przy tym realizm, a także pomaga w zachowaniu dynamizmu i tempa toczących się dialogów, którego zmiany dają nam wgląd w bogato odegrane życie wewnętrzne i emocje bohaterów.

Szklana menażeria. Autor: Tennessee Williams; przekład: Jacek Poniedziałek; reżyseria: Paweł Paczesny; kostiumy: Ewa Tymoszyk i Kamila Pściuk-Glazer; scenografia: Konrad Hetel. Teatr im. S. Jaracza w Łodzi (scena kameralna), premiera 21 stycznia 2023.