Patryk Kencki / VIVALDI W WARSZAWIE

Warszawskie wystawienie opery Antonia Vivaldiego Farnace to przede wszystkim zasługa czterech utalentowanych kobiet. Orkiestrą Royal Baroque Ensemble kieruje zza klawesynu Lillianna Stawarz, reżyserię zawdzięczamy Natalii Kozłowskiej, scenografię zaprojektowała Paulina Czernek, a partię tytułową wykonuje Anna Radziejewska. Dodajmy jeszcze, że Stawarz i Radziejewska dokonały rekonstrukcji partytury.

Przygotowana przez Stowarzyszenie DRAMMA PER MUSICA inscenizacja stanowi polską prapremierę tej kompozycji Vivaldiego, do której libretto napisał Antonio Mario Lucchini. Prapremiera światowa miała miejsce w weneckim Teatro Sant’Angelo 10 lutego 1727. Na polską scenę dzieło trafiło zatem po dwustu dziewięćdziesięciu latach!

Akcja opery ukazuje dzieje władcy Pontu Farnakesa II (po włosku Farnace), który, utraciwszy władzę, woli, aby jego syn zginął, aniżeli znosił upokarzającą niewolę. Macierzyńska miłość nie pozwala jednak jego żonie Tamiri dopuścić do śmierci dziecka. Wrogo nastawiona do zięcia jest jej matka, Berenice. Nie sprzyja mu także żądny zwycięstw Pompeo (czyli Pompejusz). Tymczasem o rękę jego siostry Selindy zabiegają dwaj mężni wodzowie: zwierzchnik wojsk Berenice noszący imię Gilade oraz Rzymianin Aquilio. Księżniczka próbuje wykorzystać tę sytuację, aby dopomóc doświadczanemu przez niełaskawy los bratu.

Urzeka elegancka oprawa plastyczna tego spektaklu. Dekoracje utrzymane są w różowawych beżach, co stanowi nawiązanie do kolorystyki teatru, w którym oglądamy przedstawienie (Teatr Królewski w Starej Pomarańczarni). Do jego wystroju nawiązuje również forma poszczególnych elementów dekoracji. Wśród nich znajdują się postumenty podobne do tych, na których dookoła widowni ustawione są posągi muz. Amfiteatralnie ukształtowane schodki i fragmenty dekoracji w kształcie utrąconych ścian kojarzą się z kolei z Teatrem na Wyspie. Horyzont, na którym wyświetlany jest obraz zachmurzonego nieba, współgra ze znajdującym się nad widownią plafonem, na którym nieboskłon jest jednak spokojny i jasny.

Scenografka miała również dobry pomysł na kostiumy. Wystylizowała je na stroje antyczne, ale wykorzystując też formy współczesne. Kobiety ubrane są w długie, dostojne suknie, a ich głowy zdobią fryzury godne rzymskich matron. Mężczyźni mają włosy gładko zaczesane i występują w spodniach o kroju dopasowanych jeansów, w niedługich tunikach oraz w udrapowanych płaszczach. We wszystkich kostiumach wykorzystany został ozdobny sznur. Stworzone z niego ornamenty spełniają funkcję estetyczną (w przypadku strojów męskich zdają się przedstawiać puklerze, a na głowach Berenice i Tamiri przybierają formę diademów). Nie mam jednak wątpliwości, że sznury te jednocześnie podkreślają splątanie się losów poszczególnych postaci.

Taka interpretacja podkreślona została już w prologu. Na scenie widzimy Farnacego, którego ręce oplecione są sznurami w ten sposób, że postać sprawia wrażenie zawieszonej nad sceną marionetki. Potem Berenice i Pompeo zaczną szarpać za te linki w przeciwnych kierunkach, a Tamiri i Selinda, aby ulżyć nieszczęsnemu, będą przeciągać je ku środkowi. Oto więc obraz theatrum mundi, w którym człowiek ukazany jest jako teatralna lalka, zależna tak od innych, jak i od samego losu.

Reżyseria w spektaklu jest oszczędna i wysmakowana. Postaci poruszają się z elegancją, zatrzymują w wystudiowanych, ale bezpretensjonalnych pozach. Dobrym pomysłem było wykorzystanie konwencji teatru cieni w scenie przedstawiającej bitwę pomiędzy wojskami Pompejusza a Farnakesa. Przy dynamicznej muzyce widzimy na horyzoncie zarysy walczących ze sobą żołnierzy.

Ciekawym konceptem Kozłowskiej było wprowadzenie na scenę syna Farnacego i Tamiri. W tej roli występuje małe, jasnowłose dziecko. Jego obecność porusza naszą wrażliwość, co reżyserka świetnie wykorzystała, szczególnie pod koniec spektaklu. Oto zgodnie z librettem Farnace powinien oddać swój miecz Berenice, prosząc o śmierć z jej ręki. W przedstawieniu broń ta przekazana jest za pośrednictwem dziecka. W takiej sytuacji nie może nas dziwić reakcja Berenice, która nie tylko rezygnuje z zemsty, ale decyduje się na pojednanie ze swoim zięciem.

Wystawiona w łazienkowskim teatrze opera Vivaldiego zawiera wiele popisowych, choć niełatwych arii. Śpiewacy umiejętnie wykorzystali te wyzwania. Szczególnie w pamięć zapada partia tytułowa w wykonaniu Anny Radziejewskiej. Śpiewaczka przekonująco wciela się w rolę walecznego władcy, a w warstwie wokalnej dba o to, aby w poszczególnych ariach wyrazić rozmaite uczucia. Bardzo przejmująca jest jej skarga w Gelido in ogni vena, niezwykle ekspresyjne jest wykonanie Gemo in un punto e fremo.

Niewątpliwym atutem spektaklu jest udział Urszuli Kryger, która śpiewa partię królowej Bereniki. Jej aria Da quel ferro, ch’ha svenato pełna jest siły i dramatyzmu, a do tego wspaniale zgrana z orkiestrą. Jako Tamiri występuje w przedstawieniu Elżbieta Wróblewska (uwagę zwraca wykonywana przez nią aria Combattono quest’alma), a jako Selinda – Joanna Krasuska-Motulewicz (w pamięć zapada Ti vantasti mio guerrero).

Partię Pompejusza powierzono kontratenorowi Janowi Jakubowi Monowidowi. Jego dynamicznie zaśpiewanej arii Sorge l’irato nembo towarzyszą efekty świetlne. Niebo widoczne na horyzoncie przybiera niespokojny, burzowy odcień, a półmrok sceny rozświetlają błyskawice (za światło odpowiada Krzysztof Wójcik). Przemysław Baiński, obdarzony przyjemnym tenorem, z wdziękiem wciela się w rolę Aquilla. Szczególnie zapamiętałem jego wykonanie arii Penso che que’ begl’occhi. Prawdziwie popisowy jest występ kontratenora Kacpra Szelążka, wykonującego partię Giladego, a szczególnie jego interpretacja słynnej arii Quell’usignolo che innamorato.

Wykonanie opery Vivaldiego zamyka efektownie zaśpiewany chór, w którym wokaliści wzywają, aby „ukoronowany w lilie i róże razem z miłością powrócił pokój”. Tak więc mroczne widowisko ludzkich namiętności i pułapek losu rozjaśniają na koniec barwy pojednania i szczęścia. Nastrój tego finału skłania, aby wznieść wzrok ponad widownię i spojrzeć na plafon ukazujący, jak o poranku na niebiosa wjeżdża słoneczny Apollo.

Antonio Vivaldi, Farnace, libretto Antonio Maria Lucchini, kier. muz. Lilianna Stawarz, reż. Natalia Kozłowska, prem. 2 września 2017 w ramach III Festiwalu Oper Barokowych DRAMMA PER MUSICA (Teatr Królewski w Starej Oranżerii w Łazienkach Królewskich w Warszawie).

Ilość wpisów archiwalnych: 87

One thought on “Patryk Kencki / VIVALDI W WARSZAWIE

Comments are closed.