Jarosław Jakubowski / „CIRCUS MUNDI (W STANIE KWARANTANNY)” – odcinek XIX „GNOJARZOWATY”

rys. Miriam H. Spalinski

OSOBY:

COCO

RICO

(para klaunów na wycugu)

Część dziewiętnasta

GNOJARZOWATY

Coco i Rico przed opustoszałym, tu i ówdzie nadszarpniętym przez czas i wiatr namiotem Cyrku „Mundi”. Oboje ubrani w pstrokate, podniszczone i w wielu miejscach zacerowane stroje klaunów. Gdzieś obok cyrkowa buda na sflaczałych kołach. Poza tym – pustka.

Rico patykiem grzebie w piasku.

COCO: Co robisz, Rico?

RICO: Pomagam żukowi stanąć na nogi.

Coco przygląda się bliżej.

COCO: Wygląda na to, że się nie rusza.

RICO: Pewnie udaje.

COCO: Postaw go i zobaczymy, czy pójdzie.

Rico odwraca żuka grzbietem do góry. Żuk jest nadal nieruchomy.

RICO: Nic.

COCO: Poczekajmy.

RICO: Musiało go tu znieść razem z deszczówką. O, zobacz jakie tamy z patyków, liści i igliwia. Jedna, druga, a tam następna, o i jeszcze jedna. I niczego nikt nie projektował. Same powstały i to idealnie w tych miejscach, w których powinny.

COCO: Ale jego tu nie powinno być.

RICO: Dlaczego?

COCO: Czy jego miejsce nie jest w lesie? Na jakiejś kupce? W końcu to żuk wiosenny, rodzina gnojarzowatych, lubi tereny leśne i pastwiska.

RICO: Pamiętasz.

COCO: Jestem pojętną uczennicą. Ale jak on tu… tak daleko… od wszystkiego…

RICO: Chyba jednak się nie rusza… nie reaguje…

COCO: Zakończył swoją podróż.

RICO: U naszych stóp.

COCO: I pewnie myślisz, że tak miało być.

RICO: Tak właśnie myślę, Coco.

COCO: A ja myślę, że mogło być zupełnie inaczej. To czysty przypadek.

RICO: To znaczy?

COCO: To znaczy, że nikt nie maczał w tym palców. Czysta mechanika procesów fizycznych.

RICO: Ooo…

COCO: Żuk nie ma własnej woli, tylko instynkt przetrwania.

RICO: Co to jest instynkt przetrwania?

COCO: Zdolność wyszukiwania dogodnych warunków do życia.

RICO: A skąd ta zdolność?

COCO: Wrodzona.

RICO: Czyli że żuk został tak jakby zaprogramowany?

COCO: Tak jakby. Od początku wie, co dla niego dobre, a co złe.

RICO: Nadal nie rozumiem, skąd u niego ta zdolność, ta wiedza. Kto mu ją przekazał?

COCO: Jego gatunek.

RICO: A gatunek skąd ją ma?

COCO: Z ewolucji.

RICO: A co to jest ta ewolucja, Coco?

COCO: Rico, ewolucja to jest to, czemu podlega życie na Ziemi.

RICO: Że niby coś kiedyś wypełzło z oceanu i w końcu stało się nami?

COCO: Mniej więcej. Tak jakby.

RICO: I ty w to wierzysz?

COCO: Nie muszę wierzyć. To fakt.

RICO: A czy ktoś kiedyś widział ewolucję?

COCO: Ewolucja to proces, bardzo, bardzo rozciągnięty w czasie. Nikt nie może jej zobaczyć, ale można ją stwierdzić.

RICO: Tak samo można stwierdzić, że ewolucja nie istnieje.

COCO: Naukowcy dowiedli…

RICO: Czego?

COCO: Że wszystko ewoluuje w drodze doboru naturalnego. To warunek przetrwania gatunku.

RICO: A skąd gatunek wie, że powinien się zmieniać, żeby przetrwać?

COCO: Musi się dostosowywać do zmiennych warunków.

RICO: Ale dlaczego musi?

COCO: Inaczej wyginie.

RICO: Coco.

COCO: Tak, Rico?

RICO: Czy zauważyłaś, że odpowiadasz wymijająco na moje pytania?

COCO: Jak to?

RICO: Przecież wystarczy zwykły deszcz, żeby całą ewolucję szlag trafił. Żuk obróci się nóżkami do góry i po ewolucji.

COCO: Jego koledzy pójdą dalej. Nas nie będzie, a tamci wciąż będą grzebać się w odchodach.

RICO: Ale nigdy nie przestaną być robakami.

COCO: To nie robaki, tylko owady.

RICO: No właśnie, różnorodność gatunków. To też twoim zdaniem dzieło przypadku czy tam ewolucji? Dlaczego konkretne gatunki kwiatów są zapylane przez te, a nie inne gatunki owadów?

COCO: Tak już jest.

RICO: Bo pewnie musi być? Co, Coco?

COCO: Wiem, co chcesz powiedzieć. Że to wszystko jest sterowane przez jeden, wielki Umysł. Ale to jeszcze dziwniejsze niż teoria ewolucji.

RICO: Nie tylko sterowane, ale i stworzone, Coco. Życie zostało stworzone.

COCO: I niby ten cały „umysł” non stop nad wszystkim czuwa?

RICO: On w tym wszystkim jest.

COCO: Rico, dlaczego nie zostałeś księdzem?

RICO: A ty dlaczego nie zostałaś biologiem?

COCO: Drogą doboru naturalnego staliśmy się najlepszym duetem w historii Cyrku Mundi.

RICO: Powinniśmy urządzić mu pochówek.

COCO: Cyrkowi?

RICO: Żukowi.

COCO: To chyba nie jest konieczne.

RICO: Ale ja lubię urządzać pochówki.

COCO: Skoro tak, to zróbmy gnojarzowi porządny pogrzeb. Poszukamy ładnego miejsca z ładnym widokiem.

RICO: Ułożymy go na liściu dzikiego chrzanu. Spowijemy go w zielony całun.

COCO: Tu będzie dobrze. Jak myślisz?

RICO: Ładnie. Dobre miejsce na mogiłkę żuka z rodziny gnojarzowatych.

Rico zrywa dorodny liść dzikiego chrzanu i kładzie na nim żuka, metalicznie pobłyskującego.

RICO: Wciąż jeszcze nie stracił swojego metalicznego blasku.

COCO: Czarnoniebieskozielony, w zależności od światła.

RICO: Niech spoczywa w pokoju.

COCO: Będziemy o nim pamiętać.

RICO: Tak długo jak się da.

COCO: W końcu z jakiegoś powodu albo i bez powodu do nas zawitał.

Rico wykopuje dziurkę w ziemi.

RICO: Chyba wystarczająco głęboki.

COCO: Wystarczająco.

RICO: No to… żuku niebieski metalic. Żegnaj nam!

COCO: Żegnaj i do zobaczenia!

RICO: Do zobaczenia?

COCO: Tak mi się powiedziało.

RICO: Tak ci się… Żuku z rodziny gnojarzowatych! Ruszaj w swoją ostatnią drogę!

Rico owija owada w liść chrzanu.

COCO: Zaczekaj.

RICO: Co?

COCO: Poruszył się. Widzisz?

RICO: Rzeczywiście. Poruszył się znowu.

COCO: Połóż go na ziemi. To znaczy postaw. O tak.

Żuk zaczyna powoli dreptać. Oddala się od wykopanej dziurki.

RICO: Idzie!

COCO: Niech idzie… tam, gdzie idzie.

RICO: Adieu!

Krakanie ptaka. Żuk znika w jego dziobie. Ptak odlatuje.

COCO: Niesamowite. Przeżył, żeby zginąć.

RICO: Nie wiem jak ty, Coco, ale ja na dziś mam dość przyrody.

COCO: Chodźmy poćwiczyć.

RICO: Chodźmy czym prędzej.

KONIEC CZĘŚCI DZIEWIĘTNASTEJ