
Spektakl Wracać wciąż do domu w TR Warszawa w reżyserii Magdy Szpecht (scenariusz i dramaturgia Łukasz Wojtysko), to sceniczna wersja jednego z wątków powieści Ursuli Kroeber Le Guin pod tym samym tytułem, która została napisana w 1985. Amerykańska pisarka (z matki pochodzenia polskiego), zasłynęła swoimi antyutopijnymi powieściami jak Lewa ręka ciemności czy Czanoksiężnik z Archipelagu. Jednak jej drugim znakiem rozpoznawczym było – jako córki antropologów Theodory Kracaw Kroeber Quinn i Alfreda L. Kroebera – podejście ekologiczno-antropologiczne, nazywane też fantastyką feministyczną, i z tego nurtu jej twórczości skorzystali twórcy spektaklu w TR Warszawa, zapewne odwołując się do aktualności tej powieści sprzed 35 lat.
Przedstawienie zaczyna się od długiej sekwencji tańca w stylu afrykańskim, do muzyki stylizowanej również na tzw. pierwotną, czyli na instrumentach typu bębny czy piszczałki. Aktorzy tworzą jakby małe plemię, które tańczy, każdy jednak wykonuje układ osobno. W trakcie tańca poszczególni aktorzy po kolei wprowadzają publiczność w sytuację na Ziemi pod koniec XXI wieku. Jest to wizja, kiedyś towarzysząca antyutopiom, ale teraz uznawana nieomal za opis naszej rzeczywistości – Ziemi dręczonej przez nienormalne zjawiska pogodowe i realnych, tragicznych, skutków tych uwarunkowań. Po apokalipsie klimatycznej ludzkość jest zgrupowana w plemiona. I w tym momencie opowieści aktorzy kończą taniec i rozpoczyna się akcja.
Pierwsza aktorka zaczyna opowiadać historię jednej z członkiń plemienia Kesh, o imieniu Mówiący Kamień. Po kolei następni aktorzy udzielają swojego głosu tej bohaterce. Snuje się opowieść o jej życiu, które spędziła jako dziecko w plemieniu Kesh, skąd pochodziła jej matka, a od okresu dorastania w plemieniu swego ojca z plemienia Kondor. Plemiona są swoimi przeciwieństwami. Bohaterka musi wybrać pomiędzy dwoma odmiennymi systemami wartości, które reprezentują rodzice. Te dwa systemy są bardzo wyraziście zarysowane – Kesh to ekologiczni pacyfiści, Kondor to autorytarni wojownicy. Najbardziej ta różnica się uwidacznia, gdy matka głównej bohaterki przyjmuje pod swój dach ojca swej córki (która pierwsze osiem lat życia go nie znała), jednak gdy ten jest wezwany na wojnę przez współplemieńców Kondora, kobieta go odrzuca. Odrzuca go mimo, że mężczyzna obiecuje po powrocie z wojny zbudować dom na terenie swojego plemienia, by tam zamieszkali jako rodzina. Matka jest gotowa stworzyć z nim rodzinę tylko jeśli przestanie być Kondorem i stanie się Kesh. Mówiący Kamień przechodzi w tym momencie bunt przeciwko zasadom Kesh i odchodzi do Kondor razem z ojcem. Po kilku latach, po urodzeniu córki, odrzuca jednak tę społeczność, i wraca do plemienia matki.
Gdy bohaterka jako dziecko widzi po raz pierwszy plemię Kondor ma wrażenie, że są to sami mężczyźni. Gdy później wchodzi w tę społeczność okazuje się, że ma tam miejsce ścisły podział płciowy, kobiety osobno i mężczyźni osobno. Inaczej jest w plemieniu Kesh – tam obowiązują tzw. wartości kobiece. Widać to wyraziście w codziennym życiu, w pozdrawianiu mijanego kamienia czy w sposobie pozbawiania życia zwierząt – w Kesh to pełne szacunku ofiarowanie, w Kondor śmierć zwierząt to zwykła rzeź dokonywana w celu zaspokojenia głodu. Końcowy powrót Mówiącego Kamienia do plemienia matki jest bardzo wyrazistym wskazaniem na to, które wartości ocalają i w którym kierunku ludzkość powinna ewoluować.
Cała akcja spektaklu przebiega niejako wobec natury. Oprócz stojącej pośrodku sceny suszącej się sieci rybackiej, jedynym elementem scenografii jest wielki ekran z tyłu niewielkiej sceny oraz nad nią. Na ekranie widzimy prześliczne wprost obrazy przyrody pełne nasyconej zieleni czy najczystszą w świecie wodę w strumyku. Nie są to zdjęcia, lecz długie ujęcia filmowe. Obrazom tym towarzyszą też zbliżenia postaci zwierząt – widzimy dwie iskające się małpy, barany, białą krowę, która drapie się o pień drzewa, i inne zwierzaki. Ich wizerunki uwydatniają „ludzki” aspekt ich osobowości – bogatą mimikę czy bardzo wyraziste oczy, w których widać duszę. Te zwierzęta, zielone łąki, przezroczysta woda w strumyku, mają silną podmiotowość, są pełnoprawnymi uczestnikami rzeczywistości człowieka, więc i widza – zgodnie z zasadami w życiu plemienia Kesh. Równocześnie silna, zielona poświata zalewa scenę i jej okolice – zielony kolor jest więc intensywnie obecny w otoczeniu widzów i aktorów.
W spektaklu występują: Sara Celler-Jezierska, Monika Frajczyk, Mateusz Górski, Paweł Smagała, Dobromir Dymecki i Małgorzata Biela. Aktorzy tworzą kreację zbiorową, grają chwilami półprywatnie, na co publiczność żywiołowo na premierze reagowała. Były nawet nawiązania do mycia rąk. Zasadniczo nie przepadam za takim stylem, jednak akurat tutaj widzę uzasadnienie dla takiego działania – publiczność bowiem przez tę wszechobecną na ekranach przyrodę staje się nieomal częścią wspólnoty plemiennej, która działa na scenie. Te obrazki przyrody nawet mnie – która po dzieciństwie spędzonym w lesie, raczej dzikiej natury się boję, niż jej pożądam – wprawiły w nostalgiczny nastrój i zaczęłam poważnie rozważać wakacje na łonie natury. Zaś mycie rąk to obecnie jest część naszego doświadczenia wspólnotowego, jakim jest globalny wirus korona.
Spektakl jest bardzo przyjemny w oglądaniu. Historia jest klarownie przeprowadzona. Aktorzy płynnie przechodzą od wcielania się z jednej postaci w drugą bez uszczerbku dla jasności przekazu. Tańczą długie i skomplikowane układy choreograficzne z ogromnym wdziękiem i bez jednego błędu.
W końcowej sekwencji spektaklu mamy niejako nawiązanie do obrazu rozpoczynającego przedstawienie – znowu członkowie scenicznego plemienia tańczą. Tym razem jest to jednak taniec w partnerskich konfiguracjach, pełen interakcji, dotykania, współdziałania. To zmiana w stosunku do tańca na początku, który każdy aktor wykonywał osobno, mimo że w tym samym układzie tanecznym. Przedstawienie przekazuje więc intensywnie trzy postulaty: ekologiczny, feministyczny i wspólnotowy. One spełnione razem mają dać ludzkości ocalenie.
Wszystko pięknie i trudno nie przyklasnąć. Jednak jako osoba w latach, która widziała niejedno, dodam tylko, że trzeba wiele mądrości, uwagi i odwagi, by to, co z definicji jest antyprzemocowe i równościowe, nie zamieniało się w swoje przeciwieństwo („Nie ma wolności dla wrogów wolności” Luis de Saint-Just).
Wracać wciąż do domu wg Ursuli K. Le Guin, reżyseria: Magda Szpecht, scenariusz i dramaturgia: Łukasz Wojtysko, scenografia, kostiumy, światła: Michał Korchowiec, muzyka: Krzysztof Kaliski , choreografia: Paweł Sakowicz, wideo: Ryohei Tomita. TR Warszawa, premiera polska 6 marca 2020. W spektaklu wykorzystano fragmenty książki Ursuli Le Guin Always coming home, Orion Publishing Co, Londyn 2016, w tłumaczeniu Łukasza Wojtyski, oraz cytaty z książki Naomi Oreskes i Erika M. Conwaya Upadek cywilizacji zachodniej. Spojrzenie z przyszłości, przeł. E. Bińczyk, J. Gużyński, K. Tarkowski, PWN, Warszawa 2017. Koprodukcja Festival/Tokyo, TR Warszawa oraz Instytutu Adama Mickiewicza. Premiera wersji japońskiej, w ramach obchodów 100-lecia polsko-japońskich stosunków dyplomatycznych, odbyła się 8 listopada 2019 roku podczas Festival/Tokyo w Japonii.