Karol Zimnoch / PALIMPSESTY BIAŁOSTOCKIE

GPS Ulija Bilińska, Maria Żynel, reżyseria Maria Żynel, Białostocki Teatr Lalek.

Zapewne nie wszyscy zdają sobie sprawę, że Białostocki Teatr Lalek znajduje się na sztucznie usypanym masywie, który powstał tuż po wojnie, aby przykryć przedwojenny cmentarz rabinacki. Jakże symboliczne były więc macewy jako elementy scenografii, które niczym palimpsesty przebijały się przez deski sceny. Maria Żynel wystawiła w Białymstoku sztukę o tragicznej żydowskiej historii miasta.

Tytułem wstępu i zarysowania szerszego kontekstu utworu wypadałoby napisać o żydowskiej historii dwudziestowiecznego Białegostoku. Do wybuchu drugiej wojny światowej prawie 50% mieszkańców tego miasta stanowiła ludność żydowska. Gros fabryk i zakładów przemysłowych należało właśnie do tej mniejszości. Wszystko odmieniła oczywiście wojna i Holokaust. Warto w tym miejscu przypomnieć mało znany fakt, że w 1943, w czasie likwidacji gett w Polsce, wybuchło powstanie nie tylko w Warszawie, ale i w Białymstoku. Zostało brutalnie spacyfikowane, walczący o godność powstańcy zginęli, a znaczną część losów tych dzielnych osób przykrył mrok historii. Znamy jednak kilka nazwisk, są też ulice dwóch bohaterów getta – Icchoka Malmeda i Mordechaja Tenenbauma.

W przedwojennym Białymstoku znajdowały się cmentarze żydowskie, Chanajki (ciesząca się złą sławą dzielnica żydowska), a także wielka synagoga. Żydowskie ulice zostały zniszczone przez hitlerowców oraz Sowietów i mimo relatywnie małych zmian przy powojennej odbudowie miasta obecnie żadne z tych miejsc nie istnieje. Nie da się jednak zatuszować historii, jak chciałyby totalitaryzmy. Osoby zainteresowane, świadome przeszłości miasta, bez problemu mogą odnaleźć macewy, budynki bożnic, które niczym palimpsest wyłaniają się z każdej możliwej przestrzeni, dając znać o tragicznym okresie w historii Białegostoku.

Znając historię mojego miasta i mając świadomość, jak bardzo ten temat jest jednocześnie ważny oraz niedopowiedziany w naszej lokalnej przestrzeni kulturalnej, z dużym entuzjazmem udałem się na nową premierę Białostockiego Teatru Lalek. Wyszedłem z niej zadowolony, ale nienasycony.

Uważam, że spektakl GPS porusza tematy zarówno lokalnie, jak i uniwersalnie bardzo ważne. Zwrócenie uwagi na zapomnianą przez białostoczan historię getta, które istniało w ich mieście, to gest odważny i ważny. Myślę jednak, że ze sceny nie wybrzmiało to wystarczająco wyraźnie. Pokazano przede wszystkim tragiczną, ale i sentymentalną podróż w przeszłość, a nie realny problem podlaskiej niepamięci (o którym powstało zresztą już kilka utworów oraz reportaży, np. Nasza Klasa Tadeusza Słobodzianka czy My z Jedwabnego Anny Bikont).

Autorki przedstawienia wykorzystały listy, pamiętniki oraz relacje świadków, aby pokazać życie białostockich Żydów przed okupacją hitlerowców oraz w jej trakcie. Skupiły się zarówno na losach jednostek, ich rozterkach oraz codziennych trudach, jak też historii całej społeczności żydowskiej. Immersję w ten nieistniejący już świat umożliwiły ciekawe zdjęcia oraz wyświetlane na ścianie wizualizacje stanowiące tło oraz dopowiedzenie wydarzeń (projekcje multimedialne – Katarzyna Zabłocka). W spektaklu pokazana została przytłaczająca ilość zdjęć portretowych zwykłych ludzi-ofiar, nadrukowanych na kartkach, drewnianych klockach i innych rekwizytach, potęgujących poczucie wielkiej straty oraz wielkiej pustki, którą spowodowała Zagłada.

Maria Żynel wraz z zespołem Białostockiego Teatru Lalek w pełni wykorzystali jego umiejętności, tworząc bardzo ciekawe rozwiązania formalne. Scena została pokryta mniejszymi i większymi bryłami – drewnianymi klockami, które pełniły role murów getta, budynków, ludzi, a nawet relacji ich łączących. Aktorzy bezbłędnie wykorzystali rekwizyty, wydobywając z nich maksimum symboliki i znaczeń. Zdecydowanie ciekawym rozwiązaniem było ukazanie postaci hitlerowca odzianej w gipsową zbroję, zupełnie pozbawionej symboli mogących przypisać ją do jakiejkolwiek historycznej formacji wojskowej lub totalitarnej. Bezpłciowy żandarm decydujący o losie setek i tysięcy osób był trafnym rozwiązaniem scenicznym, wznoszącym historię represji i zagłady białostockich Żydów na poziom uniwersalny. Wyjęty niczym z judaistycznej magii golem w toku przedstawienia coraz bardziej poruszał się jak robot, ożywiona materia, a nie człowiek. Ten detal wydał mi się ciekawym odwróceniem rzeczywistej sytuacji wynikającej z opowiadanej historii – oprawca, chcąc uprzedmiotowić swoją ofiarę, ostatecznie odczłowieczył sam siebie. Dużą zasługę miał w tym kunszt aktorski Błażeja Piotrowskiego.

Za problem przedstawienia można uznać jego tempo. Ewidentny zachwyt rozwiązaniami formalnymi momentami prowadził do zatrzymania się nad nimi dłużej, niż wymagały tego określone sceny. Przeciągało to dosyć rozpierzchłą fabułę, stawiając suspens pod znakiem zapytania. Nie ukrywam, że mimo szczerych chęci utrudniło mi to wczucie się w tragiczne historie białostockich ofiar Holokaustu. Zdaje się, że forma spełniła funkcję pewnego bufora bezpieczeństwa, chroniącego Białostocki Teatr Lalek przed zbyt odważnym krokiem – zaszokowaniem widza i być może wywołaniem kontrowersji. Czy jednak opowieści o getcie białostockim rzeczywiście mogą rodzić kontrowersje? Trudno odpowiedzieć jednoznacznie, ale uważam, że dramat Marii Żynel i Uliji Bilińskiej powinien wyzwolić więcej emocji niż ostatecznie ich wzbudził. Nie umiem jednak określić, co było tego przyczyną. Pewnym tropem może być fakt, że tuż po premierze odbyła się seria spektakli w godzinach przedpołudniowych, co świadczy o pokazach dla szkół. Być może stąd wynika ta bezpieczna poetyka przedstawienia.

Jako że GPS w reżyserii Marii Żynel to przedostatnia sztuka przewidziana w sezonie 2023/2024 Białostockiego Teatru Lalek, nie mogę ustrzec się pewnej – raczej gorzkiej – refleksji. Najnowsze propozycje tej sceny łączy pewien wspólny mianownik, a raczej problem. Otóż GPS, Hulajgębę (reż. Waldemar Śmigasiewicz, premiera 27 marca 2024) oraz Przemianę (reż. Marcin Bikowski, premiera 6 października 2023) uznać można za spektakle niemalże perfekcyjne formalnie. Wszystkie jednakże, moim zdaniem, cierpią na, nazwijmy to, perfekcjonistyczny chłód. Przedstawienia te są tak dopracowane formalnie – co z pewnością wynika z faktu, że gros aktorów BTL-u to mistrzowie i wykładowcy w białostockiej filii Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie – że zaczyna brakować w nich miejsca na autentyzm. Mistrzowski sznyt wypycha jakby emocje, a zachwyt formą zagospodarowuje przestrzeń, którą widz mógłby wypełnić swoim przeżyciem oraz zaangażowaniem. Najbardziej doskwiera to w sztukach „poważnych”, gdyż wychodzę z nich bardziej zachwycony formą niż poruszony treścią. Realizacja formalnych postulatów teoretyków teatru zaczyna poważnie rywalizować z dążeniem artysty do poruszenia widza poprzez czystą, autentyczną, szczerą ekspresję.

Wracając jednak do najnowszego spektaklu, należy dodać, że autorki w opisie przedstawienia podkreśliły, że getto białostockie, a także Holokaust, to uniwersalna opowieść o szaleństwie nienawiści i dehumanizacji, reifikacji Innego. I rzeczywiście drewniane klocki – dziecięca zabawka – fantastycznie oraz dobitnie ukazały widzom proces uprzedmiatawiania drugiego człowieka za to, że jest inny, że ma inne wyznanie, pochodzenie, akcent czy kolor skóry. Chociaż wydaje się, że wszyscy to wiemy, warto powtórzyć za pointą spektaklu – „Auschwitz nie spadło z nieba”. Białostockie getto również, choć lokalna pamięć wypiera wciąż ten koszmarny czas i ów fragment miejskiej topografii, który zniknął jakby niezauważony. Refleksja lokalna na koniec – dobrze, że przypomina się o Holokauście w Białymstoku, lecz obecne działania są zdecydowanie niewystarczające, a miejscowy dyskurs wciąż go pomija. Refleksja uniwersalna? Auschwitz nie spadło z nieba, sytuacja w Strefie Gazy, Bucza i Irpień – również.

GPS Scenariusz Ulija Bilińska, Maria Żynel; reżyseria i scenografia: Maria Żynel; ruch: Anna Sawicka-Hodun; muzyka: Michał Siwak; projekcje multimedialne: Katarzyna Zabłocka. Występują: Magdalena Ołdziejewska, Wiesław Czołpiński, Mateusz Smaczny, Błażej Piotrowski. Białostocki Teatr Lalek, premiera 19 maja 2024.