Marzena Kuraś / „CUD POLSKIEGO TEATRU”

Scenografia Adama Kiliana do „Pastorałki”

Obchody stulecia Reduty przypadające na rok 2019 miały mocny akcent końcowy. W Instytucie Sztuki PAN, 28 i 29 listopada, zostały zorganizowane seminarium i konferencja, zatytułowane „Reduta. Nowe Fragmenty”, oraz wystawa „Redutowcy i Reduta w Instytucie Sztuki PAN”. Współorganizatorami tych wydarzeń była Polska Kompania Teatralna. Na zakończenie jubileuszowego roku, 19 grudnia, w Salach Redutowych Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, odbyło się czytanie Pastorałki Leona Schillera, w reżyserii Jarosława Kiliana. Na kilka dni przed Wigilią i Świętami Bożego Narodzenia znów można było zobaczyć ten wzruszający spektakl, nazywany „cudem polskiego teatru”. Przygotowany z inspiracji Andrzeja Kruczyńskiego w ramach „Odtwarzania Reduty” przez Muzeum Teatralne, Teatr Narodowy i Akademię Teatralną im. A. Zelwerowicza w Warszawie był wspaniałą zapowiedzią zbliżających się Świąt, przywołującą rodzime korzenie i tradycje świętowania Narodzenia Pańskiego. Czytaniu, z krótką przedmową Anny Kuligowskiej Korzeniewskiej, towarzyszyła wystawa prezentująca scenografię do Pastorałki Adama Kiliana, przygotowaną dla Teatru Polskiego w Warszawie.

Pastorałka, wystawiona przez Leona Schillera z zespołem Reduty, będąca właściwie jego debiutem teatralnym – jak pisał Stanisław Marczak-Oborski – „zalicza się do najpiękniejszych, przełomowych w historii sceny polskiej spektakli”. W niej, między innymi, zarysował się „program największego z naszych inscenizatorów, program sięgnięcia do oryginalnych zasobów kultury, rodzimej wyobraźni, gustu i rozmachu, program, z którego rodziły się kształty nowoczesnego teatru polskiego”. Była ona niejako wstępem, pierwszym etapem w budowaniu podwalin pod Schillerowski teatr monumentalny. Premiera Pastorałki odbyła się 24 grudnia 1922 roku w południe. Leon Schiller akompaniował aktorom na pianinie ustawionym przed sceną. Wystawienie misterium o Bożym Narodzeniu było – można powiedzieć – wydarzeniem na skalę ogólnopolską i wkrótce odbiło się szerokim echem na terenie niemal całego kraju. Reduta pokazała spektakl blisko 90 razy w samej Warszawie, potem grała go podczas swych pierwszych podróży po całej Polsce.

Jarosław Iwaszkiewicz wspominał: „Z nieufnością poszedłem w grudniu 1922 roku na próbę generalną Pastorałki Leona Schillera. Cóż za niespodzianka! Pomieszanie rozczulenia z podziwem. Do dziś dnia pamiętam całe przedstawienie: Jaracza z Perzanowską jako Adama i Ewę (Jaracz śpiewał Żeń-że wołki żeń!) Chmielewskiego jako Heroda, Mysławską jako Matkę Boską. A nade wszystko ten nastrój przejęcia się najgłębszego polskimi ludowymi tradycjami i stworzenie tej wielkiej artystycznej prawdy i prostoty. To było prawdziwe cudo. Od razu zrozumiałem, że przybył nam wielki artysta niepospolitej miary.” Sam Schiller po latach stwierdził, że „ton osiągnięty przez Redutę, był czymś jedynym w swoim rodzaju i na innych scenach, w innych warunkach i w innym nastroju nie dał się powtórzyć.” Było to możliwe właśnie wówczas, w Reducie, dzięki entuzjazmowi i młodzieńczemu zauroczeniu Redutowych aktorów tekstami i chorałami, wnikliwie dobranymi przez Schillera, a także dzięki ubóstwu i prostocie środków technicznych, którym hołdował Osterwa. Zadziałał kairos. Pastorałka, pomyślana jako widowisko obrzędowe, łączyła średniowieczne misteria Bożonarodzeniowe z elementami obrzędów ludowych, nawiązywała do tradycji szopkowo-jasełkowych, teatru ludowego czy pochodów kolędników. Tymon Terlecki uważał, że Pastorałka i Wielkanoc „są szczytami teatru religijnego w mowie polskiej, są najwyższymi punktami czystej inspiracji katolickiej na naszej scenie, która dopiero w nich sięgnęła wyżyny osiągniętej przez scenę francuską i angielską w wiekach średnich.” Dla niego Schiller w tych widowiskach stworzył teatr „niepowtarzalny w szlachetnej surowości i doskonałej prostocie wyrazu, teatr uniesienia mistycznego, religijnego symbolu, hieratycznej formy.” Z kolei Czesław Miłosz nazywał Pastorałkę „dziełem równie sięgającym w rdzeń polszczyzny jak Pan Tadeusz”.

Schillerowskie misterium Bożonarodzeniowe zakazane po wojnie w czasach stalinowskich powróciło na sceny po 1956 roku. Wystawili je, między innymi, Ewa Bonacka (1956), Stanisława Perzanowska (1957), Maciej Englert (1982), Andrzej Żarnecki (1986), Barbara Fijewska (1988), Jarosław Kilian (1992) czy Laco Adamik (2007).

Pastorałka przygotowana w 1996 roku, przez Jarosława i Adama Kilianów, w Teatrze Polskim w Warszawie, gdzie Schiller po raz pierwszy, w 1919, pokazał Szopkę krakowską, pierwowzór Pastorałki, grana była w stołecznym teatrze jedenaście lat ponad dwieście razy. Rodzinne zainteresowania Kilianów tym Bożonarodzeniowym misterium były pielęgnowane od wielu lat. Jak wspominał Jarosław Kilian: „jako student historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim razem z przyjaciółmi i rodziną przygotowałem Pastorałkę w podziemiach kościoła św. Krzyża. To było w ciemną noc stanu wojennego. Gdy drzwi do krypty pod pomnikiem Chrystusa, wychodzące na Krakowskie Przedmieście, zostały otwarte, po ulicy jechały milicyjne skoty, a Józef z Maryją wchodzili z zaśnieżonej, smutnej Warszawy do wnętrza, szukając noclegu w Betlejem”.

Spektakl/czytanie przygotowany przez Jarosława Kiliana na zakończenie świętowanego stulecia Reduty odwoływał się do Schillerowskiej tradycji Pastorałki. Składał się z dziewięciu Spraw, które rozpoczynał chorał, śpiewany przez wchodzących na scenę aktorów Nużeśmy chrześcijanie serdecznie się radujmy… Od Upadku pierwszych rodziców poprzez Zwiastowanie, scenki pasterskie prowadził widzów do Kaźni Heroda i wspaniałego tańca Śmierci z Diabłem. W epilogu aktorzy jak kolędnicy śpiewają: Wiwat Pan Jezus, wiwat Maryja i kończą słowami:

Za kolędę dziękujemy

Zdrowia szczęścia winszujemy

Na ten Nowy Rok!

Bądźcie, państwo, szczęśliwymi

Oraz błogosławionymi

Na ten Nowy Rok!

Misteryjne i szopkowe elementy wygrane prostymi środkami bez aktorskich uwzniośleń, odwołujące się do Schillerowskiej tradycji, sprawiły, że czytano-śpiewany spektakl był jednolity i czysty formalnie, co podkreślała przejrzysta scenografia, a jednocześnie bogaty i pełen różnorodnych odcieni dialogowo-muzycznych. Wdzięk i liryzm wzmacniała grana na żywo muzyka. Całość ujmowała prostota i pokorą.

Bardzo brakuje w czasie adwentowego oczekiwania na Boże Narodzenie i Nowy Rok tego „cudu polskiego teatru”. Szkoda, że podążając za lewicowymi, laickimi trendami kulturowymi, teatry zapominają o swych korzeniach i najlepszych tradycjach.

Ilość odsłon archiwalnych: 100