Księżna Daisy z legendarnym sznurem pereł, fot. Rita Martin, Londyn 1909

numer111(164)

Od redakcji 111(164), czyli reminiscencje. 23 czerwca 2022 W dzisiejszej edycji, obok mojego felietonu poświęconego kontrowersjom wokół werdyktu jury XLVI Opolskich Konfrontacji Teatralnych i zapowiedzi XXIX Międzynarodowego Festiwalu Sztuka Ulicy, znalazły się trzy recenzje przedstawień teatralnych. Dotyczą one swobodnej adaptacji Wymazywania Thomasa Bernharda w Starym Teatrze w Krakowie i Pijaków Franciszka Bohomolca dopełnionych prozą Jerzego Pilcha w tamtejszej Bagateli oraz musicalu Daisy przygotowanego przez Konrada Imielę w Wałbrzychu. Wszystkie omawiane spektakle wywołują we mnie tyleż teatralne co osobiste reminiscencje. W marcu 1976 widziałem w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu drugie wystawienie Pijaków po prapremierze z 24 lutego 1767 w Warszawie. Spektakl wyreżyserowany przez Helmuta Kajzara wprawdzie nie ukrywał przykrych skutków nadużywania napojów alkoholowych, ale toczył się w wystylizowanej na osiemnastowieczną dekoracji Daniela Mroza. Inscenizacja Kajzara zaprezentowana w kwietniu 1976 na II Opolskich Konfrontacjach Teatralnych Klasyka Polska zbulwersowała jednak zarówno widzów, jak i jurorów, którzy demonstracyjnie wyszli z festiwalowego przedstawienia. Usprawiedliwiając ich zachowanie na łamach warszawskiej „Kultury” jeden z recenzentów stwierdził, że Kajzar potraktował opolską publiczność „jak bandę chamów przy budce z piwem”. Tak się złożyło, że po raz drugi oglądałem Pijaków w roku 2010 na XXXV Opolskich Konfrontacjach w zmodernizowanej inscenizacji Barbary Wysockiej toczącej się wokół podwórzowego trzepaka i Fiata 126, powstałej zaś w Starym w Krakowie. Z kolei spektakl młodej reżyserki i dwojga dramaturgów oparty na wybranych motywach z ostatniej powieści Bernharda siłą rzeczy przypomina mi jej wybitną adaptację dokonaną przez Krystiana Lupę w roku 2001. Przedstawienie Lupy Auslöschung-Wymazywanie grane było aż przez dwa dni w postawionej pośrodku widowni Dramatycznego w Warszawie atrapie Teatru Kameralnego z Krakowa. Jego pierwsza część toczyła się w Rzymie, natomiast druga w austriackiej miejscowości Wolfsegg, gdzie znajdował się rodzinny dom Franza Josefa Muraua. Na końcu wielogodzinnego spektaklu Piotr Skiba, wcielający się w Muraua wygłaszającego tyrady przeniknięte nienawiścią do własnej rodziny, społeczeństwa i całej kultury europejskiej, na oczach poetki Marii, poruszająco granej przez Maję Komorowską, palił rękopis swego dzieła i dokonywał samounicestwienia. Ponieważ dorastałem w pobliżu zamku Książ, w którym rezydowała Daisy von Pless, pamiętam z dzieciństwa zwiedzanie jego wnętrz i otaczającego ogrodu. Księżną Daisy widzę jednak raczej na tle pałacu w górnośląskiej Pszczynie za sprawą filmu Filipa Bajona Magnat nakręconego w nim w 1986 roku. Przy czym Daisy ma dla mnie oblicze i sylwetkę Marii Gładkowskiej, znanej wcześniej z korytarzy warszawskiej szkoły teatralnej. W filmie Bajona grała ona bowiem obdarzoną rysami i elementami biografii brytyjskiej arystokratki Daisy von Teuss. Oczywiście z nieodłącznym naszyjnikiem z pereł. rw.

Artur Grabowski / ĆWICZENIA Z PRZYPOMINANIA

Wymazywanie Thomasa Bernharda, reżyseria Klaudia Hartung-Wójciak, Narodowy Stary Teatr w Krakowie. Wymazywanie, powieść Thomasa Bernharda, na tekście której […]